Reklama

Julia Boyd: Po wojnie nikt nie zapytał Niemców: „Co wyście sobie myśleli?”

Zakładam, że wielu Niemcom towarzyszył wstyd, kiedy oglądali się za siebie, podobny do tego, który zna każdy, kto dał się nabrać internetowym oszustom – mówi brytyjska pisarka Julia Boyd.

Publikacja: 10.12.2025 05:01

Niemiecka okupacja Polski, 1940 rok. Na zdjęciu: niemieccy żołnierze prowadzą łapankę w Częstochowie

Niemiecka okupacja Polski, 1940 rok. Na zdjęciu: niemieccy żołnierze prowadzą łapankę w Częstochowie

Foto: PAP/DPA

Podczas gdy rozmawiamy o wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat, za wschodnią granicą Polski trwa pełnoskalowa wojna. Pojawił się też tzw. plan pokojowy – nie przybliżył nas do zakończenia konfliktu, a okazał się wykładnią rosyjskiego interesu.

Kiedy rozpoczęłam pracę nad książką „Wakacje w Trzeciej Rzeszy. Narodziny faszyzmu oczami zwykłych ludzi” (wydana w 2017 – red.) nie przyszło mi do głowy, że echem powrócą lata 30. Jesteśmy świadkami kryzysu demokracji i rozwoju dyktatur. Nie spodziewałam się, że problem będzie dotyczyć na przykład Stanów Zjednoczonych. Przy czym historia się nie powtarza. Natomiast podobieństwa istnieją i są alarmujące

Będzie nadużyciem, jeśli stwierdzę, że istnieją podobieństwa pomiędzy III Rzeszą a putinowską Rosją?

Myślę, że obywatele Rosji mają jednak lepszy dostęp do informacji, niż mieszkańcy III Rzeszy po dojściu Hitlera do władzy w 1933 r. Szukając podobieństw pomiędzy jednym a drugim systemem, zwróciłabym uwagę na inne zjawisko: myślę o źródłach poparcia dla obu systemów. 

Po 1918 r. Niemcy utracili dumę. Większość Niemców nie była przygotowana na to, co się wydarzyło w następstwie I wojny światowej: niedawno co zjednoczone państwo, które aspirowało do bycia imperium, stało się pariasem i znalazło się w opłakanym stanie. Niemcy uważali, że nie są winni bardziej od innych, a walka była honorowa. Hitler przywrócił im poczucie godności. Nie chcę przez to powiedzieć, że to samo wydarzyło się w Rosji, ale Putin był wściekły z powodu rozpadu Związku Sowieckiego. Wręcz – jako agenta KGB – osobiście go to dotknęło. Ponadto opowiada Rosjanom, że ich państwo jest otoczone wrogami, w tym NATO. To paranoja, którą podsyca. 

Z książki „Wakacje w III Rzeszy” szczególnie zapamiętałam historię brytyjskiego dziennikarza „Morning Post”. Kiedy w 1934 r. Peter Matthews odwiedził Dachau, jego 18-letni asystent Derek Hill zanotował, że miejsce to przypomina właściwie Cambridge lub Oxford. Wracam do niej, myśląc o tym, że Zachód był ślepy na Putina.

Który – to mocna paralela – stworzył państwo, w którym bez prawa do sprawiedliwego procesu obywatele trafiają do więzień, jeśli tylko przekroczą wyznaczoną przez niego linię, co wymaga ogromnej odwagi. 

Niewiadomą pozostaje, jaką postawę zajmie wobec Putina Donald Trump. Natomiast zawsze należy być ostrożnym z analogiami, bo sytuacja i społeczeństwa są jednak inne niż w latach 30.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Nowy triumwirat Europy: Wielka Brytania, Niemcy, Francja

Pisze Pani, że w Niemczech po I wojnie światowej wielkim problem był głód.

Staram się docierać przede wszystkim do źródeł, które powstały w czasie rzeczywistym, bo wspomnienia z lat 30. zapisane dwadzieścia lat później zawsze będą naznaczone perspektywą. Bardzo ważnym źródłem były więc dla mnie listy kwakrów, którzy znaleźli się w Niemczech po I wojnie światowej. Podróżowali pociągami, rozmawiali ze zwykłymi ludźmi. W pamięć zapadła mi rozmowa ze starszą kobietą, która mówiła właśnie o głodzie. I o tym, że kiedy tylko dzieci dorosną, zemszczą się.

Ze źródeł wyłania się obraz kraju, w którym było przeraźliwie zimno i wszystkiego brakowało. Uważam, że było to zarzewiem wielu późniejszych problemów. Ale już w drugiej połowie lat 20. Niemcy radziły sobie całkiem dobrze. Aż do 24 października 1929 r. kiedy nastąpił krach na Wall Street. I to wykorzystał Hitler. 

Czytaj więcej

Polityczne początki Adolfa Hitlera. Niepozorne narodziny nazizmu

Rozgoryczenie było ogromne. Myślę, że Niemcy nie musieli nawet szczególnie lubić Hitlera. Wśród przedstawicieli ówczesnej klasy średniej wzbudzał nawet odrazę – wrzaski, głośne marsze i pieśni wcale im się nie podobały. Ale to, co mówił, już tak. W książce „Miasteczko w Trzeciej Rzeszy. Jak nazizm zmienił życie zwykłych ludzi” przytaczam historię małżeństwa robotników z fabryki włókienniczej – Fridolin i Eugenie Thomma, którzy podczas wielkiego kryzysu wzięli udział w strajku: otrzymali tylko część obiecanych pieniędzy, kiedy zaś wrócili do pracy, ich pensje zostały obniżone.

Nie mogli zaufać komunistom. Ale nie ufali też przedstawicielom klas wyższych. Wydawało im się, że człowiekiem, który rozumie ich potrzeby jest Hitler. Dlatego go poparli.

To znaczy, że Hitlera popierali wyłącznie robotnicy?

Wyższe klasy również popierały Hitlera, choćby dlatego, że sprawiał wrażenie, że niemieckie państwo znowu działa (a przypisał sobie w tym obszarze część zasług Republiki Weimarskiej) i ma swoją godność. 

Reklama
Reklama

Spójrzmy na Obersdorf, którym się zajęłam: z perspektywy jego mieszkańców, wszystko to, co działo się w Berlinie w okresie Republiki Weimarskiej – rozwój teatru, muzyka, architektura, zmiana roli kobiety – wydawało się jakąś bzdurą. Nie mówiąc o tym, że w Reichstagu funkcjonowało kilkadziesiąt partii, podczas gdy oczekiwano silnego rządu. I wtedy pojawił się Hitler. Co ciekawe, łatwo go usprawiedliwiali: za wszystko, co złe, obwiniali ludzi, którymi się otaczał, a ich po prostu nie znosili. W ten sposób Hitler był w stanie ostać się w obliczu każdej porażki. Zakładano przy tym, że kiedy zdobędzie pełnię władzy sytuacja – przemoc, chaos wyborczy – w końcu się uspokoi. A było tylko gorzej. 

Kiedy po raz pierwszy zasugerowano mi, żebym napisała książkę o Obersdorfie, wcale nie byłam przekonana, bo wydawało mi się, że niczego się nie dowiem o wojnie, zajmując się historią miasteczka położonego głęboko pośród gór. Bardzo się myliłam

Julia Boyd

I zderzyli się z tym mieszkańcy Obersdorfu – dla tradycyjnej wspólnoty ważna była przecież samorządność.

Byli przerażeni, bo nie spodziewali się, że ich osobista autonomia zostanie w ten sposób naruszona. Kiedy zaczęli mieć wątpliwości, było za późno. Kto je wyrażał, trafiał do Dachau. Nawet jeśli ktoś był gotów się na to zdecydować, zadawał sobie pytanie, co stanie się z jego rodziną. W ten sposób wielu ludzi pozostawało w bezruchu. Frustruje mnie to, że po zakończeniu II wojny światowej nikt tych ludzi nie zapytał: „Co wy sobie myśleliście? Co się stało? Czy był moment, w którym pomyśleliście, że popełniliście błąd? Albo zdaliście sobie sprawę z tego, że jest inaczej, niż chcieliście?”. Postawiłabym hipotezę, że mogli mieć wątpliwości. Ale byli oddani, zaangażowani. I nie było drogi odwrotu.

Dotarła Pani do wyjątkowego listu: nazistka nazywana „Baby” skarży się na innych, ale prosi, aby ich nie wysyłać do Dachau – jak to wszystko składało się w jej głowie? 

W języku angielskim mamy powiedzenie o najlepszej rzeczy od czasów wynalezienia krojonego chleba. Tym był dla podobnych jej nazistów – a to nie była szczególnie poważna postać – Hitler. Straciliśmy szansę, by ją o to zapytać, bo po wojnie nikt o tym nie rozmawiał. 

Ludzie wiedzieli, co działo się w Dachau. Kiedy po raz pierwszy zasugerowano mi, żebym napisała książkę o Obersdorfie, wcale nie byłam przekonana, bo wydawało mi się, że niczego się nie dowiem o wojnie, zajmując się historią miasteczka położonego głęboko pośród gór. Bardzo się myliłam. 

Bo Obersdorf okazał się wyjątkowy?

Właśnie dlatego, że nie był wyjątkowy. Uważam, że Niemcy wykonali ogromną pracę, stawiając czoła swojej przeszłości. Myślę jednocześnie, że jest wiele wsi i miasteczek, których historię warto poznać. Bo właśnie wtedy zobaczymy ślepotę i „anomalię”: wrażliwi ludzie, zainteresowani religią i filozofią, wstępowali do partii nazistowskiej. 

Reklama
Reklama

Natomiast w tym sensie Obersdorf był specyficzny, że jego mieszkańcy nienawidzili Prusaków, podobnie jak Francuzów. Mam na myśli to, że Niemcy były zróżnicowane. Inna rzecz, była to miejscowość zdominowana przez katolików, których zdecydowana większość zagłosowała w wyborach na Hitlera, a ten katolikom wcale nie sprzyjał – powodem była ich lojalność wobec Watykanu, a więc władzy innej niż jego. Na tym polega sprzeczność: to była katolicka, konserwatywna, jednocześnie niezależna wspólnota. Najważniejszy dziennik wydawany w Obersdorfie długo ignorował Hitlera. 

Julia Boyd

Julia Boyd

Foto: mat. pras.

To się zmieniło w ciągu jednej nocy – z 27 na 28 lutego 1933 r.

Kiedy spłonął Reichstag. Myślę też, że zależnie od tego, kto skąd pochodził, z innych powodów mógł się opowiedzieć za Hitlerem. Ale z dnia na dzień mieszkańcy Obersdorfu znaleźli w sobie entuzjazm. 

Mikrohistoria uświadamia nam również to, że sytuacja była dynamiczna: inna w latach 30., inna wraz z kolejnymi porażkami po agresji Niemiec na Rosję. To nie jest obraz statyczny, a ruchomy. W okresie 12 lat trwania III Rzeszy można się było dramatycznie zmienić. Zakładam, że wielu Niemcom towarzyszył wstyd, kiedy oglądali się za siebie, podobny do tego, który zna każdy, kto dał się nabrać internetowym oszustom. Co stało się z tyloma Niemcami? Jak mogli dać się naciągnąć? Oczywiście, rozmawiamy o tym, co „pośrodku”. Bo nie należy lekceważyć przy tym Niemców, dla których nazizm stał się religią, wyznaniem. Bo i tacy byli w Obersdorfie. Podobnie zresztą jak ludzie, którzy byli przeciw.

Na pewno wiedzieli, co działo się w Dachau. Nie wiedzieli, czy nie chcieli wiedzieć, co działo się w obozach Zagłady? Jestem pewna, że sporo Niemców nie wierzyło, że Hitler wypełni groźby pod adresem Żydów. I znów do tego wrócę: nie zapytamy ich już o to. Burmistrz Obersdorfu od 1934 r. i oddany nazista – Ludwig Fink miał córkę z nieprawego łoża. Nie znała ojca aż do 23 roku życia. Bardzo chciałam się z nią spotkać. Dotarła do niej moja współpracowniczka: nigdy o tym z ojcem – ani nikim innym z rodziny – nie rozmawiała. Zresztą i ja to słyszałam od różnych rozmówców: po wojnie w domu się o tym nie mówiło.

Reklama
Reklama

W Obersdorfie istniało napięcie pomiędzy lokalną wspólnotą a nazistowską administracją. A inaczej: musieli negocjować interesy? 

Mieszkańcy Obersdorfu mieli swoje organizacje, kluby. Pierwszy nazistowski burmistrz – Ernst Zettler – był dla nich outsiderem. Nie zgadzali się na to, by pouczał ich, jak się mają organizować. W 1934 r. zamienił go Fink, który to już rozumiał. Jako nadzorca kominiarzy z regionu umiał dogadać się z ludźmi pracy. To był jednocześnie oddany nazista, który chronił Żydów, pomagał zakonnicom (jego żona była gorliwą katoliczką). Lubiany, dyplomatyczny. 

Jaki wpływ porażki Niemiec w Rosji miały na sposób myślenia Niemców?

W 1939 r. powszechnie uwierzyli Hitlerowi, który mówił, że to potrwa chwilę. Pamiętajmy o tym, że Niemcy nie chcieli wojny, ale to sukces Blitzkriegu ich przekonał. Dotarłam do relacji wieśniaka, który zapytał: „A czy Hitler wie, jak duża jest Rosja?” Ale w pierwszych tygodniach panował entuzjazm. Aż przyszła zima – a dodajmy, że była wyjątkowa, bardziej surowa niż zazwyczaj. Ludzie byli przerażeni – Niemcy przegrywali wojnę, atmosfera zagęszczała się, każdy oglądał się przez ramię. Przyszły wieści o bombardowaniach miast niemieckich przez aliantów, w miasteczku pojawili się uchodźcy. A potem znów – wszystkiego brakowało, przyszedł głód, było potwornie zimno. I pragnienie, żeby to wszystko po prostu się skończyło. Zaraz po wojnie nie sposób znaleźć śladu debaty publicznej  – choćby w prasie.

Julia Boyd

brytyjska pisarka. Autorka bestsellera „Sunday Times” – „Wakacje w Trzeciej Rzeszy. Narodziny faszyzmu oczami zwykłych ludzi„. Jako żona dyplomaty, mieszkała w Niemczech w latach 1977-1981, obecnie mieszka w Londynie. Właśnie wydała nową książkę: „Miasteczko w Trzeciej Rzeszy. Jak nazizm zmienił życie zwykłych ludzi”.

Historia
W Kijowie upamiętniono Jerzego Giedroycia
Materiał Promocyjny
Kameralna. Niska zabudowa, wysoki standard myślenia o przestrzeni
Historia
Pamiątki Pierwszego Narodu wracają do Kanady. Papież Leon XIV zakończył podróż Franciszka
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Materiał Promocyjny
Nadciąga wielka zmiana dla branży tekstylnej. Dla rynku to też szansa
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama