18 marca 1942 r. Anders i jego szef sztabu płk Leopold Okulicki spotkali się ze Stalinem i komisarzem spraw zagranicznych Wiaczesławem Mołotowem. Sowiecki przywódca po raz pierwszy posłużył się kłamstwem o wpadnięciu jeńców w ręce niemieckie. Na stwierdzenie Andersa, który powiedział, że do tego czasu nie zjawili się oficerowie wywiezieni z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa, Stalin odpowiedział: „Ja już wydałem wszystkie rozkazy by ich zwolnić, mówią nawet, że są na Ziemi Franciszka Józefa, a tam przecież nikogo nie ma. Nie wiem gdzie są. Na co mam ich trzymać. Być może, że znajdują się w obozach na terenach, które Niemcy zajęli, rozbiegli się". Skontrowany przez Okulickiego, że Polacy wiedzieliby o pobycie oficerów pod okupacją niemiecką, Stalin odpowiedział ogólnikowym wykrętem, że wszystkich, z wyjątkiem szpiegów, zwolnił.
Przeczucie najgorszego
Po ewakuacji armii na Bliski Wschód wśród jej żołnierzy panowało przekonanie, że byłych współtowarzyszy niewoli już nie zobaczą.
W depeszy z lutego 1943 r. przedstawiciel rządu RP w Iraku Henryk Malhomme raportował do MSZ w Londynie, że żołnierze Andersa traktują tysiące oficerów i policjantów jako zgładzonych.
Za ich dusze zamówiono nawet mszę. Anders po wojnie wspominał, że i wówczas trudno jednak było mówić o pewności: „Dopiero wiosna 1943 r. miała odsłonić straszliwą tajemnicę światu, który usłyszał grozą dotąd przejmujące słowo: Katyń".
Wiadomość Radia Berlin z 13 kwietnia 1943 r. o odkryciu zwłok oficerów w Lesie Katyńskim wywołała w wojsku wstrząs, wzmacniając przekonanie żołnierzy o niemożliwości utrzymania niepodległości Polski w kompromisie ze Stalinem. Opinię taką, jak się okazało realistyczną, podzielał Anders, w przeciwieństwie do środowiska gen. Sikorskiego.