Latem Polska festiwalem stoi. Do tylko pozornie utrwalonego tableau festiwalowego każdego roku dopisywane są kolejne. Nadają one swoistego poloru lokalnym społecznościom i organizującym je miastom. Uatrakcyjniają regionalny pejzaż kulturalny, przyciągając wielbicieli z całego kraju. Związek tych ostatnich ze „swoim” festiwalem przypomina relację wierności zachodzącą między piłkarskimi kibicami a klubowymi wybrańcami ich serc.
Genius loci – inaczej nie da się wyjaśnić fenomenu Kazimierza nad Wisłą. Tego Dolnego, tak nazwanego w odróżnieniu od semantycznego bliźniaka, dziś przyklejonego do Krakowa. Na czym polega ów genius loci? Jakakolwiek próba wyjaśniania nie ma sensu. To tak, jakby odważyć się na zanalizowanie boskości Kaplicy Sykstyńskiej lub składowych pierwszego pocałunku. W ten sposób Kazimierz dzieli los niewytłumaczalnej magii miasteczek europejskiego południa. Od francuskich Vézelay i Rocamadour, przez włoskie Portofino czy Bellagio na jeziorze Como, po hiszpańskie Besalú i Potes w górach Kantabrii. Wszędzie cuda architektury splatają się z magią natury i współgrają z atmosferą miejsca. W Kazimierzu polsko-żydowska przeszłość wraz z nietuzinkowością osobowości, jakie go współtworzyły, dorzucają kolejnych promieni magii, której ulegamy.
Czytaj więcej
– W Polsce nastąpił przełom. Rytm koncertów wyznaczają małe ojczyzny, małe miejscowości – przekon...
„Te wzgórza i te jary lecące ku Wiśle, te wielkie misy glinkowe pomiędzy wzgórzami, wysłane szumiącym zbożem, a gdzieś w środku, w samym najcieplejszym najzieleńszym zaułku na błoniu nadrzecznym, z trzech stron osłonięte, jedną stroną nachylone ku Wiśle miasteczko”. Maria Kuncewiczowa jako jedna z nielicznych zgłębiała tajemnicę kazimierzowskiego uniwersum i przekładała ją na język literatury.
Kochanka Kazimierza Wielkiego
Uwodzący czar Kazimierza zwielokrotniała ludzka wyobraźnia. Czyż to nie ona wykreowała postać żydowskiej Esterki? Dziś nawet studenci historii nie znają imion żon naszego giganta na tronie. Ale powszechna znajomość imienia kochanki Kazimierza Wielkiego jak słup milowy wiedzy historycznej w narodzie wznosi się tuż obok bitwy grunwaldzkiej i triumfu Sobieskiego pod Wiedniem. Ostatni koronowany Piast, genialny umysł polityczny, tak był spragniony osobistego szczęścia i nadziei na męskiego potomka, że odważył się na bigamię do kwadratu. Trzecią żonę poślubił przed ołtarzem za życia dwóch poprzednich, legalnych i nierozwiedzionych małżonek. A mimo to najpiękniejsza z córek kazimierskiego krawca Rafaela, biegła ponadto w magii i zielarstwie, zawróciła mu głowie. Męskie potomstwo tej pary wychowywano w religii katolickiej, żeńskie w mojżeszowej. Niejaki Marcin Baryczka, wielebny kanonik wawelskiej katedry, upublicznił grzeszne życie króla i zagroził mu kościelną karą. W monarsze odezwało się dziedziczne piastowskie okrucieństwo. Odważny kanonik następnej nocy został skazany i przez dworzan utopiony w Wiśle. Niewykluczone jednak, że narodowy kronikarz Jan Długosz żydowską nałożnicę wymyślił, a wielebny Baryczka skończył w Wiśle za przystawianie królowi do lustra małżeńskiej zdrady z inną nałożnicą. Jeśli nawet tak było, to Esterka zaczęła żyć własnym życiem. Wdarła się do malarstwa, literatury i popkultury. O „żydowskiej królowej” rozpisywali się Józef Ignacy Kraszewski, Szalom Asz i Josef Agnon, noblista z 1966 r. Ale topową powieść, zakotwiczoną w realiach Kazimierza, napisał Nachum Majer Szajkiewicz, spec od XIX-wiecznych brukowców.