Szpiegostwo i uczestnictwo w kontrrewolucyjnej organizacji antyradzieckiej – takie zarzuty usłyszał 23 maja 1937 r. Michaił Nikołajewicz Tuchaczewski, jeden z najważniejszych oficerów armii sowieckiej. Dzień wcześniej Tuchaczewski został aresztowany, a jego proces stał się jednym z elementów przygotowanej i przeprowadzonej przez Józefa Stalina wielkiej czystki, dzięki której chciał zdusić wszelką opozycję, sterroryzować społeczeństwo i wzmocnić swoją dyktatorską władzę. Stalin nieprzypadkowo wybrał Tuchaczewskiego. 17 lat wcześniej dyktator ZSRR był jego podwładnym na froncie walki z Polską, a generał (wykształcony jeszcze w czasach carskich) kwestionował kompetencje wojskowe Stalina. Postawa Stalina (nie chciał wykonywać rozkazów Tuchaczewskiego na froncie południowym) była jedną z przyczyn powodzenia słynnej polskiej kontrofensywy znad Wieprza, zakończonej Cudem nad Wisłą.
Mściwy Stalin nigdy nie zapomniał Tuchaczewskiemu ich wzajemnych animozji. Gdy po śmierci Lenina zdobył władzę i się umocnił, postanowił przystąpić do walnej rozprawy z tymi, do których nie miał zaufania. Marszałek był idealnym kandydatem na pierwszą ofiarę czystki w armii. Jego zatrzymanie nagłośniła komunistyczna prasa. Potem Tuchaczewski trafił do aresztu i po torturach przyznał się do wszystkich wyimaginowanych zarzutów. Dwa tygodnie później stanął przed sądem, a jego proces był jednym z głównych tematów przedstawianych przez sowiecką propagandę. 11 czerwca 1937 r. Kolegium Specjalne Sądu Najwyższego ZSRR pod przewodnictwem Wasilija Ulricha ogłosiło wyrok: śmierć przez rozstrzelanie. Wyrok został wykonany następnego dnia. Legenda głosi, że wymęczonego brutalnym śledztwem Tuchaczewskiego wyciągnięto z celi i zastrzelono na więziennym korytarzu. Marszałek nie miał złudzeń co do tego, jaki los go czeka. Widząc przed sobą pistolet, miał krzyknąć do komanda specjalnego NKWD: „Towarzysze, to nie do mnie strzelacie. Rozstrzeliwujecie Armię Czerwoną".
Okrutna ironia losu
W ten sposób 12 czerwca 1937 r. życie zakończył człowiek, który przez ostatnie dekady służył komunistycznej rewolucji. Padł ofiarą tych samych metod, które kilkanaście lat wcześniej usiłował zaszczepić na ziemiach polskich. Michaił Tuchaczewski, absolwent Aleksandrowskiej Szkoły Oficerskiej w Moskwie, chrzest bojowy przeszedł na froncie I wojny światowej i dostał się do niemieckiej niewoli. Udało mu się zbiec i okrężną drogą przez Skandynawię dostać do Petersburga, gdzie Lenin szykował już przewrót. Po krótkim urlopie wypoczynkowym wrócił do stolicy, w której właśnie bolszewicy objęli władzę. Tuchaczewski uważał, że jego oficerskim obowiązkiem jest lojalność wobec nowej rosyjskiej władzy. W odróżnieniu od wielu swoich kolegów nie przystąpił do armii białych, lecz rozpoczął służbę w tworzącej się właśnie Armii Czerwonej. Tam bardzo szybko awansował. Lenin i Trocki powierzyli mu stanowisko szefa 5. Armii Frontu Wschodniego, która pokonała najpierw admirała Kołczaka, potem współpracujących z nim Czechosłowaków, a później Antona Denikina.
Tuchaczewski stał się więc jednym z głównych autorów zwycięstwa komunistów w wojnie domowej. Zwycięstwo to okupiono setkami tysięcy zbrodni Armii Czerwonej i zniszczeniem ogromnych połaci Rosji i Ukrainy. Na zajmowanych ziemiach powstawały specjalne bolszewickie sądy i rady robotnicze, które zajmowały się burzeniem starego porządku i mordowaniem wszystkich przeciwników nowego reżimu. Lenin docenił swojego krwawego generała. Mianował go marszałkiem i wysłał na front zachodni, aby najpierw w Polsce, a potem w Niemczech i Francji wywołać światową rewolucję. Plan ostatecznie się nie powiódł, ale rzeczywistość wojny była taka sama jak wcześniej: tysiące brutalnych zbrodni, gwałty, profanacje kościołów, spalone wsie i miasta.
Tuchaczewski walczył za komunizm i komunizm w końcu go pokonał. Skończył z kulą w głowie w więzieniu na Łubiance, po sfingowanym śledztwie, torturach i pokazowym procesie, skazany za przestępstwa, których nigdy nie popełnił. Bolszewicka rewolucja pożarła swojego najwybitniejszego wojskowego.