Właściwie nie wiadomo, dlaczego Wiekuisty (tak się kazał nazywać) wybrał właśnie jego. Utarło się sądzić, że Mojżesz był naznaczony od początku, że już owa łódka z sitowia, którą matka przyszłego przewodnika spuściła na spokojne wody Nilu, była zapowiedzią jego szczególnego losu, a fakt, że egipska księżniczka wyłowiła dziecko i przyjęła je na wychowanie, był tylko potwierdzeniem wyjątkowości przeznaczenia. A to błąd!
Bez większego ryzyka można bowiem założyć, że w Egipcie faraonów, gdzie nie było zapewne wielu ochronek, kraj zaś dysponował tylko jednym, szerokim i mokrym szlakiem komunikacyjnym, puszczanie z falami Nilu niechcianych dzieci było praktyką dość powszechną. Łaskawa rzeka niosła porzucone potomstwo w ręce bezdzietnych fellachów albo wprost w paszcze (wtedy przestawała być łaskawa) zgłodniałych krokodyli lub hipopotamów. Rodzice, choć pewnie częściej samotna matka, mogli po spuszczeniu dziecka na fale rzeki odmówić krótką modlitwę do bóstw i wrócić do domu ze spokojnym przekonaniem, że oto oddali dziecko w ręce opatrzności. Sprawa przestawała w ten sposób być ludzką i stawała się boską. Wątek ów pojawia się w egipskiej mitologii i z niej zapewne przeniósł się do Księgi Wyjścia.
Oto więc płynie z falami Nilu przyszły prawodawca. Boski polemista. Kazuista, który narzuci prawo krępujące życie swego narodu najbardziej szczegółowym w historii systemem nakazów i zakazów. Płynie ten, który jak nikt inny będzie potrafił bronić swoich przed majestatem albo bezprzykładnie ich karać. Ów przyszły starzec, który jeszcze nie wie, że za ich grzechy tylko spojrzeć będzie mógł ze szczytu góry Nebo na upragniony Kanaan. Tylko spojrzeć, bo dzieląc winy swojego ludu, nie będzie mógł z wyroków boskich wejść w granice Kanaanu żywy. I którego grób przepadnie gdzieś w Moabie, pozostając dla ludu po wsze czasy zakrytym. Jedyny z patriarchów bez nagrobka! Pewnie największy. Ale to przyszłość. Teraz kolebie się w wiklinowym koszyku, powierzony przez matkę ciepłym wodom Nilu. Na brzegu przyczajona kryje się jednak jej siostra, by sprawdzić, co się stanie z dzieckiem. Cóż się ma stać? Biblista dawno to rozstrzygnął. Do brzegu wędruje egipska księżniczka. Znajduje dziecko. I postanawia je wychować, na mamkę zaś wybiera, dzięki sprytnej podpowiedzi przypadkowo (sic!) obserwującej rzekę Hebrajki, biologiczną matkę dziecka.
Kim był Mojżesz?
Trudno widzieć go inaczej, niż chce tradycja. Godny starzec z wysokim czołem i orlim nosem. Z laską w ręku. Wysoki, dumny, dostojny. Rządzi wszak całą ludzkością! Jest pośrednikiem między Wiekuistym a Narodem Wybranym. Wiekuisty może doświadczyć każdego, Mojżesz zaś jako jedyny człowiek na świecie ma na Niego wpływ. Świetnie to wie. Ma poczucie siły, świadomość swej wyjątkowej pozycji. Ale skąd się ona wzięła? Dlaczego właśnie on?
Księga Wyjścia jest dość oszczędna w kwestii początków kariery Mojżesza: „I poszedł był pewien mąż z domu Lewi i pojął córkę Lewiego. I poczęła owa niewiasta i urodziła syna; a widząc, jak był pięknym, ukrywała go przez trzy miesiące”. Po owych trzech miesiącach, jak wiadomo, wydarzył się epizod z koszykiem i falami Nilu.