Warto zauważyć, że występujący dzisiaj pod tą wspólną nazwą skandynawscy wojownicy w średniowieczu określani byli różnie – jako Normanowie, Danowie, Waregowie, Rusowie itd., w zależności kontekstu sytuacyjno-czasowego oraz od tradycji ludów, z którymi ci morscy piraci wczesnego średniowiecza się stykali. Samo słowo „viking”, oznaczające w języku staronordyckim morską wyprawę (wojenną, handlową czy eksploracyjną), przylgnęło jednak na trwałe do średniowiecznych mieszkańców Skandynawii.
Era wikingów
Spopularyzowany w XIX i XX stuleciu wizerunek klasycznego wikinga często rażąco odbiega od rzeczywistości. Za przykład niech posłuży chociażby spotykany i dziś wyróżnik normańskiego wojownika w postaci „rogatego” hełmu, który jest – co warto podkreślić – czystą mistyfikacją, niemającą uzasadnienia ani w przekazach kronikarskich czy ikonograficznych z epoki, ani w materiale archeologicznym. Podobnie rzecz się miała z dominującym rzekomo wśród Skandynawów zamiłowaniem do wojaczki i dalekich morskich wypraw, którymi w rzeczywistości zajmował się znikomy odsetek ich „aktywnej zawodowo” populacji. Większość zajmowała się gospodarką lokalną – rolnictwem, hodowlą, rybołówstwem czy rzemiosłem. Nawet zresztą wśród tych spośród Normanów, których ciągnęło z różnych względów w langskipach (długich łodziach) na morze, byli i tacy, którzy woleli spokojniejsze formy działalności, np. handel, eksplorację nowych ziem czy ich zasiedlanie. To im właśnie, nie zaś morskim piratom, epoka średniowiecza zawdzięcza spektakularne poszerzenie swej wiedzy geograficznej o wschodzie i zachodzie Europy, a nawet amerykańskiej północy.
Czas dominacji Normanów na morzach i lądach Europy, czyli tzw. era wikingów, trwała bez mała trzy stulecia – od końca VIII do drugiej połowy XI wieku. A jednak wraz ze stabilizacją władzy ich wodzów, jarlów i konungów na podbitych czy zasiedlonych przez siebie terytoriach oraz – paradoksalnie – także rosnącą wśród samych wikingów przychylnością wobec religii chrześcijańskiej, epoka wypraw pirackich powoli odchodziła w przeszłość. Pokusy płynące z korzystania ze zdobyczy cywilizacyjnych i materialnych bez konieczności ciągłego ich zdobywania oraz walorów utrzymania pod auspicjami nowej religii swego panowania były zbyt wielkie, aby dawny etos wikinga mógł przy nich się ostać. Co ciekawe jednak, wciąż trafiały się wśród nich niespokojne duchy, dla których dawna droga przygód i morskich wypraw niekoniecznie stanowiła zamkniętą kartę dziejową. Przykładem tych tendencji, przybierających w ciągu X i XI stulecia na sile, mogą być dzieje pirata, wodza i wreszcie króla Haralda Srogiego, który przeszedł do historii jako „ostatni wiking”.
Stiklestad, Kijów i… sprawa polska
Kim tak naprawdę był Harald Srogi? W jego biografii jest wiele elementów spornych, a bezsporne fakty mieszają się z późniejszą legendą, a nawet literacką fikcją. Pewne punkty jego historii da się jednak w sposób w miarę prawdopodobny zrekonstruować.
Jak utrzymuje XIII-wieczny islandzki historyk Snorri Sturluson, autor „Sagi o Haraldzie Srogim” (będącej częścią jego dzieła o norweskich królach zatytułowanego Heimskringla), Harald był po mieczu przedstawicielem bocznej gałęzi rządzącego Norwegią rodu Ynglingów (potomków legendarnych władców szwedzkiej Uppsali), pochodził zatem z wysokiego królewskiego rodu. Według tego przekazu, opartego na wcześniejszych poematach skaldów, nasz wiking był praprawnukiem pierwszego króla Norwegii Haralda Pięknowłosego, panującego na przełomie IX i X wieku. Jednak ojciec naszego bohatera, Sigurd Syr, był już tylko drobnym i niewiele znaczącym konungiem Ringerike – jednym z wielu norweskich „królestw” dzielnicowych. Dla Haralda Srogiego większe znaczenie miał jednak fakt, że jego matka Asta była wcześniej żoną konunga Vestfoldu, Haralda Grenske, z którego to związku pochodził najsłynniejszy średniowieczny władca norweski – król Olaf II Święty. Od kiedy w 1015 r. ten ostatni zdobył tron swojego kraju, urodzony około tego czasu Harald dorastał jako monarszy brat.