Znamienne, że od 124 lat każdy brytyjski monarcha jadący na otwarcie obrad parlamentu musi mijać pomnik Olivera Cromwella stojący przed pałacem westminsterskim. Ciekawe, co czują monarchowie spoglądający na wyniosłą sylwetkę lorda protektora Republiki Anglii, Szkocji i Irlandii, który wysłał ich krewniaka, króla Karola I Stuarta, na szafot.
Ten konflikt izby niższej parlamentu z królem z połowy XVII w. jest obecny w wielu tradycjach politycznych Albionu. Pewne zwyczaje na każdym kroku przypominają władcy, że choć panuje, nie wolno mu się mieszać do rządów. Jakże znamienna, choć przeoczona przez większość komentatorów, była pewna scena w opactwie westminsterskim podczas niedawnej koronacji króla Karola III. Kiedy monarcha zasiadł na swoim miejscu przed ołtarzem Kaplicy Królewskiej, stanął przed nim 14-letni chórzysta Samuel Strachan i wypowiedział pewnym głosem słowa: „Wasza Królewska Mość, jako dzieci królestwa Bożego witamy wasz majestat, Panie, w imię Króla Królów”. Równie wymowna i poruszająca była odpowiedź monarchy: „W Jego imieniu i za Jego przykładem przychodzę nie po to, aby mi służono, ale aby służyć”. Później ten dumnie wyprostowany 14-letni chłopiec i 74-letni król z pochyloną głową przez dłuższą chwilę patrzyli sobie prosto w oczy przy całkowitej ciszy, jaka zapanowała w świątyni.