Pierwsi zza oceanu dotarli tu portugalscy żeglarze, mimo że na ich mapach próżno by szukać wybrzeża brazylijskiego. W ostatnich dniach kwietnia 1500 r. na plażach w okolicach dzisiejszego Porto Seguro naprzeciw przybyszom Pedro Álvareza Cabrala wyszli miejscowi. „Brązowi, nadzy, z łukami w ręce”, donosiło w liście do króla w Lizbonie pierwsze pióro wyprawy, niejaki Pêro Vaz de Caminha. Jeden z Portugalczyków rzucił w kierunku tubylców swoje nakrycie głowy. W odpowiedzi w kierunku Europejczyków „popłynął pióropusz z ptasich piór”, zanotował Caminha. Jakby powiało wymianą poglądów.
Cabral odkrycie zawdzięczał przypadkowi. Portugalczyk tylko dlatego wylądował na wybrzeżu Pindoramy, jak większość Indian określała swój kraj, ponieważ żeglując na dalekim zachodnim Atlantyku, dostał się w zasięg korzystnych wiatrów, choć planował przecież opłynięcie Afryki w przeciwnym kierunku, by dotrzeć do wymarzonych Indii. Cabral nie miał nawet pojęcia, czy kotwicę zarzucił na wyspie, czy na stałym lądzie.
Czytaj więcej
Żeby zrozumieć historię Brazylii, trzeba poznać charakter ludzi zamieszkujących ten kraj. A to naprawdę trudne zadanie, bo to jedno z najbardziej wymieszanych rasowo i kulturowo społeczeństw.
Król przeczytał raport kronikarza od deski do deski, włożył do szuflady, skąd papier trafił do archiwum w Lizbonie. Tam pokrywał się kurzem stuleci i dopiero w 1817 r. wypłynął na światło dzienne – jako pierwszy dokument w historii Brazylii, a zarazem platforma startowa dla brazylijskiej literatury w naszych czasach trafił na listę dzieł sztuki UNESCO.
Pau-brasil i plantacje trzciny cukrowej
Tydzień po zakotwiczeniu żaglowca de Caminha razem z kompanami zatknął portugalską flagę na nowym lądzie, a kraj ochrzcił „Ziemią Prawdziwego Krzyża”. Dopiero wyrąb powszechnie występującego drzewa o czerwonawym odcieniu, tzw. pau-brasil (po portugalsku „brasa” oznacza żar), z którego w Europie uzyskiwano najcenniejszy czerwony barwnik, wyparł pierwotną nazwę kraju nad Amazonką, nadając mu tę obowiązującą do dziś. Wyrąb i transport czerwonego drzewa, pierwszego brazylijskiego eksportu nr 1, z głębi lasów na stojące w portach statki organizowali Indianie. Otrzymywali w zamian narzędzia z metalu. Największym szacunkiem darzyli siekierę, gdyż do tej pory do cięcia używali kamieni i muszli. „Noże i siekiery stanowiły najlepszą rękojmię do pozyskania indiańskiej przyjaźni”, konkluduje kanadyjski znawca Amazonii John Hemming.