W numerze przedsylwestrowym gazety – ani słowa o święcie. Tylko „przeciwpancerniacy na wale Wisły“, zaś w sylwestra (była to niedziela) ukazał się dodatek nadzwyczajny o utworzeniu „Tymczasowego Rządu Rzeczpospolitej Polskiej”. A co robili w tym czasie warszawiacy, poza wspomnianym piciem? Otóż strzelali w niebo z rakietnic, ku wściekłości oficerów, którzy uważali, że ludzie ściągną na siebie niemiecki ogień. O ile wiem, nie ściągnęli. Jako dziecko słyszałem też o przypadku podarowania wartownikom „prezentu”, po którym przepuścili oni kilku cywilów nad rzekę, gdzie wojsko za kolejną flaszkę pozwoliło im strzelać świetlną amunicją po niemieckich pozycjach. Nawet jeśli to nieprawda, anegdota brzmi dobrze...
Koniec kolejnego roku to przypominanie sobie, że kiedyś ludzie cieszyli się życiem. Okropności wojny zeszły na drugi plan, więc w gazetach pojawiły się nieśmiałe reklamy, jak choćby „Wesoły Sylwester, cafe, coctail bar „Pod Muszlą”, Polna 30, orkiestra Janicza, strzeżony postój samochodowy“. To była rewelacja, bo w mieście samochodów jeszcze niewiele, ale jak je kradli...
Warszawiacy bawili się też na dancingu Carioka, w salach częściowo uporządkowanego Hotelu Europejskiego oraz U Fogga na Marszałkowskiej 1/9, gdzie śpiewał sam mistrz. Odbyły się również przedstawienia sylwestrowe w teatrach miejskich, jakich mieliśmy aż trzy – Dramatyczny, Mały i Powszechny. Tymczasem największym wydarzeniem było przygotowanie do wizyty u prezydenta. Otóż tzw. prezydent Krajowej Rady Narodowej Bolesław Bierut „będzie przyjmował życzenia noworoczne według następującego porządku: godz. 10 – 12 – związki i organizacje społeczne i polityczne, godz. 12 – Rząd i przedstawiciele KRN, godz. 13 – korpus dyplomatyczny. Organizacje i związki powinni zgłaszać swoich przedstawicieli do Biura Prezydenckiego“. Dla zwykłych ludzi pozostało noworoczne przemówienie prezydenta, jakie wygłosił o godz. 21 w sylwestra.