22 lipca 1918 r. do Moskwy, gdzie mieściła się siedziba bolszewickiego rządu, dotarła szokująca wiadomość. Armia białych, dowodzona przez nieznanego nikomu oficera, wtargnęła do Symbirska i rozbiła w puch bolszewicki garnizon. Ta klęska miała też ogromne znaczenie propagandowe – było to w końcu rodzinne miasto Lenina, dlatego jego upadek mógł podkopać wizerunek komunistycznej władzy. „Symbirsk bronić do ostatniej kropli krwi" – rozkazał Jukums Vacietis, były szef ochrony Lenina, awansowany na dowódcę Armii Czerwonej. Dopiero po kilku dniach wywiad doniósł, że dowódca białych, który przegnał bolszewików z Symbirska, nazywa się Władimir Oskarowicz Kappel i zadaje czerwonym klęskę za klęską. „Czy tego Kappela nie da się przeciągnąć na naszą stronę?" – pytał zmartwiony Lew Trocki. Telegram z odpowiedzią nie przyszedł, bo kolejny atak białych pozbawił bolszewików środków łączności. Trocki miał się przekonać o zdolnościach wojskowych Kappela w krótki czas później i to w okolicznościach, których do końca życia się wstydził. Dopiero wówczas zrozumiał, że Kappel nigdy nie przystanie do bolszewików, bo to by oznaczało zdradę cara, a Kappel nie umiał zdradzać.
Człowiek, który w lipcu 1918 r. stał się utrapieniem Trockiego i Lenina, przyszedł na świat 28 kwietnia 1883 r. w rodzinie zubożałej arystokracji. Jego ojciec był oficerem armii rosyjskiej, zagorzałym monarchistą i marzył o tym, aby syn również związał swoje życie z wojskiem.
W 1899 r. Kappel – jako 16-latek – wstąpił do elitarnej Nikołajewskiej Szkoły Junkrów w Petersburgu, która kształcić miała przyszłe kadry oficerskie Imperium Rosyjskiego. Szkoła łączyła nauki wojskowe z przedmiotami z wiedzy ogólnej. Kadetom wpajano też dobre maniery i wychowanie patriotyczne, a to ostatnie oznaczało m.in. bezwzględną wierność carowi i wstręt do jakiejkolwiek polityki.
Dorastający Władimir Oskarowicz dzielił czas między wykłady, ćwiczenia polowe i dworskie bale. Na jednym z nich poznał Olgę Siergiejewnę, piękną córkę petersburskiego rzemieślnika. Czas i polityka wystawiły ich miłość na próbę. Wkrótce wybuchła wojna rosyjsko-japońska i młody podoficer został wysłany na front. Obronę przed atakującymi Japończykami przygotowywał tak profesjonalnie, a kontruderzenia tak błyskawicznie, że zwrócił na siebie uwagę dowódców. Do Petersburga wrócił w stopniu kapitana sztabowego, by szybko awansować na pułkownika i objąć dowództwo 347. pułku piechoty w I Armii Imperium Rosyjskiego. Nim to się stało, w petersburskiej cerkwi poślubił Olgę Siergiejewnę, z którą doczekał się dziecka. Tak rozpoczął się krótki i szczęśliwy okres w jego życiu, kiedy wypełniał rolę troskliwego ojca, wiernego męża i oddanego dowódcy. Ta ostatnia szybko przyniosła mu popularność. Kappel troszczył się o żołnierzy, osobiście interweniował, by na czas dostawali żołd, by mieli do dyspozycji medyka i leki, oraz by nigdy nie brakowało im mundurów, broni i amunicji. Podkomendnych traktował po ojcowsku, ale też z całą surowością. Im wyższy mieli stopień, tym surowiej byli traktowani.
„Polacy – jaki to wspaniały naród"
Wtedy też, w Petersburgu, zakochał się po raz drugi. W szkole junkrów i w jednostkach wojskowych podlegających dowództwu I Armii, służyło wielu Polaków. Kappel spędzał z nimi czas przy kartach, gorzałce, na uroczystych odprawach i ćwiczeniach. Imponowali mu kulturą, wykształceniem i umiejętnościami wojskowymi. „Polacy, jaki to wspaniały naród" – napisze później do Olgi w liście wysłanym z frontu Wielkiej Wojny. Olgę pokochał jako mężczyzna, Polaków – jako żołnierz.