W zaistniałych warunkach biskup, zniechęcony do jakichkolwiek prób dialogu z władzami, zdecydował się zejść z drogi legalnej, lekceważąc wymogi formalne. Wspierał i zachęcał kapłanów oraz wiernych do budowy obiektów sakralnych bez oglądania się na zgodę władz. Wcześniej bardzo wnikliwie zapoznał się z sytuacją istniejącą w diecezji – przez pierwsze półtora roku rządów osobiście odwiedził wszystkie parafie. Prawda miała zwyciężyć poprzez Kościół żywy. Plan ten oparty został na zasadzie mówiącej, że sprawny ośrodek duszpasterski w mieście nie powinien przekraczać liczby 10 tysięcy wiernych, a na wsi odległość do kościoła lub kaplicy nie powinna być większa niż 3 – 3,5 km w jedną stronę. Problem ten istniał zwłaszcza w rozwijających się ośrodkach miejskich i robotniczych oraz na terenach podgórskich i w Bieszczadach. W okresie sprawowania rządów w diecezji przez biskupa Ignacego Tokarczuka plany inwestycyjne objęły około 450 obiektów sakralnych. Biorąc pod uwagę tak szeroki zakres działań, akcja stawiania nielegalnych budowli sakralnych, bazująca na tworzeniu faktów dokonanych, miała charakter bezprecedensowy. Najwięcej nielegalnych budowli wznoszono w latach 70. Był to czas zdobywania doświadczeń, głównie w zakresie wypracowania taktyki wobec wrogo nastawionych władz.
Nowe placówki duszpasterskie wznoszono od podstaw lub przystosowywano istniejące już obiekty. Często budowa bazowała na kaplicach (np. przydrożnych, podworskich), czasem podejmowano decyzję o odnowieniu starego kościółka bądź dostosowywano na potrzeby obrządku łacińskiego cerkwie pounickie. Przejmowano i adaptowano również budynki świeckie, których pierwotne przeznaczenie nierzadko całkowicie odbiegało od sakralnego charakteru planowanej placówki duszpasterskiej. Były to nie tylko opuszczone magazyny, stare szkoły, ale nawet sale taneczne, stajnie czy stodoły. Nieraz w ciągu kilku godzin, niejednokrotnie pod osłoną nocy, budowano prowizoryczne jeszcze obiekty i niemal natychmiast odprawiano w nich mszę świętą.
Do rangi symbolu urosła nielegalna budowa w Nowosiółkach, obecnie w powiecie leskim. Kościół postawiono w nocy z 2 na 3 sierpnia 1975 roku, na fundamencie wybudowanym i ukrytym w zasianych uprzednio łanach kukurydzy. Zdarzało się, że w pierwszym etapie decydowano się na budowę kaplicy, następnie zaś stawiano kościół. Inną stosowaną metodą była adaptacja i rozbudowa zakupionego wcześniej lub ofiarowanego parafii budynku o charakterze mieszkalnym bądź gospodarczym. Nowe placówki duszpasterskie tworzono także przy istniejących już w prywatnych domach i punktach katechetycznych.
Konstrukcje cechowała ogromna prostota, wynikająca z okoliczności, w jakich powstawały, jedynymi zdobieniami był krzyż i zewnętrzna sygnatura, a całość wyposażenia stanowiły najpotrzebniejsze sprzęty liturgiczne. Dopiero z biegiem czasu rozbudowywano i upiększano obiekty sakralne w oparciu o profesjonalne, bardziej zaawansowane projekty. Omawiane kościoły mają powierzchnię od 100 do 450 i 600 metrów kwadratowych, rzadziej spotykane są obiekty do 1000 metrów kwadratowych, tylko kilka ma od 1000 do 4000 metrów kwadratowych.
Władze w walce z niepokornymi obywatelami, uczestniczącymi w tego typu nielegalnych akcjach, stosowały cały wachlarz szykan i represji. Miały one na celu zniechęcić pozostałych do podejmowania podobnych akcji. Najczęściej stosowanym „środkiem zaradczym” były wysokie kary finansowe oraz kary więzienia wydawane w większości w zawieszeniu. Poza tym wzywano na przesłuchania, nakazywano rozbiórkę obiektów, rekwirowano materiały budowlane, plombowano drzwi wejściowe. Księży, którzy uczestniczyli w przedsięwzięciu, straszono, odsuwano od prowadzenia katechizacji, czasem wydawano zakaz zameldowania. Niektórych uczestników wydarzeń pozbawiano pełnionych przez nich funkcji publicznych, zwalniano z pracy, usuwano dzieci ze studiów, cofano przysługujące im świadczenia społeczne (np. renty inwalidzkie), szczególnie opornych straszono szpitalem psychiatrycznym. Sięgano również do zasady odpowiedzialności zbiorowej. Tak stało się w 1971 roku w Jelnej (obecnie w powiecie leżajskim), gdzie oprócz zastosowania wysokich kar finansowych zwiększono opodatkowanie gospodarstw, nasłano komorników, dokonywano konfiskaty majątku mieszkańców, posunięto się nawet do zabrania wot przy obrazie Matki Bożej. Pokazówki tego typu miały odstraszyć potencjalnych chętnych gotowych kontynuować podobne akcje.
Stałym elementem były regularne najazdy Milicji Obywatelskiej na obiekty sakralne. Nowe świątynie były zajmowane przez oddziały milicji, nierzadko niszczone lub zamieniane na składy i magazyny. Posuwano się nawet do inicjowania podpaleń. Wywoływało to żywe reakcje wiernych na profanacje sacrum. Zanotowano kilkanaście przypadków regularnych walk i przepychanek pomiędzy ludnością cywilną a milicją i nasłanymi prowokatorami.