Bogusław Chrabota: To będzie rozmowa o tym, co po 40 latach po nas zostało. O tej wolnościowej inspiracji intelektualnej, o tych ideach, które pojawiły się w tym środowisku już w latach 70., a potem rozwijały konsekwentnie w kolejnej dekadzie. Nieco wcześniej niż w kręgach późniejszych naszych sojuszników z Gdańska czy Warszawy. Wtedy, w połowie lat 80., kiedy powstawało Krakowskie Towarzystwo Przemysłowe, byliśmy w mniejszości. Refleksja o odbudowie gospodarki rynkowej wydawała się niedorzeczna. Intelektualnie dominowała myśl marksistowska lub przynajmniej jej reminiscencje. Powszechnie uważano, że do kapitalizmu nie ma powrotu. Mirosław Dzielski zawzięcie tłumaczył, że jest inaczej. Co prawda, mimo heroicznej walki z chorobą, umarł w październiku 1989 r. w Bethesda, ale jego przyjaciele i współpracownicy – jak Tadeusz Syryjczyk, Marian Kania czy Henryk Woźniakowski – wprowadzali jego idee w życie w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. W tym sensie ruch liberalny szybko awansował do sfery politycznej praxis. Był również, w osobie publicystów, a potem różnych środowisk politycznych obecny w polskiej debacie. „Rzeczpospolita”, którą kierowałem przez 12 lat, przesiąknięta jest refleksją wywodzącą się z chrześcijańskiego liberalizmu jak żadne inne polskie pismo czy środowisko intelektualne. Stąd zresztą inspiracja tej debaty i zadanie publicystyczne, które sobie stawiam. Zacznijmy od pytania, jaki był realny wpływ na polską reformę środowisk prorynkowych z końca lat 80.?