Auschwitz – brama piekła

Niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau był miejscem, w którym zabijanie stało się taśmowym procesem produkcyjnym. W latach 1940–1945 Niemcy zamordowali tam sześć razy więcej ludzi, niż zginęło łącznie podczas ataku atomowego na Hiroszimę i Nagasaki.

Publikacja: 24.01.2025 04:36

Brama główna niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau

Brama główna niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau

Foto: PerSona77/Wikipedia

W całych dziejach ludzkości tylko dwie katastrofy naturalne – chińskie powodzie z 1887 i 1931 r. – pochłonęły jednorazowo więcej ofiar niż niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau. Chociaż takich przedsionków piekła było i nadal jest na świecie wiele, to w żadnym nie zamordowano tak wielu niewinnych ludzi, co w KL Auschwitz-Birkenau. Podobnie jak wielu historyków w tym artykule stosuję jedynie niemiecką nazwę tego obozu. Robię to z szacunku dla zasłużonego w dziejach Polski miasta Oświęcimia. O grodzie tym wspominają czeskie i niemieckie zapiski kronikalne sprzed ośmiu wieków. Jego zlatynizowana nazwa „Oszwyancim” pojawia się na kartach napisanej w latach 1470–1480 „Księgi dobrodziejstw diecezji krakowskiej” kanonika krakowskiego księdza Jana Długosza.

W 1315 r. powstało oddzielone od księstwa cieszyńskiego nowe księstwo oświęcimskie, którego pierwszy władca, książę Jan I Scholastyk, złożył hołd lenny królowi czeskiemu Janowi Luksemburskiemu. Oświęcim wchodził w skład Królestwa Czeskiego do 1454 r., kiedy książę Jan IV oświęcimski (niektóre źródła nazywają go Januszem) złożył hołd lenny królowi polskiemu Kazimierzowi Jagiellończykowi. Z badań profesora Krzysztofa Prokopa dowiadujemy się, że trzy lata później książę odsprzedał swoje lenno polskiemu królowi. Za Oświęcim i Kęty oraz 45 wsi monarcha zapłacił 50 tys. kop groszy praskich.

W 1856 r. w mieście otwarto dworzec kolejowy. Mieszkańcy miasta byli dumni z łączności kolejowej z resztą kraju. Czy ktoś mógł sobie wyobrazić, jak zostanie ona niecały wiek później wykorzystana przez niemieckich okupantów?

Czytaj więcej

„Holokaust? To było nie do pomyślenia”

„Miasto przestępców”

W 1918 r. Oświęcim znalazł się w granicach odrodzonej Polski jako miasto powiatowe w województwie krakowskim. Na jego obrzeżach znajdowały się koszary artylerii konnej, które Niemcy już w 1939 r. planowali przekształcić w duże więzienie dla polskich więźniów politycznych. Z początku plany zakładały założenie w tym miejscu jakiegoś obozu przejściowego dla więźniów deportowanych do Niemiec. Autor tego pomysłu, inspektor policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa w SS-Nadregionie „Sudost”, Oberführer Arpad Wigand, przekonał swoich przełożonych, że oświęcimskie koszary są miejscem idealnym dla zbudowania ośrodka „kwarantanny” dla więźniów. Jako atut wskazywał dobry węzeł kolejowy, łączący Oświęcim z Generalną Gubernią i Śląskiem. Sugerował, że od głównej linii wiodącej do dworca miejskiego można zbudować bocznicę prowadzącą do wyizolowanej stacji obozowej. Okolica była słabo zalesiona, co uznano za zaletę w przypadku ewentualnego poszukiwania zbiegłego więźnia.

W styczniu 1940 r. specjalna komisja pod kierownictwem komendanta obozu koncentracyjnego Sachsenhausen Waltera Eisfelda złożyła raport szefowi Amtsgruppe D – Konzentrationslager, Gruppenführerowi Richardowi Glücksowi, w którym negatywnie zaopiniowała koncepcję budowy obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Jednak ta opinia została odrzucona, a następnie kierownictwo wrocławskiego oddziału SD zgłosiło Reichsführerowi Heinrichowi Himmlerowi rozpoczęcie budowy obozu kwarantannowego na wzór niemieckiego państwowego obozu koncentracyjnego.

Dowodzenie tym obiektem powierzono 39-letniemu Hauptsturmführerowi Rudolfowi Hössowi. Przełożeni podkreślali, że miał sześcioletnie doświadczenie w służbie obozowej i był fanatycznie oddany swojej „pracy”. Najpierw cztery lata służył w Dachau, a od 1938 r. był adiutantem komendanta KL Sachsenhausen. Höss wyczuł okazję do awansu. Chciał za wszelką cenę zabłysnąć przed przełożonymi swoją pomysłowością i organizacją. Jak to osiągnąć? Czyniąc zabijanie procesem taśmowym.

Fabryka śmierci w Auschwitz

4 maja 1940 r. Rudolf Höss został mianowany Lagerkommandantem nowego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Przez trzy lata przemienił planowany obóz kwarantannowy (niem. Quarantänelager geeignet) w rozległą i kompleksową fabrykę śmierci. Chociaż KL Auschwitz-Birkenau miało w swojej historii trzech komendantów: Rudolfa Hössa w latach 1940–1943, Arthura Liebehenschela (1943–1944) oraz Richarda Baera (1944–1945), to przede wszystkim ten pierwszy odpowiadał za olbrzymią rozbudowę obozu.

Kiedy 14 czerwca 1940 r. do KL Auschwitz przybyli pierwsi polscy więźniowie z Tarnowa, obóz składał się jedynie z części zaadoptowanych przedwojennych budynków koszar polskiej artylerii konnej. Höss, wzorując się na Himmlerze, marzył o stworzeniu całego „miasta przestępców” – rozległego obozu dla setek tysięcy ludzi, w którym powstałyby złożone taśmociągowe kompleksy komór gazowych i krematoriów pracujących nieustannie, dzień i noc. To „marzenie” prawie udało mu się zrealizować. W 1944 r. obóz był tak olbrzymi, że w zasadzie składał się z trzech części: wspomnianych koszar przemienionych w Auschwitz I, położonego 3 km od Oświęcimia we wsi Brzezinka kompleksu Auschwitz II-Birkenau oraz kompleksu zakładów przemysłowych i hodowlanych Auschwitz III. Wszystkie przedwojenne budynki znajdujące się w granicach administracyjnych obozu zostały odebrane polskim i żydowskim właścicielom. Przerobiono je na kwatery dla esesmanów oraz budynki gospodarcze. Łącznie tzw. strefa interesów obozu Auschwitz-Birkenau (niem. Interessengebiet) zajmowała obszar wielkości 40 km kw.

W obozie służyło łącznie ponad 8 tys. niemieckich strażników i pracowników obozowych. Nie mieli oni żadnych ograniczeń w kontaktach ze swoimi rodzinami czy znajomymi. Kłamstwem jest zatem, że Niemcy nie wiedzieli o istnieniu KL Auschwitz-Birkenau i innych obozów zagłady.

W latach 1933–1945 Niemcy wybudowali około 12 tys. obozów koncentracyjnych i obozów zagłady. Wszystkie były dochodowymi przedsiębiorstwami, przynoszącymi hitlerowskim zbrodniarzom pokaźne zyski. Masowo rabowane więźniom mienie osobiste trafiało do niemieckich domów i rodzin. Skąd brano nowe zabawki dla niemieckich dzieci, skoro zakłady produkcyjne służyły jedynie wysiłkowi wojennemu Niemiec? Zabierano je dzieciom innych narodowości wpychanym do komór gazowych lub mordowanym w obozie dziecięcym. Skąd w niemieckich sklepach i punktach pomocy społecznej pojawiały się nowe wózki dziecięce, inwalidzkie, kule, sprzęt ortopedyczny? Skąd ludzkie włosy w poduszkach niemieckich żołnierzy na froncie wschodnim? Skąd brały się nowe oprawki do okularów, zegarki, biżuteria czy wreszcie budzące największą grozę złoto protetyczne? Skąd w niemieckich domach pojawiły się dzieła sztuki należące niegdyś do Żydów, Polaków czy przedstawicieli innych narodowości?

Czytaj więcej

KL Plaszow opustoszał, bo więźniów wygnano do Auschwitz

Jeden cel: rabunek!

Auschwitz-Birkenau było miejscem zagłady przedstawicieli wielu narodów – w tym także samych Niemców. Należy to sumiennie podkreślić, zwracając szczególną uwagę, że w okresie przedwojennym przez niemieckie obozy przeszło około 170 tys. obywateli III Rzeszy. Byli oni traktowani przede wszystkim jako darmowa siła robocza. Po 1940 r. skończyła się „wychowawcza” czy polityczna rola obozów koncentracyjnych prowadzonych przez Schutzstaffel (SS). Odtąd cały wysiłek utrzymywania tych ogromnych kolonii karnych miał służyć głównie celom ekonomicznym. Najlepiej wyraził to w liście do Heinricha Himmlera z 30 kwietnia 1942 r. Oswald Pohl – Obergruppenführer SS i generał Waffen SS oraz szef Głównego Urzędu Gospodarczego SS na obszar Berlin Lichterfelde-West: „Chciałbym Panu podkreślić, że trzymanie więźniów w areszcie jedynie z przyczyn bezpieczeństwa, wychowawczych lub zapobiegawczych nie jest już sprawą pierwszorzędną. Ciężar przesunął się w stronę ekonomii. Mobilizacja wszystkich sił więźniów najpierw do zadań wojennych, w tym przede wszystkim do wzrostu zbrojeń, a potem do pokojowych, coraz bardziej wysuwa się na pierwszy plan. Z tego rozpoznania wynikają konieczne przedsięwzięcia, które wymagają sukcesywnego przekształcenia obozów koncentracyjnych z ich wcześniejszej, jednostronnej formy politycznej w organizację odpowiadającą zadaniom gospodarczym”.

W ten oto sposób zrodziła się jedyna w swoim rodzaju „ekonomia obozowa”, którą można określić jako planowo-rozdzielczą mieszankę ludobójstwa i niewolniczej eksploatacji więźniów, służącą budowaniu przemysłu wspomagającego narodowy wysiłek zbrojeniowy Niemiec.

Kłamstwem jest wmawiana całemu światu po wojnie bajka o tym, że większość Niemców nie miała bladego pojęcia o losie swoich żydowskich sąsiadów deportowanych na wschód. Pierwszą instytucją korzystającą z deportacji obywateli pochodzenia żydowskiego był Naczelny Inspektorat Budowlany, w tym podlegający mu Główny Wydział ds. Przesiedleń. Tylko w Berlinie w okresie od 1 lutego 1939 r. do 15 listopada 1942 r. urząd ten odnotował przejęcie 23 765 żydowskich mieszkań! Z tej liczby na osobisty rozkaz Führera aż 9 tys. lokali rozdano rodzinom inwalidów wojennych, a 2,6 tys. całkowicie wyremontowano i przeznaczono dla wyższych rangą urzędników państwowych i oficerów SS. Nikt nie ukrywał przed nowymi właścicielami, że nieruchomości te zostały odebrane Żydom. Tego typu „zalegalizowana kradzież” odbywała się w każdym niemieckim i austriackim mieście oraz na obszarach okupowanych.

Zyski z grabieży nieruchomości i majątku ruchomego Żydów są niezwykle trudne do oszacowania. Jednak historycy rozważający ideologiczny sens zagłady Żydów, Polaków i innych narodów z pominięciem czynnika ekonomicznego błądzą na manowcach historii. Holokaust miał przede wszystkim podtekst rabunkowy. Już sam fakt zaginięcia pod koniec wojny większości dokumentów potwierdzających dokładną liczbę zamordowanych i wartość ich zagrabionego mienia wskazuje, że elita SS wykorzystywała Zagładę do zwyczajnego „obłowienia się”. Na tym gigantycznym rabunku zbudowano po wojnie wiele niemieckich majątków. Republika Federalna Niemiec ma powód do wstydu.

Czy wśród załogi obozowej w Auschwitz byli przedstawiciele innych narodowości niż Niemcy? Z dotychczasowych badań wynika, że wśród 8 tys. esesmanów i około 170 nadzorczyń SS w zasadzie nie było żadnych cudzoziemców. To byli niemal sami etniczni Niemcy. Nie służyli tam nawet okryci złą sławą wartownicy z ukraińskiego SS-Wachmannschaften, którzy mordowali Żydów w Bełżcu, Sobiborze i Treblince. Ale w tym artykule chcę wspomnieć innych Ukraińców, którym należy się hołd i szacunek. To żołnierze 60. Armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego, którzy 80 lat temu otworzyli bramy KL Auschwitz i uratowali życie 7 tysiącom więźniów.

W całych dziejach ludzkości tylko dwie katastrofy naturalne – chińskie powodzie z 1887 i 1931 r. – pochłonęły jednorazowo więcej ofiar niż niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau. Chociaż takich przedsionków piekła było i nadal jest na świecie wiele, to w żadnym nie zamordowano tak wielu niewinnych ludzi, co w KL Auschwitz-Birkenau. Podobnie jak wielu historyków w tym artykule stosuję jedynie niemiecką nazwę tego obozu. Robię to z szacunku dla zasłużonego w dziejach Polski miasta Oświęcimia. O grodzie tym wspominają czeskie i niemieckie zapiski kronikalne sprzed ośmiu wieków. Jego zlatynizowana nazwa „Oszwyancim” pojawia się na kartach napisanej w latach 1470–1480 „Księgi dobrodziejstw diecezji krakowskiej” kanonika krakowskiego księdza Jana Długosza.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia Polski
Lampę naftową wymyślił Polak!
Materiał Promocyjny
Suzuki Vitara i Suzuki Swift ponownie w gronie liderów rankingu niezawodności
Historia Polski
Jadwiga Beck: dama międzywojennej dyplomacji
Historia Polski
KL Plaszow opustoszał, bo więźniów wygnano do Auschwitz
Historia Polski
Obrączka odnaleziona po 80 latach
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Historia Polski
W świecie kowalek własnego losu
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego