To wielki paradoks historii Polski, ale drugi prezydent RP chowany był niemal jak złodziej – w asyście agentów Urzędu Bezpieczeństwa. I nie podała o tym żadna z gazet, za wyjątkiem niszowego „Kuriera Codziennego”, który zresztą zaraz potem został zlikwidowany.
Był 9 kwietnia 1953 roku. Miesiąc po śmierci Stalina. W Gołąbkach pod Warszawą dokonał żywota Stanisław Wojciechowski, sprawujący najwyższą funkcję w państwie od 1922 roku do zamachu majowego. Po złożeniu urzędu zajmował się działalnością spółdzielczą i pracą naukową. Zapewne dlatego wspomniana gazeta podała na jednej ze środkowych stron 13-wierszową wiadomość pod tytułem „Zgon profesora Stanisława Wojciechowskiego“. Od śmierci byłego Pierwszego Obywatela ważniejszym wydarzeniem było to, że „Dzielni marynarze motorowca »Czech« uratowali marynarzy kanonierki egipskiej”, co zamieszczono na stronie pierwszej.
Wedle prywatnych relacji, grób na Powązkach otoczony został w pewnej odległości ubekami, którzy spodziewali się antypaństwowej demonstracji. Nic takiego nie nastąpiło. Przed mogiłą stały trzy stojaki na wieńce – od rodziny, od Społem i od władz. Ten trzeci pozostał pusty.
Kolejny, cichy pogrzeb odbył się w 1993 roku w Warszawie, do której ze Szwajcarii przeniesiono doczesne szczątki Ignacego Mościckiego, ostatniego prezydenta II RP, zmarłego w 1946 roku. Nie cieszył się on wielką estymą w kraju i na emigracji, stąd być może media słabo nagłośniły to wydarzenie. Ignacy Mościcki spoczywa w podziemiach katedry św. Jana.
W Warszawie odbyły się jeszcze trzy uroczystości pogrzebowe głów państwa. Dotychczas nie spoczywał w naszym mieście żaden prezydent RP na wychodźstwie. Pierwszym z nich będzie Ryszard Kaczorowski, który 10 kwietnia zginął w katastrofie lotniczej.