Pierwszą próbę ogniową miasto przeżyło w 1648 r., gdy bohatersko oparło się najazdowi Kozaków pod wodzą Bohdana Chmielnickiego. W 1656 r. również Szwedom nie udała się próba zdobycia zamojskiego grodu. Musieli czekać do wojny 100-letniej, aby wspólnie z wojskami saskimi wziąć w końcu niepokorne miasto w posiadanie. Jednak prawdziwie apokaliptyczne dni przyniosła Zamościowi i jego mieszkańcom dopiero II wojna światowa.
Wojenna hekatomba „Padwy Północy”
Podczas kampanii wrześniowej niemieckie lotnictwo zbombardowało Zamość dwukrotnie. W nalotach, które miały miejsce 9 i 12 września 1939 r., zginęło ponad 250 osób. 13 września wojska niemieckie weszły do miasta, jednak opuściły je już 25 września, respektując ustalenia paktu Ribbentrop-Mołotow. Miejsce pierwszego okupanta zajął następny – Sowieci. Na mocy dalszych niemiecko-radzieckich porozumień 8 października Armia Czerwona wycofała się z miasta, które po raz kolejny przeszło w ręce hitlerowskie. I pozostało w nich aż do lipca 1944 r., doświadczając przez ten czas niewątpliwie najtrudniejszego epizodu w swojej historii.
Chociaż pod nazistowską okupacją bezwzględny terror dotykał niemal wszystkie polskie miasta, miejscowości i wsie, to Zamość zajął na tej liście miejsce szczególne – ze względu na rolę, jaką pełnił w wizji hitlerowskich dygnitarzy. W ich oczach to miasto stanowiło swoistą bramę na wschód, punkt, w którym należało rozpocząć realizowanie planu „poszerzania przestrzeni życiowej germańskiej rasy na wschodzie”. Opracowany i zatwierdzony w 1941 r. w Berlinie Generalny Plan Wschodni zakładał stworzenie w lubelskim województwie obszaru do życia dla osób niemieckiego pochodzenia, które dotychczas mieszkały m.in. na terenie Związku Radzieckiego oraz Rumunii. Funkcjonariusze III Rzeszy doszli do wniosku, że należy dopomóc tym ludziom w powrocie do „domu”, a przynajmniej na obszary położone bliżej ojczyzny. Dlatego akcji przesiedleńczej nadano nazwę „Heim ins Reich” („Do domu w Rzeszy”) i rozpoczęto na Zamojszczyźnie przygotowywanie gruntu pod przyjęcie „prawowitych” mieszkańców. Jak nietrudno się domyślić, ta operacja zyskała po prostu formę brutalnego pozbywania się polskich obywateli, którzy mieli zwolnić miejsce dla przybywających Niemców.
Położone niedaleko ukraińskich czarnoziemów żyzne gleby Lubelszczyzny znajdujące się w rękach Polaków były solą w oku Niemców. Zaczęli oni rozsiewać propagandę, że zacofani polscy rolnicy nie są w stanie należycie wykorzystać walorów urodzajności tego terenu. To zadanie prawidłowo mieli wykonać dopiero sprowadzeni na ich miejsce niemieccy koloniści. Polacy mieli być równie „niegodni” Zamościa, które jako miasto nazywane „perłą renesansu” albo „Padwą Północy” wyjątkowo podobało się nazistowskim urzędnikom. W Europie są tylko dwa miasta zbudowane według założeń tzw. miasta idealnego i jednym z nich jest właśnie Zamość. Dowódca SS dystryktu lubelskiego Odilo Globocnik utrzymywał wręcz, że miasto jest dziełem Niemców (najwyraźniej umknął mu szczegół dotyczący narodowości Jana Zamoyskiego). Twierdził nawet, że w okolicach miasta odkrył duże skupiska niemieckiej ludności. Chcąc przypodobać się Himmlerowi, Globocnik zaproponował zmianę nazwy Zamość na Himmlerstadt. Dodatkową zaletą takiego rozwiązania miało być zatarcie pamięci o rzeczywistym założycielu miasta – na wskroś polskim magnacie Janie Zamoyskim. Himmler nie wyraził jednak zgody na przyjęcie takiego zaszczytu. Uznał, że skoro „swojego” miasta nie posiada Hitler, to byłoby niestosowne, gdyby on wyprzedził Führera pod tym względem. Zatwierdził jednak projekt przekształcenia Zamościa w miasto przeznaczone dla 20–25 tys. mieszkańców – przede wszystkim rodzin SS-mannów – oraz zaakceptował propozycję nowej nazwy: Plugstadt („miasto pługa”).
Czytaj więcej
Powstałe tuż po I wojnie światowej Freikorpsy, choć formalnie nie stanowiły części aparatu państwowego pokonanych Niemiec, były przez rząd niemiecki chętnie wykorzystywane wszędzie tam, gdzie państwo nie bardzo mogło lub chciało zaangażować się oficjalnie. W tym sensie sposób ich działania i finansowanie niczym nie różnią się od tego, co mogliśmy w ostatnich latach obserwować w przypadku Grupy Wagnera.