W całych dziejach ludzkości tylko dwie katastrofy naturalne – chińskie powodzie z 1887 i 1931 r. – pochłonęły jednorazowo więcej ofiar niż niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau. Chociaż takich przedsionków piekła było i nadal jest na świecie wiele, to w żadnym nie zamordowano tak wielu niewinnych ludzi, co w KL Auschwitz-Birkenau. Podobnie jak wielu historyków w tym artykule stosuję jedynie niemiecką nazwę tego obozu. Robię to z szacunku dla zasłużonego w dziejach Polski miasta Oświęcimia. O grodzie tym wspominają czeskie i niemieckie zapiski kronikalne sprzed ośmiu wieków. Jego zlatynizowana nazwa „Oszwyancim” pojawia się na kartach napisanej w latach 1470–1480 „Księgi dobrodziejstw diecezji krakowskiej” kanonika krakowskiego księdza Jana Długosza.
W 1315 r. powstało oddzielone od księstwa cieszyńskiego nowe księstwo oświęcimskie, którego pierwszy władca, książę Jan I Scholastyk, złożył hołd lenny królowi czeskiemu Janowi Luksemburskiemu. Oświęcim wchodził w skład Królestwa Czeskiego do 1454 r., kiedy książę Jan IV oświęcimski (niektóre źródła nazywają go Januszem) złożył hołd lenny królowi polskiemu Kazimierzowi Jagiellończykowi. Z badań profesora Krzysztofa Prokopa dowiadujemy się, że trzy lata później książę odsprzedał swoje lenno polskiemu królowi. Za Oświęcim i Kęty oraz 45 wsi monarcha zapłacił 50 tys. kop groszy praskich.
W 1856 r. w mieście otwarto dworzec kolejowy. Mieszkańcy miasta byli dumni z łączności kolejowej z resztą kraju. Czy ktoś mógł sobie wyobrazić, jak zostanie ona niecały wiek później wykorzystana przez niemieckich okupantów?
Czytaj więcej
Z okazji 80. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz-Birkenau publikujemy fragment zebranych przez Arkadiusza Lorenca wspomnień Żydów, którzy uniknęli śmierci w czasie Zagłady – zorganizowanej i przeprowadzonej przez hitlerowskie Niemcy. Przetrwali w ukryciu.
„Miasto przestępców”
W 1918 r. Oświęcim znalazł się w granicach odrodzonej Polski jako miasto powiatowe w województwie krakowskim. Na jego obrzeżach znajdowały się koszary artylerii konnej, które Niemcy już w 1939 r. planowali przekształcić w duże więzienie dla polskich więźniów politycznych. Z początku plany zakładały założenie w tym miejscu jakiegoś obozu przejściowego dla więźniów deportowanych do Niemiec. Autor tego pomysłu, inspektor policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa w SS-Nadregionie „Sudost”, Oberführer Arpad Wigand, przekonał swoich przełożonych, że oświęcimskie koszary są miejscem idealnym dla zbudowania ośrodka „kwarantanny” dla więźniów. Jako atut wskazywał dobry węzeł kolejowy, łączący Oświęcim z Generalną Gubernią i Śląskiem. Sugerował, że od głównej linii wiodącej do dworca miejskiego można zbudować bocznicę prowadzącą do wyizolowanej stacji obozowej. Okolica była słabo zalesiona, co uznano za zaletę w przypadku ewentualnego poszukiwania zbiegłego więźnia.