Nie ma chyba bardziej sennego, nudnego i prowincjonalnego miasteczka w Ameryce niż Lamar w stanie Missouri. Jego centrum stanowi niewielki Lamar Square, na którym znajdują się trzy sklepy z asortymentem produktów niezbędnych do życia na farmie. Bóg stworzył to miejsce zapewne tylko w jednym celu – aby 8 maja 1884 r. urodził się w nim człowiek, który 66 lat później rozpocznie zimną wojnę dzielącą świat na dwa wrogie sobie obozy.
Dom handlarza końmi Johna Andersona Trumana i jego żony Marthy Truman w niczym nie przypominał nowojorskich rezydencji, w których wychowywali się Theodore Roosevelt czy jego kuzyn Franklin D. Roosevelt. Niewielki biały domek, w którym dzisiaj znajduje się skromne muzeum 33. prezydenta USA, świadczy o niskim poziomie zamożności Trumanów.
Czytaj więcej
Theodore Roosevelt i jego kuzyn Franklin Delano przekonywali, że są potomkami holenderskich lordów. Dzisiaj historycy uważają, że to było oszustwo.
Być może dlatego państwo Trumanowie przenieśli się wraz z dwuletnim Harrym do miasteczka Harrisonvile, ale nie znalazłszy tam perspektyw zarobkowych, wyjechali w 1888 r. do Grandview, by po kolejnych dwóch latach osiąść w Independence. To miasto było ogromne w porównaniu z Lamar. Liczyło 12 tys. mieszkańców i było znaczącym ośrodkiem handlu w zachodnim Missouri. Ze względu na swoje położenie tuż przy granicy stanowej stanowiło rodzaj przedmieścia Kansas City, położonego już administracyjnie w sąsiednim stanie Kansas. Prezydent Harry Truman wspominał, że to była prawdziwa Ameryka. Daleka od blichtru Nowego Jorku, sporów etnicznych Chicago czy kłótni politycznych w Waszyngtonie. To był świat farmerów i ludzi nieustannie zmagających się z kaprysami natury. Jak prozaiczne było to miejsce, świadczy fakt, że w filmie „Czarnoksiężnik z Krainy Oz” to właśnie Kansas zostało przedstawione jako szary, nudny płaskowyż, którego niekończące się pola uprawne przecinały nieliczne i zakurzone drogi. Ten rachityczny świat wydawał się oddziaływać na mentalność jego nieco ospałych mieszkańców. Tak też postrzegano Harry’ego Trumana. Złośliwi mówili, że to wsiowy prostak, którego wiatr historii przypadkiem przywiał do Białego Domu. Inni, że to człowiek z małomiasteczkowym gustem, ale też niezwykle uczciwy. W rzeczywistości żaden z tych obrazów nie był prawdziwy.
Znakomity pianista
Wszyscy nosimy jakąś skazę, która wpływa na nasze życie i nasze wybory. Piętą achillesową młodego Harry’ego Trumana był bardzo słaby wzrok. Od dziecka nosił okulary z grubymi szkłami i ciężkimi oprawkami. Problemy z widzeniem powodowały, że nie mógł podjąć nauki na Akademii Wojskowej w West Point. Marzenia o włożeniu munduru udało mu się zrealizować dopiero 14 czerwca 1905 r., kiedy wstąpił do Gwardii Narodowej.