Ich miejsca zajęli komuniści, których narzucił butny premier i lider Komunistycznej Partii Czechosłowacji Klement Gottwald. Stało się to z pogwałceniem wszelkich zasad demokracji. W ten sposób został zalegalizowany zamach stanu, który dał początek epoce stalinizmu u naszych południowych sąsiadów.
Wszystko zaczęło się tydzień wcześniej, gdy wybuchł banalny – wydawałoby się – kryzys gabinetowy. Ministrowie z partii demokratycznych zaprotestowali przeciw ubeckim prowokacjom i czystkom w policji prowadzonym przez komunistycznego szefa MSW Vaclava Noska. W jego obronie stanął Gottwald, a ponieważ uczynił to w bardzo arogancki sposób, demokraci demonstracyjnie podali się do dymisji. Naiwnie liczyli, że Gottwaldowi nie będą się opłacać nowe wybory i ulegnie ich presji. W odpowiedzi – za zgodą Stalina – Gottwald rzucił hasło strajków przeciwko „prowokacji burżuazji”. Na ulice czeskich miast wyszła „milicja ludowa” – paramilitarne bojówki KPCz.
Liderzy partii demokratycznych ulegli paraliżującemu strachowi. Milczał także ugodowy wobec Stalina prezydent Benesz. Rozwiała się iluzja, że za cenę absolutnej lojalności Pragi władca Kremla nie naruszy zasad demokracji liberalnej. Honor Czechów ratowali właściwie tylko prascy studenci demonstrujący przeciw kampanii kłamstw Gottwalda.
Po zdobyciu władzy komuniści błyskawicznie zaprowadzili swoje porządki. W nocy z 9 na 10 marca z okna swego gabinetu wypadł minister spraw zagranicznych Jan Masaryk. Prażanie uznali tragiczną śmierć syna pierwszego prezydenta Czechosłowacji za zbrodnię komunistów. Zaczęły się aresztowania demokratów. Blisko 200 tysięcy Czechów i Słowaków udało się na emigrację.
30 maja odegrano farsę wyborczą. Nowy parlament składał się już wyłącznie z komunistów i ich marionetkowych sojuszników. 14 czerwca z funkcji prezydenta ustąpił nikomu już niepotrzebny prezydent Benesz. Umarł niedługo potem, 3 września 1948 r., a nowym prezydentem został Gottwald.