Kościół zbudowany w jedną noc

Biskup Ignacy Tokarczuk i wierni diecezji przemyskiej wznieśli kilkaset kościołów, kaplic, punktów katechetycznych bez uzyskania zgody władz komunistycznych

Aktualizacja: 07.01.2008 18:57 Publikacja: 07.01.2008 00:55

Kościół zbudowany w jedną noc

Foto: IPN

Red

6 października 1972 roku mieszkańcy wsi Piątkowa (obecnie w powiecie rzeszowskim), nie oglądając się na zezwolenia władz, rozpoczęli budowę kościoła. Jeszcze tego samego dnia na miejsce przybyli funkcjonariusze SB z Rzeszowa. Zastraszali i spisywali zebranych, niektóre osoby zostały wezwane na przesłuchania. Reakcją wiernych na te szykany było przyspieszenie prac budowlanych, obiekt w stanie surowym oddano już w listopadzie tego samego roku.

Dwa lata później mieszkańcy Dąbrówki Starzeńskiej (dzisiaj w powiecie rzeszowskim) zdecydowali się na rozbudowę niewielkiej kaplicy podworskiej. Władze administracyjne uznały całą akcję za sprzeczną z przepisami prawa budowlanego, skutkiem czego niemalże natychmiast został zwolniony sołtys. Ludność jednak nie ustąpiła, odpowiedziała zatopieniem promu na Sanie, co urzędnikom i milicji utrudniło dostanie się na miejsce budowy.

Wydarzenia te stanowią jedynie fragment niezwykłego zjawiska społecznego – zaangażowania wiernych diecezji przemyskiej w akcję wznoszenia placówek duszpasterskich (kościołów, kaplic, punktów katechetycznych) bez wcześniejszego uzyskania zgody władz komunistycznych. Propozycje rozwoju sieci parafialnych były systematycznie odrzucane przez władze wojewódzkie, nie wydawano zgody na budowę nowych świątyń, nie pozwalano na przeprowadzanie prac remontowych.

W porównaniu z okresem przedwojennym obszar diecezji przemyskiej zmniejszył się o jedną trzecią. W programie biskupa Ignacego Tokarczuka, pełniącego swoją posługę duszpasterską w diecezji od 1966 roku, budownictwo sakralne zajęło poczesne miejsce.

Na łamach „Przewodnika Katolickiego” w 1969 roku pisał: „Wielkie parafie odbijają się fatalnie także na koncepcji samego duszpasterstwa, które można pojmować różnie: albo jako czystą administrację, połączoną z takimi funkcjami jak pogrzeb, ślub, chrzest, albo jako rozwijanie u wiernych pełni życia bożego, wyrażającego się życiem w stanie łaski uświęcającej. Przy wielkich parafiach, praktycznie rzecz biorąc, to drugie jest niemożliwe, a więc pozostaje pierwsze”.

W zaistniałych warunkach biskup, zniechęcony do jakichkolwiek prób dialogu z władzami, zdecydował się zejść z drogi legalnej, lekceważąc wymogi formalne. Wspierał i zachęcał kapłanów oraz wiernych do budowy obiektów sakralnych bez oglądania się na zgodę władz. Wcześniej bardzo wnikliwie zapoznał się z sytuacją istniejącą w diecezji – przez pierwsze półtora roku rządów osobiście odwiedził wszystkie parafie. Prawda miała zwyciężyć poprzez Kościół żywy. Plan ten oparty został na zasadzie mówiącej, że sprawny ośrodek duszpasterski w mieście nie powinien przekraczać liczby 10 tysięcy wiernych, a na wsi odległość do kościoła lub kaplicy nie powinna być większa niż 3 – 3,5 km w jedną stronę. Problem ten istniał zwłaszcza w rozwijających się ośrodkach miejskich i robotniczych oraz na terenach podgórskich i w Bieszczadach. W okresie sprawowania rządów w diecezji przez biskupa Ignacego Tokarczuka plany inwestycyjne objęły około 450 obiektów sakralnych. Biorąc pod uwagę tak szeroki zakres działań, akcja stawiania nielegalnych budowli sakralnych, bazująca na tworzeniu faktów dokonanych, miała charakter bezprecedensowy. Najwięcej nielegalnych budowli wznoszono w latach 70. Był to czas zdobywania doświadczeń, głównie w zakresie wypracowania taktyki wobec wrogo nastawionych władz.

Nowe placówki duszpasterskie wznoszono od podstaw lub przystosowywano istniejące już obiekty. Często budowa bazowała na kaplicach (np. przydrożnych, podworskich), czasem podejmowano decyzję o odnowieniu starego kościółka bądź dostosowywano na potrzeby obrządku łacińskiego cerkwie pounickie. Przejmowano i adaptowano również budynki świeckie, których pierwotne przeznaczenie nierzadko całkowicie odbiegało od sakralnego charakteru planowanej placówki duszpasterskiej. Były to nie tylko opuszczone magazyny, stare szkoły, ale nawet sale taneczne, stajnie czy stodoły. Nieraz w ciągu kilku godzin, niejednokrotnie pod osłoną nocy, budowano prowizoryczne jeszcze obiekty i niemal natychmiast odprawiano w nich mszę świętą.

Do rangi symbolu urosła nielegalna budowa w Nowosiółkach, obecnie w powiecie leskim. Kościół postawiono w nocy z 2 na 3 sierpnia 1975 roku, na fundamencie wybudowanym i ukrytym w zasianych uprzednio łanach kukurydzy. Zdarzało się, że w pierwszym etapie decydowano się na budowę kaplicy, następnie zaś stawiano kościół. Inną stosowaną metodą była adaptacja i rozbudowa zakupionego wcześniej lub ofiarowanego parafii budynku o charakterze mieszkalnym bądź gospodarczym. Nowe placówki duszpasterskie tworzono także przy istniejących już w prywatnych domach i punktach katechetycznych.

Konstrukcje cechowała ogromna prostota, wynikająca z okoliczności, w jakich powstawały, jedynymi zdobieniami był krzyż i zewnętrzna sygnatura, a całość wyposażenia stanowiły najpotrzebniejsze sprzęty liturgiczne. Dopiero z biegiem czasu rozbudowywano i upiększano obiekty sakralne w oparciu o profesjonalne, bardziej zaawansowane projekty. Omawiane kościoły mają powierzchnię od 100 do 450 i 600 metrów kwadratowych, rzadziej spotykane są obiekty do 1000 metrów kwadratowych, tylko kilka ma od 1000 do 4000 metrów kwadratowych.

Władze w walce z niepokornymi obywatelami, uczestniczącymi w tego typu nielegalnych akcjach, stosowały cały wachlarz szykan i represji. Miały one na celu zniechęcić pozostałych do podejmowania podobnych akcji. Najczęściej stosowanym „środkiem zaradczym” były wysokie kary finansowe oraz kary więzienia wydawane w większości w zawieszeniu. Poza tym wzywano na przesłuchania, nakazywano rozbiórkę obiektów, rekwirowano materiały budowlane, plombowano drzwi wejściowe. Księży, którzy uczestniczyli w przedsięwzięciu, straszono, odsuwano od prowadzenia katechizacji, czasem wydawano zakaz zameldowania. Niektórych uczestników wydarzeń pozbawiano pełnionych przez nich funkcji publicznych, zwalniano z pracy, usuwano dzieci ze studiów, cofano przysługujące im świadczenia społeczne (np. renty inwalidzkie), szczególnie opornych straszono szpitalem psychiatrycznym. Sięgano również do zasady odpowiedzialności zbiorowej. Tak stało się w 1971 roku w Jelnej (obecnie w powiecie leżajskim), gdzie oprócz zastosowania wysokich kar finansowych zwiększono opodatkowanie gospodarstw, nasłano komorników, dokonywano konfiskaty majątku mieszkańców, posunięto się nawet do zabrania wot przy obrazie Matki Bożej. Pokazówki tego typu miały odstraszyć potencjalnych chętnych gotowych kontynuować podobne akcje.

Stałym elementem były regularne najazdy Milicji Obywatelskiej na obiekty sakralne. Nowe świątynie były zajmowane przez oddziały milicji, nierzadko niszczone lub zamieniane na składy i magazyny. Posuwano się nawet do inicjowania podpaleń. Wywoływało to żywe reakcje wiernych na profanacje sacrum. Zanotowano kilkanaście przypadków regularnych walk i przepychanek pomiędzy ludnością cywilną a milicją i nasłanymi prowokatorami.

W Rzeszowie na Baranówce w 1973 roku podczas adoracji Najświętszego Sakramentu próbowano przeprowadzić przejęcie przebudowanego na kaplicę domu prywatnego w obecności prokuratora. Wierni, którzy przybyli z terenu miasta i okolic, stawili zdecydowany opór i nie pozwolili się zastraszyć. Na początku lat 70. w Wiśniowej (obecnie w powiecie strzyżowskim) kilkakrotnie zaspawano drzwi kaplicy, które za każdym razem były rozkuwane przez mieszkańców. Niedługo potem, gdy na Komendzie MO w Strzyżowie uwięziono jednego z parafian zaangażowanych w budowę, grupa kilkunastu kobiet wybrała się tam osobiście. Ich „perswazje” doprowadziły do jego uwolnienia jeszcze tego samego dnia.

Pomysłowi mieszkańcy Babicy (obecnie w powiecie strzyżowskim) na przekór władzy opłacali kary pieniężne przekazami 50-groszowymi każdy. Sprawa stała się głośna w całym województwie. Znamienna jest również historia zmagań z władzami o wzniesienie Kościoła pw. Matki Bożej Królowej Polski w Stalowej Woli, która rozpoczęła się w 1956 roku, a zakończyła dopiero w grudniu 1973 roku poświęceniem placówki duszpasterskiej przez kardynała Karola Wojtyłę, ówczesnego metropolitę krakowskiego.

Ordynariusz przemyski, w pełni angażując się w swój zamysł, ściągnął na siebie najcięższe oskarżenia i pomówienia. W dowód uznania ustanowił Medal Zasłużonemu Budowniczemu Kościołów Diecezji Przemyskiej, który przyznawany był najbardziej zaangażowanym na polu budownictwa sakralnego. Zdarzało się, że funkcjonariusze lub więźniowie przywiezieni do rozbiórki obiektów nie podejmowali się zadania, a nawet przyłączali się do nielegalnych akcji.

Placówki duszpasterskie na terenie diecezji przemyskiej wznoszone bez formalnego pozwolenia władz budowane były do końca lat 80., choć w połowie tej dekady program inwestycyjny powoli zmierzał ku końcowi. Największe natężenie inwestycji w tym okresie przypada na rok 1981 i 1984.

Prymas Stefan Wyszyński był pod ogromnym wrażeniem działalności ordynariusza przemyskiego. Powiedział: „Na kościelnej mapie Polski intryguje mnie zawsze świetlana plama diecezji przemyskiej. Wiem, że dzieją się tam cuda, i to chyba widać. Dochodzimy do wniosku, że biskup przemyski ma rację. Nie ma innego sposobu, trzeba działać tak jak on. Nasi wierni też dochodzą do przekonania, że nie ma innego sposobu, tylko tak…Więcej na ten temat nie powiem”.

Katarzyna Kyc, IPN Oddział w Rzeszowie

6 października 1972 roku mieszkańcy wsi Piątkowa (obecnie w powiecie rzeszowskim), nie oglądając się na zezwolenia władz, rozpoczęli budowę kościoła. Jeszcze tego samego dnia na miejsce przybyli funkcjonariusze SB z Rzeszowa. Zastraszali i spisywali zebranych, niektóre osoby zostały wezwane na przesłuchania. Reakcją wiernych na te szykany było przyspieszenie prac budowlanych, obiekt w stanie surowym oddano już w listopadzie tego samego roku.

Dwa lata później mieszkańcy Dąbrówki Starzeńskiej (dzisiaj w powiecie rzeszowskim) zdecydowali się na rozbudowę niewielkiej kaplicy podworskiej. Władze administracyjne uznały całą akcję za sprzeczną z przepisami prawa budowlanego, skutkiem czego niemalże natychmiast został zwolniony sołtys. Ludność jednak nie ustąpiła, odpowiedziała zatopieniem promu na Sanie, co urzędnikom i milicji utrudniło dostanie się na miejsce budowy.

Pozostało 91% artykułu
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy