Antoni Fertner - Najzabawniejszy staruszek

Gdy w 1908 r. Antoni Fertner zagrał w pierwszym polskim filmie, miał już 34 lata. Jednak na prawdziwą sławę musiał jeszcze poczekać, bo w historii kina i teatru zapisał się jako „najzabawniejszy i najbardziej elegancki staruszek”.

Publikacja: 13.06.2025 04:37

Antoni Fertner występował z największymi gwiazdami przedwojennego polskiego kina, m.in. z Eugeniusze

Antoni Fertner występował z największymi gwiazdami przedwojennego polskiego kina, m.in. z Eugeniuszem Bodo. Na zdjęciu: kadr z filmu „Jaśnie pan szofer” (1935 r.)

Foto: Filmoteka Narodowa

Wszystko w życiu Antoniego Fertnera działo się stosunkowo późno: oszałamiający sukces i popularność zdobył po sześćdziesiątce, szczęście rodzinne – dopiero z trzecią żoną, a syna doczekał się w wieku 76 lat! Odszedł z tego świata 16 kwietnia 1959 r., w wieku 85 lat, mając na swym koncie blisko 500 ról teatralnych i kinowych. W czasie II wojny światowej w okupowanej Warszawie wbrew zakazowi konspiracyjnego ZASP-u występował w jawnych teatrach Niebieski Motyl, Złoty Ul, Wodewil i Nowości, co praktycznie uniemożliwiło mu powrót na warszawską scenę po zakończeniu wojny i położyło się cieniem zarówno na jego wcześniejszym dorobku, jak i na ostatnich latach zawodowej drogi. Dziś jednak podziwiamy go przede wszystkim za jego niezapomniane, choć zwykle drugoplanowe role w przedwojennych filmach, by wymienić tylko „Antka policmajstra” (1935 r., jako gubernator), „Ada! To nie wypada!” (1936 r., Dziewanowski – ojciec Ady) czy „Papa się żeni” (1936 r., jako baron). Jeszcze przed kinowym boomem, w styczniu 1931 r., prezydent Rzeczypospolitej Ignacy Mościcki nadał Fertnerowi Złoty Krzyż Zasługi jako „artyście dramatycznemu w Warszawie, za dokonania na polu sztuki scenicznej”, a w sierpniu tegoż roku przyznano mu za działalność artystyczną francuską Legię Honorową. Wraz z rozwojem kina dźwiękowego X muza dostrzegła ogromny potencjał komediowy drzemiący w Fertnerze: w sumie w latach 1934–1939 zagrał w 20 filmach, jego popularność osiągnęła apogeum. A przecież zamiast aktorem mógł zostać cukiernikiem z Częstochowy…

Czytaj więcej

Aleksander Hertz. Twórca polskiej kinematografii

Wesolutki syn cukiernika

Przodkowie Antoniego Dezyderiusza Fertnera do Częstochowy przybyli w pierwszej połowie XIX w. z Rothwasser w Austrii. Najprawdopodobniej mieli czeskie korzenie. Pradziadek Antoniego – Karol – był miedziorytnikiem i malarzem, który przy ul. Wieluńskiej miał swój sklep z towarami dla pielgrzymów (o czym wspomina przewodnik po mieście z 1860 r.). Podobną drogę wybrał jego syn Roman, który został stalorytnikiem i litografem oraz kierownikiem szkoły rysunku przy częstochowskim cechu rzemieślników. Natomiast Teofil, ojciec przyszłego aktora, stał się artystą w zupełnie innej branży – był cukiernikiem, a jego wypiekami zachwycali się zarówno mieszkańcy Częstochowy, jak i tłumy pielgrzymów przybywających na Jasną Górę. Stabilna sytuacja materialna umożliwiła Teofilowi założenie rodziny: w listopadzie 1860 r. ożenił się z Eleonorą Pleszyńską. O okolicznościach narodzin ich syna Antoniego możemy przeczytać w spisanych przez aktora „Podróżach komicznych” (ukazały się w 1960 r. nakładem Wydawnictwa Literackiego).

Jak sam po latach zanotował, 23 maja 1874 r. „urodziłem się wesolutki i do tego bardzo młodo. Nawet nie pamiętam już, kiedy. Jeśli płakałem, to jedynie ze śmiechu. (…) Zanim się urodziłem, w domu panował smutek. No cóż – do tej pory rodzice musieli się kontentować tylko córkami. I to aż trzema! Nie wiem, czy wmieszała się w te sprawy Matka Boska Częstochowska, ale wkrótce urodził się długo oczekiwany syn. Chyba w nagrodę za mękę z dziewczętami. Syn – to ja. Przypominam sobie, że na tak radosny widok wszyscy zgromadzeni przy matce krewni zakrzyknęli: – O, mamy już Antosia! Uśmiechnąłem się ze względów towarzyskich. Byłem bowiem dziecięciem towarzyskim od samego urodzenia. (…) A zresztą nastrój, jaki zapanował od tego dnia, nie mógł być jeszcze zmącony jasnowidzeniem, iż wybiorę zawód aktora. Choć działo się to pod Jasną Górą”. Fertner miał wyjątkowe poczucie humoru.

Co ciekawe, Antoni jako dziecko nie przejawiał zdolności aktorskich, za to wyróżniał się wśród rówieśników umiejętnościami matematycznymi. Ponoć jako jedyny w klasie gimnazjalnej rozwiązywał bez problemu wszystkie zadania z podręcznika do matematyki. Sielskie dzieciństwo przerwała jednak śmierć rodziców – Antoni wraz z siostrami przeprowadził się do rodziny w Piotrkowie. Warto odnotować, że tam po raz pierwszy zetknął się z teatrem, gdzie dorabiał jako… klakier. Aby zdobyć konkretny i dobrze płatny zawód, przeniósł się do Warszawy. Tam na początku lat 90. XIX w. rozpoczął studia w Wyższej Szkole Handlowej im. Leopolda Kronenberga, jednak studiów tych nie ukończył, ponieważ zapragnął zostać aktorem. Rozpoczął więc naukę w Klasie Dykcji i Deklamacji działającej wówczas przy Warszawskim Towarzystwie Muzycznym. Swoje pierwsze doświadczenia aktorskie zdobywał na prowincji (w Lublinie, Puławach, Miechowie, Słomnikach i Proszowicach). Do Warszawy powrócił w 1894 r., ale nie od razu do teatru, przez pół roku bowiem pracował jako urzędnik Izby Obrachunkowej, kontynuując równocześnie naukę aktorstwa. W 1895 r., po ukończeniu szkoły przez Fertnera, Michał Wołowski – zasłużony dyrektor łódzkich teatrów – zaangażował go na okres letni do ogródkowego teatrzyku Wodewil. Aktor występował w trupie Wołowskiego przez cztery następne sezony. „Ostatnie dwa lata dziewiętnastego wieku upłynęły Fertnerowi na podróżach, zaangażowała go bowiem do swojego zespołu słynna wówczas gwiazda operetki Adolfina Zimajer. Przemierzył z jej zespołem sporą część Rosji” (za: www.culture.pl).

Antoś, Antosza, Antoni

Po powrocie z Rosji do Warszawy występował w tamtejszym Teatrze Ludowym, którego dyrektorem był wówczas Marian Gawalewicz. Teatr – założony przez Kuratorium Trzeźwości – mieścił się w ujeżdżalni warszawskiej żandarmerii przy ul. Ciepłej. Podczas dnia budynek był wykorzystywany przez konie żandarmerii, później ustawiano krzesła i rozpoczynały się próby aktorskie, a wieczorem odbywały się przedstawienia. Warto odnotować, że Antoni Fertner zadebiutował na scenie Teatru Ludowego 30 maja 1901 r. rolą Jojnego Firułkesa w „Małce Szwarcenkopf” według Gabrieli Zapolskiej.

W 1902 r. dostał angaż w Teatrze Farsy i Operetki, który prowadził Ludwik Śliwiński. Był to teatr rządowy, co otworzyło mu drogę do dalszej kariery; grywał również w Teatrze Rozmaitości. W 1908 r. przyjął od Jakuba Jasińskiego, właściciela pierwszego w Warszawie kina „Oaza”, propozycję występu w niemym filmie, którego został także współscenarzystą. „Antoś po raz pierwszy w Warszawie” powstał w kilka dni, a jego premiera odbyła się 22 października 1908 r. Popularność filmu przełożyła się na popularność samego aktora grającego główną rolę. Fertner stał się rozpoznawalny wśród szerokiej publiczności.

W życiu osobistym Fertnera bardzo ważny okazał się rok 1911. Wtedy bowiem rozwiódł się ze swą pierwszą żoną, pochodzącą z Piotrkowa Kazimierą Matyldą Habrowską, poślubił zaś poznaną w warszawskiej Klasie Dykcji i Deklamacji Helenę Pawłowską. W tym samym roku urodziła się córka Antoniego i Heleny (niestety, zmarła w wieku 22 lat; jej grób znajduje się na warszawskich Powązkach).

Fertner – niski, korpulentny, o twarzy dziecka – zdawał się uosabiać dobroduszność i zadowolenie z ż

Fertner – niski, korpulentny, o twarzy dziecka – zdawał się uosabiać dobroduszność i zadowolenie z życia. Na zdjęciu: z Janiną Wilczówną w filmie „Bolek i Lolek” (1936 r.)

Foto: NAC

Przed wybuchem I wojny światowej Antoni Fertner odkupił ze wspólnikami kino Oaza, które – ze względu na sytuację polityczną – szybko popadło w kłopoty finansowe: „panowie na »Oazie« próbowali ratować kino za pomocą drobniaków (!). W czasie wojny brakowało bowiem monet. Fertner poprosił o pomoc swojego kolegę, który pracował w banku. Codziennie rano rozmieniał u przyjaciela banknoty. Po mieście szybko rozeszła się wieść, że w »Oazie« kasjerzy wydają drobniakami. Warszawiacy zaczęli więc kupować bilety do kina tylko po to, by dostać resztę w monetach” (za: www.film.onet.pl). Fertner, zmuszony do zamknięcia kina, wraz z żoną i córką wyjechał do Kijowa, a następnie do Petersburga i Moskwy, gdzie grał m.in. w antyniemieckich sztukach. Zwrócił tam na siebie uwagę szefa moskiewskiej wytwórni kinematograficznej Aleksandra Chanżonkowa, który zaproponował mu występy w kręconych w Moskwie filmach. Po sukcesie komercyjnym pierwszego filmu Chanżonkow zaoferował Fertnerowi stały kontrakt. Później aktor zmienił wytwórnię filmową, podejmując współpracę z firmą Edwarda Puchalskiego i wciąż kręcąc farsowe filmy o losach dobrodusznego fajtłapy Antoszy (m.in. „Antosza strażak”, „Antosza w balecie”, „Antosza u wróżki”). Przyniosły mu one ogromną popularność w Rosji. W swych wspomnieniach napisał: „Prawie co drugi przechodzień moskiewskich ulic witał mnie, jak dobrego znajomego. Prasa obwieściła, że w komedii filmowej zasłużyłem sobie na miano pioniera rosyjskiej kinematografii. Czułem się zupełnie, jak właściciel Moskwy… W każdym razie – właściciel uśmiechu. Była to mierzona wielu kilometrami podróż komiczna na taśmie filmów”.

„Absolut humoru, demon komizmu”

Nim stał się arcymistrzem humoru w przedwojennym kinie dźwiękowym, wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości powrócił do Warszawy. A ponieważ w przeciwieństwie do większości ówczesnych rodzimych filmowców miał już duże doświadczenie w branży, w latach 20. XX w. zagrał zaledwie w trzech filmach, otwarcie bowiem krytykował środowisko za brak profesjonalizmu. Od października 1923 r. do 1926 r. był dyrektorem Teatru Letniego, a ponadto w latach 1926–1927 prowadził wraz z Mieczysławą Ćwiklińską Teatr Ćwiklińskiej i Fertnera (choć w rzeczywistości teatrem tym rządzili Jerzy Boczkowski i Seweryn Majde – dyrektorzy administracyjni). Niestety, przedsięwzięcie się nie powiodło, aktor wrócił więc do Teatru Letniego.

Był uwielbiany przez publiczność, ponieważ jego vis comica opierała się na jego fizyczności: niski, korpulentny, o twarzy dziecka z przyczepionym szerokim uśmiechem, zdawał się uosabiać dobroduszność i zadowolenie z życia. Pod tą przyjazną maską skrywał właściwą naturę tworzonych przez siebie postaci: ludzi chytrych, przebiegłych, umiejących sobie radzić w każdej życiowej sytuacji. Ponoć Leon Schiller miał o nim powiedzieć: „absolut humoru, demon komizmu, wszelki pedantyzm rozbrajający”.

Ci, którzy oglądali cykl telewizyjny „W starym kinie”, kojarzą Antoniego Fertnera jako przezabawnego starszego pana z brzuszkiem, o dobrotliwym uśmiechu i nienagannej dykcji. Sceny z jego udziałem to była eksplozja humoru. Najśmieszniej się złościł: groźnie marszczył brwi, a przez zaciśnięte zęby wydobywał z siebie złowieszczy gulgot, zaciskał pięści i przewracał oczami. Widzowie pękali ze śmiechu. Pierwszym dźwiękowym filmem, w którym zagrał, była komedia „Romeo i Julcia” (1933 r.). Później Fertner partnerował m.in. swojej dobrej znajomej Mieczysławie Ćwiklińskiej oraz Eugeniuszowi Bodo, Aleksandrowi Żabczyńskiemu czy Adolfowi Dymszy – największym gwiazdom ówczesnego polskiego kina. Bywali oni u Fertnera na przyjęciach w jego „Willi pod kogutkiem” w podwarszawskiej Radości (ponoć nazwę dzielnicy wymyślił sam aktor).

Antoni Fertner (1874–1959) – aktor komediowy, zagrał ok. 500 ról teatralnych i filmowych

Antoni Fertner (1874–1959) – aktor komediowy, zagrał ok. 500 ról teatralnych i filmowych

Foto: NAC

Niestety, tę sielankę i brawurową (choć późną) karierę przerwał wybuch II wojny światowej. Jak już wspomniałam, okupację spędził Fertner w Warszawie, grając w jawnych teatrach, podobnie jak np. Adolf Dymsza. Dla obu przedwojennych gwiazd źle się to skończyło – obaj aktorzy dostali zakaz występowania na warszawskich scenach. „Osoba Antoniego Fertnera i wyreżyserowane przez niego przedstawienie »Wesela Fonsia« symbolicznie zamykają dzieje warszawskich jawnych teatrów. Premiera odbyła się bowiem 30 lipca 1944 r.” (za: www.culture.pl), a zatem w dzień poprzedzający wybuch powstania warszawskiego.

W listopadzie 1944 r. zmarła druga żona Fertnera, nie dziwi więc, że aktor od 1945 r. zamieszkał na stałe w Krakowie. Co prawda na krótko związał się z łódzkim teatrem Gong, reżyserował też w 1947 r. w teatrze lubelskim (m.in. farsę „Ostrożnie! Świeżo malowane” – wielki kasowy przebój przedwojennych teatrów), ale od 1947 r. aż do końca kariery zawodowej występował w Krakowie: w Starym Teatrze oraz Teatrze im. Słowackiego. Jego najwybitniejsza rola z tego okresu to zagrany w 1947 r. w Teatrze im. Słowackiego hipochondryk Argan w „Chorym z urojenia” Moliera, natomiast ostatnią rolą był profesor Orliński w „Maturzystach” Zdzisława Skowrońskiego z 1955 r. Za swoje osiągnięcia otrzymał w 1954 r. Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, Nagrodę Państwową zaś – za działalność artystyczną w pierwszym powojennym dziesięcioleciu. Pomimo sukcesów na deskach teatrów do kina już nie powrócił. Ale najważniejszą życiową rolę miał jeszcze przed sobą.

Późne szczęście Fertnera

9 października 1950 r. urodził się Antoni Fertner junior, też przyszły aktor, który na stałe mieszka w Szwecji. Syn Antoniego Fertnera oraz Janiny Zaleskiej, którą aktor poślubił dopiero 17 marca 1958 r. – czyli na rok przed swoją śmiercią – opowiedział na łamach częstochowskiego wydania „Gazety Wyborczej” o swoich doświadczeniach z ojcem. Na stronie internetowej e-teatr.pl możemy przeczytać: „Otóż tego wieczora, kiedy miałem się urodzić, wszystko było jak zwykle… tylko nagle około godziny dziesiątej odeszły wody. Mama pojechała do szpitala, Tata dobrnął do końca spektaklu. Potem poszedł z Ludwikiem Solskim na kolacyjkę [mowa o wielkim Solskim, nestorze polskiej sceny; był o 19 lat starszy od 76-letniego wówczas Fertnera – przyp. red.], a rano do szpitala. W papierach odnotowano z datą 8 października: »Przywieziono kobietę w trakcie porodu o godzinie 22.40«. Ta data znalazła się w mojej metryce, chociaż urodziłem się dziesięć po drugiej w nocy, czyli już w następnej dobie. W ten sposób zadebiutowałem w komicznym świecie mojego Ojca. Ale wracajmy do poranka, kiedy w szpitalu pojawili się Fertner i Solski. Położna wybiegła z egzaltowanym krzykiem »Mistrzu! « i… zastygła. Osłupiała, przenosiła wzrok z jednego na drugiego. Tata nie wytrzymał (inaczej nie byłby sobą) i palnął: – Solski pomagał… To znany dowcip, w Krakowie wszyscy powtarzają go do dziś”.

Czytaj więcej

Kim jest ostatnia statystka z „Zapomnianej melodii”

Z opowieści syna dowiadujemy się też, że aktor do końca kariery był szalenie przesądny – ponoć największego scenicznego pecha przynoszą artyście… pawie pióra. I to Janina Zaleska była tą, która dbała, by Antoni w dniu premiery nie ujrzał żadnych pawich piór, a jeśli tak się zdarzyło, zawsze miała przy sobie tekst sztuki (należało wówczas rzucić na ziemię kartki scenariusza i podeptać je – koniecznie lewą nogą); dbała także o to, „żeby chusteczka wystawała z butonierki jak należy, a muszka nie odstawała”. W ostatnich latach zawodowej aktywności aktora Janina była jego największą podporą.

Antoni Fertner, jak przystało na syna przedwojennego cukiernika, miał jedną skrywaną słabość – słodycze, które „jadało się poza domem, na mieście”. Jego syn tak to wspomina: „w Literackiej bywaliśmy codziennie. Tata zamawiał herbatę i ciastko. Ponczowe, a gdy go nie było – eklerkę. (…) Wizyty w cukierni odbywaliśmy incognito, w tajemnicy przed Mamą. – Bo jak się wyda, że chodzimy na ciastko z ponczem, mama spuści nam lanie! Pamiętaj, nie zdradź się – przestrzegał Tatuś. (…) Cóż, miałem bardzo wesolutko, ale tylko jako bardzo młody człowiek. Wszystko skończyło się 7 lutego 1959 r., kiedy Tatuś wstając z fotela pośliznął się i złamał nogę w biodrze. Rano dowiedziałem się, że pogotowie zabrało Go do szpitala. Wrócił, ale tylko po to, żeby móc umrzeć w domu”. Antoni Fertner, ten „najzabawniejszy i najbardziej elegancki staruszek”, został pochowany w Krakowie na cmentarzu Rakowickim w Alei Zasłużonych.

Wszystko w życiu Antoniego Fertnera działo się stosunkowo późno: oszałamiający sukces i popularność zdobył po sześćdziesiątce, szczęście rodzinne – dopiero z trzecią żoną, a syna doczekał się w wieku 76 lat! Odszedł z tego świata 16 kwietnia 1959 r., w wieku 85 lat, mając na swym koncie blisko 500 ról teatralnych i kinowych. W czasie II wojny światowej w okupowanej Warszawie wbrew zakazowi konspiracyjnego ZASP-u występował w jawnych teatrach Niebieski Motyl, Złoty Ul, Wodewil i Nowości, co praktycznie uniemożliwiło mu powrót na warszawską scenę po zakończeniu wojny i położyło się cieniem zarówno na jego wcześniejszym dorobku, jak i na ostatnich latach zawodowej drogi. Dziś jednak podziwiamy go przede wszystkim za jego niezapomniane, choć zwykle drugoplanowe role w przedwojennych filmach, by wymienić tylko „Antka policmajstra” (1935 r., jako gubernator), „Ada! To nie wypada!” (1936 r., Dziewanowski – ojciec Ady) czy „Papa się żeni” (1936 r., jako baron). Jeszcze przed kinowym boomem, w styczniu 1931 r., prezydent Rzeczypospolitej Ignacy Mościcki nadał Fertnerowi Złoty Krzyż Zasługi jako „artyście dramatycznemu w Warszawie, za dokonania na polu sztuki scenicznej”, a w sierpniu tegoż roku przyznano mu za działalność artystyczną francuską Legię Honorową. Wraz z rozwojem kina dźwiękowego X muza dostrzegła ogromny potencjał komediowy drzemiący w Fertnerze: w sumie w latach 1934–1939 zagrał w 20 filmach, jego popularność osiągnęła apogeum. A przecież zamiast aktorem mógł zostać cukiernikiem z Częstochowy…

Pozostało jeszcze 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Uchodźcy na całym globie – niekończąca się historia
Historia świata
Lato w Pekinie
Historia świata
D-Day, czyli od sromotnej klęski w 1942 r. do wielkiego zwycięstwa
Historia świata
Moskiewski gambit – operacja „Feuerwerk”
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Historia świata
Tajemnice sarkofagów z Sakkary