Reklama

Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem

85 lat temu Armia Czerwona zaatakowała Finlandię. Był to kolejny krok w realizacji tajnego protokołu dodatkowego do paktu Ribbentrop-Mołotow, który skazywał sześć suwerennych państw na utratę niepodległości.

Publikacja: 06.12.2024 04:23

Stanowisko karabinu maszynowego 100 m od granicy z ZSRR, ok. 5 km na północ od Lemetu. Strzelec obsł

Stanowisko karabinu maszynowego 100 m od granicy z ZSRR, ok. 5 km na północ od Lemetu. Strzelec obsługujący fiński karabin maszynowy MaximM/32-33 to fiński bohater wojny zimowej Antti Väisänen

Foto: Military Museum of Finland

„Co wygraliśmy, zawierając z Niemcami pakt o nieagresji? – pytał sam siebie Stalin latem 1941 r., kiedy wojska niemieckie parły w kierunku Moskwy. – Zapewniliśmy naszemu krajowi pokój w ciągu półtora roku i możność przygotowania swoich sił do odporu, jeśli faszystowskie Niemcy wbrew paktowi zaryzykują napaść na nasz kraj”. Te słowa to wielkie kłamstwo. Podpisanie rzekomo „pokojowej” umowy o nieagresji z Niemcami oznaczało jak najszybszą realizację planowanej od lat napaści sowieckiej na kraje bałtyckie oraz Finlandię. W 1939 r. pod bronią znajdowało się 2,1 mln czerwonoarmistów. Los skazanych na niewolę narodów wydawał się przesądzony. Ale właśnie zimą 1939 r. Sowieci przekonali się, że militarna potęga Armii Czerwonej jest jedynie mitem propagandowym.

Stalin wydał rozkaz zaatakowania Finlandii 30 listopada 1939 r. W Moskwie oczekiwano, że w najgorszym przypadku „kampania fińska” zakończy się pod koniec roku. Wcześniej Stalin przekonał się, że jego ultymatywnie sformułowane żądania naruszające integralność terytorialną Republiki Finlandii nie wywołują lęku w Helsinkach. Finowie byli bowiem przekonani, że dopóki na czele sił zbrojnych tego państwa stoi marszałek Carl Gustaf Emil Mannerheim, ich ojczyzna zdoła się obronić przed sowieckimi hordami. Sowieci też czuli respekt do tego stratega. Choć przez dziesięciolecia historycy marksistowscy portretowali go jako bezwzględnego białego generała, który „brutalnie zdławił rewolucję komunistyczną w Finlandii” w 1918 r. i wplątał Finlandię w sojusz z Hitlerem w 1941 r., to jego taktyka obronna była z podziwem studiowana na radzieckich uczelniach wojskowych.

Czytaj więcej

Pozbyć się Paasikiviego

Carl Gustaf Emil Mannerheim. Wódz narodu fińskiego

Carl Gustaf Emil Mannerheim, podobnie jak większość Finów, doskonale znał rosyjską mentalność. Urodził się 4 czerwca 1867 r. w miejscowości Villnäs, czyli w czasach, kiedy Finlandia miała rangę Wielkiego Księstwa i podobnie jak Królestwo Kongresowe, była krajem wasalnym wobec Moskwy. Przyszły marszałek Finlandii był synem hrabiego Carla Roberta Mannerheima i jego żony Heleny von Julin. Podobno język fiński opanował dopiero w dorosłym wieku. Znacznie lepiej mówił po niemiecku i całkiem dobrze po rosyjsku.

Był to człowiek rozkochany w sztuce wojennej. Swoją przygodę z wojskiem rozpoczął już w wieku 14 lat. Jako kornet stacjonującego w Kaliszu 15. Aleksandryjskiego Pułku Dragonów miał okazję poznać Polskę i jej mieszkańców. Z zachowanych wspomnień marszałka możemy wnioskować, że Polaków nie tylko darzył ogromną sympatią i szacunkiem, ale też w wielu sprawach związanych z niepodległością Finlandii wzorował się na postępowaniu polskich działaczy niepodległościowych. „Moi polscy przyjaciele przyjęli mnie serdecznie. Złożyłem wizytę marszałkowi Piłsudskiemu, wielkiemu przywódcy Polaków, który w momencie wycofania Niemców w połowie listopada 1918 r. stanął na czele młodej republiki” – wspominał po latach swoją wizytę w Warszawie w 1920 r. To właśnie Bitwa Warszawska, której był świadkiem, utrwaliła w nim przekonanie, że opór wobec sowieckiego ekspansjonizmu jest sprawą priorytetową także w fińskiej polityce zagranicznej i obronnej.

Reklama
Reklama
Marszałek Carl Gustaf Emil Mannerheim (1867–1951), bohater narodowy Finlandii i prezydent tego kraju

Marszałek Carl Gustaf Emil Mannerheim (1867–1951), bohater narodowy Finlandii i prezydent tego kraju w latach 1944–1946

Foto: SA-kuva

Z tego powodu w latach 30., już jako przewodniczący Rady Obrony Państwa i marszałek polny, zainicjował plan budowy fińskich umocnień obronnych na Przesmyku Karelskim, nazwanych linią Mannerheima. I to właśnie jego wizjonerska koncepcja budowy 135-kilometrowego pasa obronnego o głębokości 90 km sprawiła, że mimo pięciokrotnej przewagi liczebnej Armii Czerwonej, która rzuciła na front ponad 6 tys. czołgów (Finlandia miała ich zaledwie 60), Finowie – pomimo ogromnych strat własnych – skutecznie powstrzymywali natarcie Sowietów przez 105 dni. Należy przy tym podkreślić, że właśnie z tego powodu, a nie z przyczyn ideologicznych, Mannerheim postanowił w czerwcu 1941 r. przyłączyć się do niemieckiej agresji na ZSRR.

Ta decyzja do dzisiaj budzi wiele kontrowersji, a nawet oburzenie. Ale w obronie fińskiego marszałka należy podkreślić, że sprzeciwiał się on udziałowi wojsk fińskich w jakichkolwiek akcjach skierowanych przeciwko rosyjskiej ludności cywilnej. Nieprawdą jest, jak to przedstawiała rosyjska propaganda historyczna, że był zagorzałym rusofobem. Wręcz przeciwnie. Nie tylko szanował Rosjan, ale był wręcz miłośnikiem rosyjskiej kultury. Poślubił przecież Rosjankę Anastazję Arapową, z którą miał dwie córki. Nie zgodził się też na uczestnictwo wojsk fińskich w zbrodniczym niemieckim oblężeniu Leningradu i podjął decyzję o nieatakowaniu kolei murmańskiej z przyczyn humanitarnych.

We wrześniu 1944 r. w porę wycofał się z sojuszu z Hitlerem i podpisał z ZSRR układ o zawieszeniu działań wojennych, po czym skierował swoje wojska do walki z Niemcami. Jak bardzo był podziwiany w Moskwie, świadczy, że nawet taki zawistnik jak Stalin zgodził się na rozejm ze swoim starym wrogiem. Dziesięciolecia po wojnie łatwo Mannerheima krytykować za tak radykalną zmianę w doborze sojuszników, ale nie sposób odmówić mu w tym wszystkim niezwykłej skuteczności. Marszałek był tak oddany sprawie niepodległości swojego kraju, że postanowił nie prowokować w przyszłości swoją osobą ewentualnego konfliktu na linii Helsinki–Moskwa. Dlatego po wojnie ustąpił z urzędu i wyjechał do Szwajcarii, gdzie zmarł pięć lat później.

Czytaj więcej

Jak były oficer carskiej armii ocalił Finlandię przed staniem się częścią Rosji

Sowieckie kłamstwo o „incydencie w Mainili”

Ale wróćmy do wydarzeń, które w historiografii są nazywane „wojną fińską” lub „wojną zimową”. Bezpośrednim pretekstem do jej rozpoczęcia były wydarzenia z 26 listopada 1939 r., kiedy Sowieci ogłosili światu, że fińska artyleria z niewiadomych powodów ostrzelała radziecką przygraniczną wieś Mainila. W oficjalnym sowieckim komunikacie informowano, że Finowie oddali aż siedem strzałów. Pociski trafiły w cele położone ok. 1 km w głąb terytorium ZSRR. Rosyjski historyk Bair Irinczejew twierdzi, że w wyniku ostrzału zginęło siedmiu sowieckich żołnierzy. Z kolei brytyjski historyk Roger Moorhouse, autor książki „Pakt diabłów. Sojusz Hitlera i Stalina”, przytacza radziecki komunikat informujący, że w wyniku rzekomego fińskiego ostrzału zginęło czterech czerwonoarmistów, a kolejnych dziewięciu zostało rannych. Natomiast strona fińska wydała komunikat, w którym czytamy, że fińscy żołnierze słyszeli wystrzały broni artyleryjskiej po sowieckiej stronie granicy. Marszałek Mannerheim rozkazał przeprowadzić śledztwo, które miało odpowiedzieć na pytanie, „czy fińska artyleria i moździerze miały taki zasięg, że mogły ostrzelać położoną kilometr dalej rosyjską wieś Mainila”. Jednocześnie marszałek nakazał utrzymanie, a nawet wzmocnienie stanowisk artylerii wzdłuż granicy z ZSRR.

Reklama
Reklama

Ostatecznie sprawę „incydentu w Mainili” wyjaśnił rosyjski historyk Paweł Aptekar, który przestudiował odtajnione sowieckie raporty z końca 1939 r., gdzie nie ma żadnej wzmianki ani o fińskim ostrzale, ani o śmierci sowieckich żołnierzy. Zatem „incydent w Mainili” był wyjątkowo bezczelną sowiecką prowokacją i kłamstwem.

Stalin bezczelnie odrzucił fińską propozycję przeprowadzenia międzynarodowego śledztwa w sprawie rzekomych wydarzeń z 26 listopada 1939 r. Zamiast dociekania prawdy Kreml uruchomił machinę propagandową oczerniającą fińskich przywódców. Jak pisał wspomniany rosyjski historyk Bair Irinczejew: „Armia Czerwona miała wyciągnąć pomocną dłoń ku gnębionemu ludowi fińskiemu i przynieść mu wolność oraz demokrację”.

Dlatego 30 listopada 1939 r., bez formalnego wypowiedzenia wojny, radzieckie lotnictwo wojskowe przeprowadziło kilka ataków na fińskie cele cywilne, w tym na Helsinki. Wkrótce nastąpiło także uderzenie wojsk lądowych. Stalin i inni sowieccy przywódcy spodziewali się zajęcia Helsinek w ciągu kilku dni. Tymczasem wydarzyło się coś zupełnie innego.

Snajper Simo Häyhä w Kollaa. Zdjęcie wykonano 17 lutego 1940 r., zaraz po wręczeniu snajperowi karab

Snajper Simo Häyhä w Kollaa. Zdjęcie wykonano 17 lutego 1940 r., zaraz po wręczeniu snajperowi karabinu honorowego w nagrodę za wzorową służbę wojskową

Foto: finna.fi

Wojna zimowa. Miażdżąca przewaga Sowietów

Okazało się, że Finowie zaciekle bronią swojej niepodległości, a rzekomo niezwyciężona Armia Czerwona ponosi dotkliwe straty. W swoich relacjach wojennych korespondenci międzynarodowi zaczęli nazywać ten konflikt mianem „starcia Dawida z Goliatem”. Porównanie to nie miało w sobie żadnej przesady, mimo że pewni swojej przewagi radzieccy stratedzy arogancko uznali, że do podboju Finlandii wystarczą zaledwie siły Leningradzkiego Obwodu Wojskowego (LOW).

Jak słusznie zwrócił uwagę Irinczejew, podstawowym związkiem taktycznym na tej wojnie stała się dywizja piechoty, którą w Armii Czerwonej nazywano „dywizją strzelecką”. Taka formacja, o sile ognia dwukrotnie większej od jej fińskiego odpowiednika, składała się zazwyczaj z trzech pułków piechoty, lekkozbrojnych oddziałów pomocniczych oraz artylerii. W porównaniu z radziecką dywizją strzelecką jej fiński adwersarz składał się z jednego pułku artylerii polowej wyposażonego w większości w działa polowe 76,2 mm oraz w uzupełnieniu w ciężkie haubice, zazwyczaj jeszcze z czasów carskich.

Reklama
Reklama

Pod tym względem Sowieci mieli miażdżącą przewagę. Ich artyleria dywizyjna składała się bowiem z pułku artylerii polowej i osobnego pułku nowoczesnych haubic, wspomaganych samodzielnym batalionem przeciwpancernym dysponującym szybko przenoszonymi 18 działami 45 mm.

Ale nie tylko w obszarze działań piechoty i artylerii Sowieci mieli znaczącą przewagę. Prawdziwym atutem była przewaga w wielokalibrowym sprzęcie ciężkim, czego najlepszym przykładem było wyposażenie dywizyjnego batalionu pancernego. W jego skład wchodziły dwa rodzaje nowoczesnych czołgów gąsienicowych. Pierwsze z nich to lekkie czołgi serii T-26, będące bardzo udaną modyfikacją brytyjskiego 6-tonowego czołgu Vickers Mark E, wyposażone w działo 45 mm wzór 1932 oraz od jednego do trzech karabinów maszynowych DT kal. 7,62 mm. Drugimi były czołgi pływające rodzimej konstrukcji radzieckiej z serii T-37 i T-38 wyposażone tylko w jeden karabin maszynowy DT kal. 7,62 mm. Te drugie pojazdy poruszały się w terenie z prędkością zaledwie 18 km/h. Załogę stanowili jedynie kierowca i strzelec. W zależności od wersji grubość pancerza wynosiła od 6 do 20 mm. Nie był to zatem czołg w dzisiejszym rozumieniu takiego pojazdu, ale raczej dość mało zwrotny pojazd opancerzony o dość ograniczonej mobilności w trudnym terenie.

Finowie dysponowali zaledwie jedną samodzielną kompanią z 32 sześciotonowymi czołgami Vickers i prawdopodobnie 28 przestarzałymi czołgami Renault FT-17. Przeciw nim Sowieci wystawili 20. Brygadę Ciężkich Czołgów im. S.M. Kirowa oraz kilka brygad czołgów lekkich. Każda z tych brygad miała od 100 do 200 czołgów wraz z oddziałami wsparcia i zaopatrzenia. Wśród tych maszyn znalazł się prawdziwy potwór – czołg chemiczny, który przeszedł do historii pod nazwą teletanka. Była to maszyna zbudowana na bazie konstrukcji czołgu lekkiego z serii T-26, wyposażona w miotacz, który dzięki zastosowaniu sprężonego powietrza, niczym olbrzymi spray, mógł rozpylać trujące substancje chemiczne. Ponieważ rozpylanie trucizny stanowiło bezpośrednie zagrożenie dla życia załogi, pojazd ten był sterowany na radio. Stąd właśnie wzięła się jego nazwa. Jednak był to zasięg stosunkowo krótki, teletankiem można było bowiem sterować zaledwie na odległość od 500 do 1500 m, w zależności od zalesienia terenu. W okresie wojny zimowej te maszyny okazały się mało użyteczne. Miotacz substancji chemicznych zastąpiono miotaczem ognia o zasięgu od 50 do 100 m. Choć samodzielne sowieckie bataliony czołgów miały na wyposażeniu po 30–40 takich maszyn, to tak naprawdę użyto je na większą skalę jedynie w czasie bitwy pod Suomussalmi, kiedy sowiecki 217. Batalion Czołgów użył ośmiu tego typu maszyn.

Czytaj więcej

Carl Gustaf Mannerheim: Bohater, który uratował swój kraj

Duch bojowy Simo Häyhy. Jak Finowie obronili swój kraj

Co zatem sprawiło, że mimo tak gigantycznej dysproporcji uzbrojenia Finom udało się obronić swoją suwerenność? Otóż mieli oni trzech sprzymierzeńców: topografię, klimat i wiarę w zwycięstwo. Do tego należy doliczyć wspaniałą, wręcz wzorcową organizację. Świetnie przeprowadzona mobilizacja, szybkie szkolenie poborowych, obsadzenie ich w jednostkach broniących własnych regionów oraz wsparcie narodowego systemu obrony przez założoną jeszcze przed wojną, składającą się z ochotników Gwardię Obywatelską (fin. Suojeluskunnat) – wszystko to razem zaowocowało budową wzorcowej linii obrony. Już na rok przed wybuchem wojny zimowej, w obliczu napięć na linii Helsinki–Moskwa, do Suojeluskunnat należało aż 111 493 członków, w tym wielu rezerwistów po odbyciu służby zasadniczej. Wspomagała ich Lotta Svard, znakomicie przeszkolona kobieca służba pomocnicza.

Reklama
Reklama

Kolejnym czynnikiem sprzyjającym Finom było naturalne ukształtowanie terenu. Finlandia to w większości kraj nizinny z rzeźbą polodowcową, co sprawia, że pomiędzy wzniesieniami morenowymi znajduje się 55 tys. jezior, które łącznie zajmują powierzchnię 18,8 tys. km kw. Wzdłuż wschodniej ściany granicznej ciągną się dziesiątki kilometrów bagien i torfowisk zatopionych w pradawnej puszczy skandynawskiej. Dla miłośników przyrody strefy klimatu umiarkowanego chłodnego przejściowego Finlandia to prawdziwe eldorado. Ale na pewno nie dla dowódców wojsk lądowych, którzy chcą szybkim uderzeniem zająć ten kraj. W takim przypadku przyroda, którą zresztą Finowie bardzo szanują, staje się naturalną barierą dla najeźdźców. Należy do tego dodać, że wybór daty 30 listopada na atak dowodził głupoty Stalina. Tego dnia słońce nad Finlandią zachodzi 20 minut po godz. 15. Dzień trwa niewiele ponad 6 godzin i do Bożego Narodzenia kurczy się z dnia na dzień. Temperatura powietrza oscyluje na przełomie listopada i grudnia zazwyczaj w przedziale od 0 do -4 °C. Ale nie zawsze. Na przełomie 1939 r. także pogoda wydawała się sprzyjać obrońcom Finlandii. Na obszarze teatru wojennego wojny zimowej obejmującego teren od Przesmyku Karelskiego, poprzez Kainuu, Sallę, aż po Petsamo w Laponii temperatura spadła do -43 °C, co ​​znacznie wyhamowało sowieckie natarcie pancerne.

Nazwa „wojna zimowa” ma w tym wypadku pełne uzasadnienie. Obrońcy operowali ogniem ze stanowisk położonych nierzadko w gigantycznych zaspach śniegu. To była pierwsza wojna, w której swoim talentem strzeleckim mogli wykazać się snajperzy. Wśród nich najbardziej wyróżnił się Simo Häyhä z 34. Regimentu Piechoty, prawdopodobnie najlepszy strzelec wyborowy w historii wszystkich wojen. Ten, nomen omen, zabójczo skuteczny snajper, który nosił pseudonim Biała Śmierć, w ekstremalnych warunkach pogodowych, za pomocą fińskiej wersji karabinu wyborowego Mosin M28 bez celownika optycznego oraz karabinu maszynowego Suomi zabił 705 wrogów. Simo Häyhä to przykład fińskiego żołnierza z czasów wojny zimowej. Z przeciwnikiem tak zdeterminowanym w obronie swojej ojczyzny trudno jest walczyć nawet najlepiej wyposażonemu najeźdźcy. Obok terenu i klimatu był to trzeci czynnik, który spowodował, że pomimo utraty części terytorium Finom ostatecznie udało się obronić suwerenność swojej ojczyzny.

Historia
Artefakty z Auschwitz znów na aukcji w Niemczech. Polski rząd tym razem nie reaguje
Historia
Julia Boyd: Po wojnie nikt nie zapytał Niemców: „Co wyście sobie myśleli?”
Historia
W Kijowie upamiętniono Jerzego Giedroycia
Historia
Pamiątki Pierwszego Narodu wracają do Kanady. Papież Leon XIV zakończył podróż Franciszka
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama