77 lat po zakończeniu II wojny światowej Badenia-Wirtembergia uzna zrabowane w krajach Europy Wschodniej dzieci za ofiary reżimu nazistowskiego. Osoby, które jako dzieci zostały uprowadzone przez nazistów z Polski i innych terenów okupowanych, a potem zgermanizowane, mają teraz otrzymać odszkodowanie – informuje niemiecka stacja SWR. Z petycją wystąpiło fryburskie stowarzyszenie „Zrabowane dzieci – zapomniane ofiary”.
Poddani germanizacji
Jedną z ofiar jest Hermann Luedeking, kóremu pomimo wieloletnich starań do dziś nie udało się dotrzeć do swoich prawdziwych korzeni. Jako sześciolatek poddany został germanizacji i trafił do rodziny esesmana Luedekinga. Jego przybrana matka przewodniczyła w czasach hitlerowskich „Związkowi Niemieckich Dziewcząt” – żeńskiej komórce organizacji Hitlerjugend. Jedyne, co udało mu się ustalić w ramach kwerendy w archiwach, to jego polskie nazwisko – Roman Roszatowski. Jego prawdziwi rodzice są nieznani. Przez całe swoje życie mówiono mu, że znaleziono go przed budynkiem publicznym w Łodzi i oddano do domu dziecka. Dziś 86-latek mieszka w południowych Niemczech i nie włada językiem polskim.
Rabunek i moralne szkody
Na początku lat 40. ubiegłego stulecia Niemcy wywieźli dziesiątki, a nawet setki tysięcy dzieci z okupowanych terenów wschodnich. Wybierali te, które najlepiej reprezentowały „aryjską rasę” – niebieskookie i jasnowłose. Celem było zasilanie „aryjskiej rasy” i realizacja poleceń szefa SS Heinricha Himmlera, który postanowił „ściągać germańską krew ze wszystkich zakątków świata, rabować ją i kraść, gdzie to tylko będzie możliwe”. Chodziło o to, by siłą zmuszać dzieci do nauki niemieckiego i wcielając do niemieckich rodzin, robić z nich Niemców. Germanizacją zrabowanych dzieci zajmowały się ośrodki Lebensborn. Liczbę ofiar szacuje się nawet na 200 tysięcy.