Jeśli ktoś żywi przekonanie, że archeologia podwodna to młoda dyscyplina, jest w błędzie. Nawet jeśli włożyć między bajki wyczyny Aleksandra Wielkiego opuszczającego się w głębiny w szklanej klatce, i tak korzenie tej dyscypliny sięgają starożytności, już wtedy nurkowie starali się wydobywać jak najwięcej cennych towarów ze statków, które zatonęły blisko brzegów, w płytkich wodach. Proceder ten „tlił się" nieustannie w toku dziejów, jednak ogromnej dynamiki nabrał w XVI i XVII wieku, gdy z Nowego Świata, z hiszpańskich posiadłości po zachodniej stronie Atlantyku, żaglowce zaczęły przywozić złoto i srebro na Półwysep Iberyjski. Bardzo wiele spośród tych żaglowców poszło na dno w regionie Morza Karaibskiego. Stanowiły nieodpartą pokusę dla amatorów szybkiego i łatwego wzbogacenia się. Jednak to nie nurkowie byli tymi, których wzbogacały wraki.