Ogólnopolski Przegląd Muzyki Młodej Generacji w Jarocinie, który później przyjął nazwę Festiwal Muzyków Rockowych, powstał w 1980 roku z inicjatywy Waltera Chełstowskiego. Długo był największym festiwalem muzyki rockowej w państwach Układu Warszawskiego.
– Chyba w 1983 roku poinformowano mnie, że wszystkie teksty piosenek trzeba już teraz składać w cenzurze – wspomina Chełstowski. – Zadzwoniłem do zespołów, żeby przywiozły spisane teksty. Niektóre mam do dzisiaj. Są rozczulające, odręcznie wykaligrafowane okrągłymi literkami na kartkach ze szkolnych zeszytów. Złożyliśmy te materiały u cenzora. Nikt się tym specjalnie nie przejmował. Rok później cenzorzy już przyjechali do Jarocina słuchać koncertów. Teksty obrabiali na miejscu i do mnie trafiały wszystkie ingerencje. Oczywiście przed złożeniem tekstów do cenzury wyjmowałem te ostrzejsze. Choć politycznych było mało, to jednak na każdym festiwalu kilka grup miało kłopoty. Były to głównie zespoły punkowe i nowofalowe. Mówiłem im: oficjalnie muszę was poinformować, że tych tekstów śpiewać nie wolno, ale śpiewajcie, co chcecie, bo nikt was ze sceny nie zdejmie. Cenzorzy mieszkali w hotelu Jarota. Było to idealne miejsce do słuchania tego, co się działo na dużej scenie. Prowadziliśmy z nimi grę. Gdy pojawiał się zespół, który miał w tekstach cenzorskie ingerencje, to ktoś z organizatorów szedł do ich pokoju z piwem albo kanapkami i z nimi gadał. Byli tego świadomi. Jeśli chodzi o SB, pamiętam śmieszną historię. Pewnego dnia lecę wściekły przez stadion do konsolety. Jeden z miejscowych milicjantów pyta mnie, co się stało. „Nie włączyłem nagrywania” – mówię. „Nie martw się” – on na to. – „Od nas sobie odegrasz”.
Chełstowski twierdzi jednak, że teoria wentyla to bzdura. – Władza się tą muzyką prawie nie interesowała – mówi. – W Polsce nie było aż takiego reżimu jak w Czechosłowacji czy NRD. Działały przecież kabarety. Jedyną osobą z władz, która przyjechała kiedykolwiek do Jarocina, był minister do spraw młodzieży, prezydent Aleksander Kwaśniewski. Chciał zobaczyć, jak to wygląda.
A wyglądało różnie. Czasem zabawnie. Jak podczas koncertu słynnego Bufeta – wokalisty z Rzeszowa, który w połowie lat 80. swój utwór „Generał” („Generale, my tej wojny nie boimy się wcale”) musiał – na żądanie cenzury – odpowiednio zapowiedzieć. Bufet: – A teraz utwór, który znacie: „Generał”. Widownia: – Uuuu!
Bufet: – Ale muszę wam powiedzieć, że bohaterem tego utworu nie jest, jak myślicie, generał Jaruzelski, tylko generał Pinochet. Widownia: – Uuu! (gwizdy, okrzyki: „Bufet, nie ściemniaj!”). Bufet: – Ale serio, to generał Pinochet! Widownia: – Jaruzelski!!! Bufet: – Pinochet! Widownia: – Jaruzelski!!! Do kompromisu nie doszło. Dziś wiemy z materiałów IPN, że do najważniejszego rockowego festiwalu władze przygotowywały się starannie. Wysyłano zapytania do jednostek milicji i SB na terenie całego kraju o to, czy ktoś ze znanych im działaczy opozycyjnych zamierza przyjechać. Agentura SB miała na imprezie mocno rozbudowaną siatkę. Osobowe źródła informacji oraz tajni współpracownicy byli też umieszczani w środowisku samych muzyków. Grali i donosili. Często pochodzili z zespołów, które uchodziły za antykomunistyczne.
Dariusz Dusza, kompozytor, gitarzysta i tekściarz, który w 1981 roku założył punkrockową grupę Śmierć Kliniczna, jest przeciwny uprawianej przez niektórych muzyków martyrologii i kombatanctwu. – Na temat Jarocina pojawiło się dużo mitów, legend i bzdur – mówi. – Kiedyś oglądałem film nakręcony przez telewizję francuską, który był poświęcony rockowi w Polsce. Niegdysiejsze polskie naczelne zespoły popowe twierdziły, że one to prawie w okopach siedziały. Artyści, jak to artyści, gadają głupoty i przedstawiają fałszywy obraz z cyklu „Polska walczy”. A te zespoły, owszem, były w okopach, ale głównie orbisowskich hoteli. Zarabiały wtedy dobre pieniądze, dużo grały, mieszkały w fajnych hotelach. O Jarocinie też się różnie mówiło: że to esbecki wentyl bezpieczeństwa, że impreza sterowana. A z drugiej strony, że manifest kontrkultury. Prawda jest pośrodku.