Jak opowiadać polską historię

Nie przekonamy do naszych racji ani turysty z Londynu, ani z Wiednia, tworząc kolejną ekspozycję wyłącznie o martyrologii narodu polskiego lub ku chwale polskiego oręża - piszą historycy, autorzy koncepcji muzeum II wojny światowej

Aktualizacja: 30.10.2008 07:03 Publikacja: 29.10.2008 20:02

Jak opowiadać polską historię

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Red

[b]Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2008/10/29/jak-opowiadac-polska-historie/]blog.rp.pl[/link][/b]

Jest zupełnie zrozumiałe, że plany powołania nowej instytucji kultury, jaką ma być muzeum II wojny światowej w Gdańsku, budzą zainteresowanie mediów. Nie ma też nic nadzwyczajnego w tym, że nie wszystkim plany te się podobają. Zwłaszcza na etapie projektowania ekspozycji wszelka krytyka jest wręcz niezbędna. Omówienie opracowanego przez nas zarysu koncepcji programowej muzeum ([link=http://www.rp.pl/artykul/211154.html]Nie tylko polskie cierpienia[/link]), uzupełnione [link=http://www.rp.pl/artykul/9158,211086_Dziwaczny_pomysl_na_muzeum_II_wojny_swiatowej.html]felietonem Piotra Semki[/link], które opublikowano 28 października w "Rzeczpospolitej", nie ma jednak charakteru rzeczowej polemiki ani nawet zgodnego z rzeczywistością relacjonowania faktów.

[srodtytul]Fundamentalne zniekształcenie [/srodtytul]

Dziwi nas, że przygotowując swą publikację, autorzy nie zadali sobie w ogóle trudu, aby skontaktować się z nami jako twórcami koncepcji programowej muzeum II wojny światowej. Naiwnością może byłoby liczyć w tej mierze na dobry obyczaj dziennikarski, ale przemawiałyby też za tym pewne względy praktyczne. Dokument od samego początku traktowaliśmy bowiem jako jawny i chętnie udostępnilibyśmy go również publicystom "Rzeczpospolitej", oszczędzając im trudu pokątnego uzyskiwania go od osób trzecich.

Zamierzaliśmy go zresztą wkrótce opublikować na łamach "Przeglądu Politycznego" wraz z zapisem poświęconej mu dyskusji historyków, co do przebiegu której "Rzeczpospolita" notabene również całkowicie się myli. Wbrew temu bowiem, co pisze Cezary Gmyz, projekt nie został wówczas "mocno skrytykowany". Wręcz przeciwnie, większość uczestników tego spotkania, w tym znawcy problematyki II wojny światowej tej rangi co profesorowie Władysław Bartoszewski, Tomasz Szarota czy Jerzy W. Borejsza, zdecydowanie poparła ideę budowy placówki ukazującej wydarzenia rozgrywające się na ziemiach polskich na szerokim tle europejskim.

Fundamentalne zniekształcenie, jakiego dopuścili się Gmyz i Semka, polega na przypisywaniu nam zamiaru minimalizacji roli, jaką Polska odegrała w II wojnie światowej, a także umniejszania polskich cierpień i heroizmu "w imię zachowania uniwersalizmu wystawy". Nic bardziej błędnego. Gdyby obaj nasi krytycy wykazali odrobinę dobrej woli, zauważyliby niewątpliwie, że zaproponowana przez nas formuła narracji skoncentrowanej na losach ludzi i społeczeństw w całej Europie wyraźnie uwypukla wyjątkowo tragiczny przebieg wojny i okupacji w naszym kraju.

Wbrew temu, czego domaga się Semka, nie potrzeba bowiem żadnych specjalnych zabiegów, aby ukazać tragizm polskich losów i polski wkład w wojnę. Fakty i liczby mówią tu same za siebie. Wystarczy o nich uczciwie powiedzieć, a obronią się nawet wtedy – a wręcz zwłaszcza wtedy – kiedy będziemy pokazywać je w kontekście europejskim.

Podobnego zdania jest Tomasz Szarota, niewątpliwie dziś najwybitniejszy w Polsce znawca niemieckiej polityki okupacyjnej w całej Europie, który w recenzji naszego projektu stwierdza: " " Zarys koncepcji programowej muzeum II wojny światowej " , przekazany mi do oceny, uważam za zapowiedź jakże mądrego i odważnego przedsięwzięcia, które z jednej strony pokaże światu losy Polaków podczas II wojny światowej, zaś z drugiej strony pokaże nam, Polakom, cierpienia i martyrologie innych narodów, istnienie wspólnoty losu ludzi na terenach okupowanych, a także istnienie międzynarodowego ruchu oporu. W tym sensie przyszłe muzeum II wojny światowej może spełnić także rolę swoistego antidotum na, jakże dla nas typowe, połączenie megalomanii z kompleksem niższości".

[srodtytul]Próba leczenia kompleksów[/srodtytul]

Wyrażone przez Semkę przekonanie, że "dopiero wtedy, gdy zadbamy o to, by turysta z Londynu czy Wiednia poznał nasz wkład w zlikwidowanie hitleryzmu, można będzie poszerzać wystawę o bardziej uniwersalistyczne wątki", to właśnie nic innego jak próba leczenia własnych kompleksów poprzez zamykanie się w postawie obronnej. Na dodatek próba zupełnie niepotrzebna.

W naszej koncepcji muzeum nie ma przy tym ani jednego wątku, w którym pominięte zostałyby wydarzenia z udziałem Polaków. Wszędzie tam, gdzie to konieczne, domagamy się natomiast propagowania wiedzy o faktach szerzej w świecie nieznanych. Piszemy m. in., że "narracja powinna ukazywać kampanię 1939 r. jako początek bestialskiego traktowania ludności cywilnej i jeńców", proponując udokumentowanie terrorystycznego nalotu Luftwaffe na Wieluń czy mordu na polskich jeńcach dokonanego pod Ciepielowem.

Jako niezbywalne przykłady innych aspektów ludobójczego charakteru wojny wymieniamy Katyń oraz pozostałe zbrodnie sowieckie, mordy popełniane przez niemieckie Einsatzgruppen na przedstawicielach polskich elit, masowe egzekucje (np. w Wawrze), pacyfikację Michniowa, pracę niewolniczą, eksterminację 100 tys. Polaków na Wołyniu i w Galicji Wschodniej oraz hekatombę cywilnej ludności Warszawy w czasie powstania, zwłaszcza rzeź mieszkańców Woli od 5 do 7 sierpnia 1944 r.

Aby oddać istotę naszych intencji, warto zacytować, co projekt stwierdza o tym ostatnim wydarzeniu: "wymordowanie przez niemieckie oddziały kilkudziesięciu tysięcy cywilnych mieszkańców Warszawy, włącznie z kobietami i dziećmi (wydarzenie bez precedensu w II wojnie światowej, zupełnie nieznane, poza garstką specjalistów, na Zachodzie)".

[srodtytul] Pokazać opór i heroizm[/srodtytul]

Zamieszczone w "Rzeczpospolitej" teksty przemilczają natomiast dwa niezwykle istotne punkty opracowanej przez nas koncepcji muzeum II wojny światowej. Pierwszy z nich to miejsce, jakie przewidziano w ekspozycji dla ruchu oporu. Nasz projekt stwierdza mianowicie: "Istniejący w czasie II wojny światowej ruch oporu przedstawiony powinien być na tle szerokiego spektrum wyborów dokonywanych przez społeczności i jednostki: od poparcia dla zbrodniczych reżimów i ich polityki, poprzez różne formy kolaboracji, obojętność, aż po bierny i czynny opór. Tego rodzaju perspektywa pozwoli uchwycić fenomen Polskiego Państwa Podziemnego (nie tylko w jego wymiarze wojskowym, ale także cywilnym: sądownictwo podziemne, administracja, tajne nauczanie) oraz ukazać konspirację i partyzantkę w innych krajach".

Jak widać, zupełnie rozmija się z rzeczywistością Piotr Semka, gdy zarzuca nam, iż w przyjętej przez nas koncepcji "traci na znaczeniu fakt, że były narody, które podjęły z Niemcami walkę, ale były i takie, które poddały się woli Hitlera". Jest bowiem dokładnie na odwrót – chcemy pokazać heroizm i rozmiary polskiego oporu wobec okupanta, lecz nie da się tego uczynić, nie przedstawiając całej skali postaw, jakie zajmowały wobec niego inne narody europejskie. Bez znajomości tła w postaci różnych odcieni kolaboracji nie można przecież zrozumieć, czym było rzucenie przez Polaków wyzwania niemieckiej machinie okupacyjnej.

Drugi wątek naszej koncepcji, który publicyści "Rzeczpospolitej" zupełnie pominęli, dotyczy przymusowych migracji ludności. Zaproponowaliśmy bowiem, aby konsekwentnie przedstawiać je w muzeum jako rezultat działań podejmowanych przez oba reżimy totalitarne – nazistowski i sowiecki. Ujęcie takie najwyraźniej nie pasowało do interpretacji z góry przyjętej przez Semkę i Gmyza, bowiem – mimo wagi problemu – nie uznali za stosowne nawet się o tym zająknąć.

Niech czytelnikom wolno więc będzie ocenić także ten aspekt naszej koncepcji: "Przemieszczenia ludności należy pokazać w całej ich skali i złożoności. Będą to zatem nie tylko wysiedlenia, o których myśli się zazwyczaj, ale także zapominane często w tym kontekście ruchy wielkich mas ludności, jak np. wypędzanie ludności żydowskiej do gett czy wywózki na roboty.

Narrację o przymusowych migracjach należy rozpocząć od działań podejmowanych przez III Rzeszę i ZSRR od samego początku wojny i przez cały jej okres (wysiedlenia Polaków z Pomorza i Wielkopolski po 1939 r., pacyfikacja Zamojszczyzny, wysiedlenia ludności Warszawy po wybuchu i upadku powstania, przesiedlenia przez III Rzeszę Niemców z krajów bałtyckich, ZSRR, Rumunii i Południowego Tyrolu, deportacje narodów w ZSRR: wywózki Polaków i Bałtów w latach 1940 – 1941, a także Niemców nadwołżańskich, Tatarów krymskich, Inguszów, Karaczajów, Kałmuków po 1941 r.).

[srodtytul]Polskie sprawy z europejskimi[/srodtytul]

Dopiero na tym tle należy pokazać ucieczki niemieckiej ludności cywilnej przed nadciągającą Armią Czerwoną oraz wysiedlenia Niemców z Polski, Czechosłowacji, Węgier i Jugosławii. Jest to jeden z najważniejszych fragmentów ekspozycji, który ma pokazywać, że wysiedlenia Niemców po zakończeniu wojny były nie tylko rezultatem dążeń do stworzenia państw jednolitych narodowo – jak głosi Związek Wypędzonych – ale przede wszystkim kontynuacją przymusowych migracji, które rozpoczęły na niespotykaną wcześniej skalę III Rzesza i ZSRR.

W tej części wystawy należy też zaznaczyć, że nawet w najtragiczniejszym dla niemieckiej ludności cywilnej momencie – ucieczek przed Armią Czerwoną – kontynuowane były niemieckie zbrodnie: marsze śmierci z Auschwitz i innych obozów. Np. na wybrzeżu bałtyckim, w Palmnikach (Palmnicken) koło Pilawy, 31 stycznia, dzień po tym, jak zatopiony został "Wilhelm Gustloff", wymordowano 3 tys. więźniów przepędzonych tam ze wschodniopruskich filii obozu koncentracyjnego w Stutthofie; a kilka tysięcy innych więźniów zmarło lub zostało zamordowanych podczas " ewakuacji " ".

Zarzut, że zaproponowana przez nas koncepcja służyć ma relatywizacji ocen dotyczących II wojny światowej nie ma więc żadnej racjonalnej podstawy. Mógł się zrodzić tylko w wyobraźni publicysty, tak samo jak i stwierdzenie, że planowana ekspozycja może tworzyć wrażenie, że Polacy, Niemcy czy Rosjanie byli w takim samym stopniu ofiarami wojny.

Najbardziej niepokojące w podejściu Semki nie są jednak nawet niejawne zniekształcenia naszego projektu – to stosunkowo łatwo sprostować. Gorsze jest przebijające z jego argumentacji przekonanie, że polskiego doświadczenia II wojny nie należy pokazywać jako części europejskiej tragedii, że niewskazane i niebezpieczne jest mówienie o polskich cierpieniach w sposób, który będzie zrozumiały i ciekawy dla ludzi z zagranicy, w ogromnej większości niespecjalnie zainteresowanych polską historią ani niemających na jej temat żadnej wiedzy.

My uważamy wręcz odwrotnie. Nie przekonamy do naszych racji ani turysty z Londynu, ani z Wiednia, o których troszczy się Piotr Semka, tworząc kolejną ekspozycję wyłącznie o martyrologii narodu polskiego lub ku chwale polskiego oręża. Uczniowie i studenci z Niemiec, Holandii czy Francji przyjadą oglądać muzeum w Gdańsku – i coś trwałego z niego wyniosą – tylko wtedy, gdy polskie sprawy będą się dla nich łączyły z europejskimi, znanymi im z ich szkolnej edukacji, kina, telewizji.

W przeciwieństwie do publicysty "Rzeczypospolitej", nie odczuwamy lęku przed pokazywaniem polskiej historii na europejskim tle. Nie mamy się bowiem czego obawiać – zyska ona tylko na wyrazistości, a jej przekaz będzie silniejszy i wreszcie może zostanie usłyszany w tej "starszej" Europie, która przez kilkadziesiąt lat istnienia żelaznej kurtyny nie była na ogół zainteresowana naszą historyczną wrażliwością. Czas próbować to zmienić. A droga do tego na pewno nie wiedzie przez zamykanie się w skorupie fobii i lęków.

[b][link=http://grafik.rp.pl/grafika2/217888]Zarys koncepcji programowej muzeum II wojny światowej - PDF[/link]

[link=http://www.rp.pl/temat/212065.html]Więcej na temat muzeum II wojny światowej[/link][/b]

[ramka]Autorzy są historykami i współtwórcami koncepcji muzeum II wojny światowej w Gdańsku. Paweł Machcewicz jest profesorem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, w latach 2000 – 2005 kierował pionem badawczo-edukacyjnym IPN; od 1 września 2008 jest pełnomocnikiem premiera do sprawy muzeum II wojny światowej. Piotr M. Majewski jest adiunktem na Uniwersytecie Warszawskim, od 1 września br. pracuje w zespole pełnomocnika do sprawy muzeum II wojny światowej [/ramka]

[b]Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2008/10/29/jak-opowiadac-polska-historie/]blog.rp.pl[/link][/b]

Jest zupełnie zrozumiałe, że plany powołania nowej instytucji kultury, jaką ma być muzeum II wojny światowej w Gdańsku, budzą zainteresowanie mediów. Nie ma też nic nadzwyczajnego w tym, że nie wszystkim plany te się podobają. Zwłaszcza na etapie projektowania ekspozycji wszelka krytyka jest wręcz niezbędna. Omówienie opracowanego przez nas zarysu koncepcji programowej muzeum ([link=http://www.rp.pl/artykul/211154.html]Nie tylko polskie cierpienia[/link]), uzupełnione [link=http://www.rp.pl/artykul/9158,211086_Dziwaczny_pomysl_na_muzeum_II_wojny_swiatowej.html]felietonem Piotra Semki[/link], które opublikowano 28 października w "Rzeczpospolitej", nie ma jednak charakteru rzeczowej polemiki ani nawet zgodnego z rzeczywistością relacjonowania faktów.

Pozostało 93% artykułu
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy