Japończycy zwali je „ianfu", czyli pocieszycielkami. Tysiące tych kobiet w trakcie wojny miało za zadanie świadczyć usługi seksualne żołnierzom imperium. Choć ofiarami takiego procederu były dziewczęta niemal ze wszystkich krajów i terytoriów kolonialnych okupowanych przez Japończyków, to współorganizatorów systemu wojskowej prostytucji ścigał po II wojnie światowej jedynie holenderski wymiar sprawiedliwości – i to na bardzo małą skalę. Dopiero po upływie kilku dekad, w momencie gdy ostatni świadkowie umierają, drażliwa kwestia wojennej prostytucji oraz niewolnictwa seksualnego stała się punktem zapalnym w relacjach Japonii z Koreą Płd. oraz (w dużo mniejszym stopniu) z innymi dawniej okupowanymi przez cesarstwo ziemiami. Nasycone emocjami, oddziałujące na wyobraźnię mężczyzn oraz lęki kobiet, historie o seksualnym upodleniu przez okupanta stały się bronią w ideologicznej wojnie. Japonia, ze zrozumiałych względów, nie chce ich przypominać. Korea robi z nich jeden z filarów swojego nacjonalizmu. Feministki wplatają je w swój dogmat o złej patriarchalnej kulturze. W takiej atmosferze jakiekolwiek krytyczne badania dotyczące historii „ianfu" i wojskowej prostytucji są łatwo przemilczane. A historia ta nie jest przecież czarno-biała, jak to przedstawiają oficjalne narracje. Spora część pocieszycielek nie była bowiem seksualnymi niewolnicami, a system wojskowej prostytucji nie mógłby istnieć na tak dużą skalę bez wsparcia tysięcy lokalnych kolaborantów i kolaborantek.
Najbardziej poszukiwany towar
Fala gwałtów dokonywanych przez japońskich żołnierzy w trakcie inwazji na Chiny rozpoczętej latem 1937 r. zszokowała nie tylko chińskich cywilów i zachodnich obserwatorów, ale również japońskich dowódców. Gwałty były dla nich przede wszystkim oznaką niebezpiecznego upadku dyscypliny. Żołnierz gwałciciel szukający swojej ofiary oddalał się od oddziału, narażał się na zranienie przez broniącą swej cnoty dziewczynę, na lincz dokonany przez wściekłych chłopów czy choćby na zarażenie chorobą weneryczną. Starsi oficerowie pamiętali, że japoński korpus ekspedycyjny walczący z bolszewikami na Syberii w latach 1918–1922 został zdziesiątkowany głównie przez choroby przenoszone drogą płciową. Przemoc seksualna niepotrzebnie też antagonizowała cywilów.
Generał Naosaburo Okabe, dowódca armii Chin Północnych, pisał w lipcu 1938 r. do podległych mu jednostek: „Gwałty wzbudziły antyjapońskie nastroje o nieoczekiwanej intensywności. (...) Są one nie tylko czynami nielegalnymi (...), ale też podkopują porządek publiczny i kompromitują w całości działania armii. Trzeba je poczytać za akty zdrady, które zagrażają narodowi. (...) Każdy dowódca, który nie weźmie pod uwagę tych rozkazów, zasłuży na określenie mianem nielojalnego poddanego. (...) Obok ścisłej kontroli zachowania poszczególnych żołnierzy, dostarczenie ułatwień w kwestii zaspokojenia potrzeb seksualnych najszybciej, jak to możliwe, nosi znamiona najwyższej konieczności".
Łatwy dostęp do usług prostytutek miał więc w opinii japońskich dowódców przede wszystkim powstrzymać falę przemocy seksualnej. Wojsko nie chciało jednak, by żołnierze rozchodzili się po domach publicznych dostępnych dla cywilów. Tego typu przybytki bywały przecież gniazdami szpiegostwa, narkomanii czy czarnorynkowej spekulacji. Uznano więc, że idealnym rozwiązaniem będzie zapewnienie żołnierzom dziewczyn bezpośrednio w koszarach, na warunkach ustalanych przez armię i kontrolowanych przez wojskową bezpiekę.
Tego typu domy publiczne przeznaczone dla japońskich wojskowych eksperymentalnie tworzono już w 1932 r. w Szanghaju. Od zimy 1937 r. zaczęły one powstawać na większą skalę przy japońskich wojskach okupujących Chiny. W grudniu 1937 r. przystąpiono do organizacji tego typu przybytków w Nankinie, mieście, w którym dopiero co doszło do masakry cywilów i fali gwałtów dokonanych przez żołnierzy japońskich. W organizacji domów publicznych japońskim wojskowym pomagały wówczas miejscowe organizacje humanitarne: Czerwona Swastyka oraz... amerykańscy protestanccy misjonarze, którzy wcześniej ciskali gromy na miejscowy seksbiznes. Teraz uznawano takie przybytki za sposób na ograniczenie przemocy seksualnej i uchronienie wielu dziewczyn od gwałtów.