W XVI w. Polska i Gdańsk były od siebie zależne do tego stopnia, że zdawały się skazane na pełną symbiozę, a może i wspólną wielkość. Wszystko zniweczyła doraźna małostkowa chciwość, z wierzchu dekorowana alegoriami wolności.
Wraz z demokracją i wolną elekcją Rzeczpospolita ufundowała sobie zmagania z nieefektywną sukcesją władzy. Po kompromitującym epizodzie z Henrykiem Walezym państwo ogarnął paraliż bezkrólewia. Kolejne interregnum narażało kraj na partykularyzm, zagraniczne wpływy i walki polityczne, niebezpiecznie bliskie wojnie domowej. W istocie, gdański konflikt też był skutkiem takiego wyboru.