Wschodniosłowiańskie demony. Zło czy dobro?

Korzenie wschodniosłowiańskiej demonologii sięgają pogaństwa. Demony długo żyły wyłącznie w plebejskiej tradycji, bo to wieś miała największy kontakt z naturą. Upowszechniły się w społecznej świadomości dopiero w XIX w. za sprawą pisarzy i poetów czerpiących inspirację z ludowych opowieści. Dlatego wiedza o wschodniosłowiańskich demonach dotarła do nas za pośrednictwem „skazek”, czyli bajek.

Publikacja: 25.10.2024 04:27

„Święto Świętowita. Kiedy bogowie toczą wojnę, zbawienie jest w sztuce” – obraz Alfonsa Muchy z 1912

„Święto Świętowita. Kiedy bogowie toczą wojnę, zbawienie jest w sztuce” – obraz Alfonsa Muchy z 1912 r. z cyklu „Epopeja słowiańska”. Dzieło Muchy odnosi się do bogów Słowian połabskich, ale według badaczy Świętowit to hipostaza wschodniosłowiańskiego Peruna

Foto: PRAGUE CITY MUSEUM/WIKIMEDIA

Dzięki popkulturze znamy głównie wampiry i wilkołaki. To bohaterowie horrorów, powieści fantasy, a nawet dziecięcych kreskówek. Tymczasem demony, takie jak domowyj, wodnyj, a szczególnie oborotień, wurdułak lub upyr są postaciami wschodniosłowiańskiej demonologii. Ukraińskie, rosyjskie i białoruskie legendy pełne są nadprzyrodzonych zjawisk oraz istot nie z tego świata. Wśród tych ostatnich możemy znaleźć te dobre, czyli opiekuńcze. Jednak większość jest niebezpieczna, mściwa i podstępna. Wschodni Słowianie musieli z nimi współistnieć przez setki lat. Aby żyć w spokoju, nawiązywali relacje ze światem demonów, często oddając hołd niezwykłym istotom. Przecież mogły pomóc ludziom, ale także zabić, a co gorsza – zamienić w zwierzę lub roślinę.

Słowiańska troistość

Formalnie prawosławne chrześcijaństwo pojawiło się na Rusi Kijowskiej w 988 r. Jednak na długo przedtem i setki lat potem utrzymywały się tradycje pogańskie. Dowodem na to są ludowe wierzenia spisane w XIX w. przez językoznawcę Władimira Dala, poetów Aleksandra Puszkina i Michaiła Lermontowa oraz prozaików, np. Nikołaja Gogola. Tym niemniej rodowe, a następnie plemienne wspólnoty przedchrześcijańskie wyznawały religie politeistyczne, w których nie było jednego bóstwa, ale cały panteon. Bogów cechowała wewnętrzna hierarchia ważności, zależna od nadprzyrodzonych mocy.

Przodkiem religii w naszym pojęciu był animizm, czyli wiara w duszę natury, zarówno nieożywionej, jak i żywej. Dlatego bóstwem mógł być przydrożny kamień, leśne zwierzę lub drzewo. Twórcą nazwy jest angielski etnograf Edward B. Tylor (1832–1917), który użył łacińskiego słowa „anima” oznaczającego duszę. Tylor uważał, że animizm leży u podstaw wszystkich religii na świecie, dlatego odległe echa wierzeń animistycznych legły także u podstaw wschodniosłowiańskich postaci demonicznych.

Według demonologów znana z bajek dla dzieci Baba Jaga mogła być pogańską boginią śmierci – Moreną. C

Według demonologów znana z bajek dla dzieci Baba Jaga mogła być pogańską boginią śmierci – Moreną. Czasem ludzie przychodzili do niej po radę, czasem ona porywała ich dzieci

WIKIMEDIA

Z czasem jednak ten rodzaj kontaktu z naturą ustąpił totemizmowi. To z kolei wiara religijna zakładająca istnienie związku między grupą ludzi a symbolicznym przedmiotem nazwanym totemem. To one decydowały o życiu Słowian i wyjaśniały ich pochodzenie oraz przynależność plemienną. W rezultacie czcili symboliczny przedmiot, tworząc kult totemiczny, który podkreślał ich wyjątkowe wzajemne relacje.

Po co takie wyjaśnienia? Szkocki antropolog i religioznawca James George Frazer (1854–1941) argumentował, że magia cechująca oba wierzenia tłumaczyła ludziom otaczający ich świat. Dzięki wierzeniom egzystowali z dzikimi zwierzętami, poznawali ich zwyczaje, a następnie je udomowili. Wierząc w magię, ludzie oddziaływali na przyrodę. Związki były tak silne, że ludzie uznawali totemiczne zwierzęta za krewniaków, stosując wobec nich zasady obowiązujące członków plemienia. Według antropologów i historyków takie tradycje przetrwały w słowiańskiej demonologii, która obdarzyła magiczne istoty zwierzęcym wyglądem, dodając im sierść, kopyta, rogi lub kły.

Czytaj więcej

Początki chrystianizacji: każdy krzyż wykonano z drewna

W czasach, które archeologia jest nam w stanie przybliżyć, wschodniosłowiańskie wierzenia obejmowały kilka poziomów lub światów. Zgodnie z kosmogonicznymi ideami naszych przodków Wszechświat był przedstawiany jako drzewo Wyrij. Każda jego część była odrębnym światem, z którego na ziemię przenikały demony. Tak więc zielona korona była niebem, pień – ludzką rzeczywistością, a korzenie – podziemiami.

W wyższym z królestw zwanym Reguła rezydowali najważniejsi bogowie: Wielobóg, Żywa, Łada, Rad. Byli „odpowiedzialni” za procesy dotyczące całego świata ludzi, takie jak wojna i pokój, życie i śmierć, płodność i głód. Słowem – rządzili krainą Prawdy. Za państwo środka – Rzeczywistość – odpowiadali bogowie żywiołów, pór roku, ale także ludzkiej egzystencji, czyli rolnictwa, łowiectwa i rzemiosła. Wśród nich można wymienić Awsenię i Dogodę. Nasz poziom zamieszkiwały również demony domowe, leszy i wodnik, które towarzyszyły człowiekowi w życiu codziennym. I wreszcie dolne królestwo: Podziemia, czyli świat umarłych. Władali nim bogowie mroku: Kościej, Czarnobóg i Wij, a zamieszkiwały – gady i płazy.

Do demonów egzystujących w najbliższym otoczeniu człowieka zaliczał się duch dworowy. Nadzorował żyw

Do demonów egzystujących w najbliższym otoczeniu człowieka zaliczał się duch dworowy. Nadzorował żywy inwentarz oraz zabudowania gospodarcze

IVAN BILIBIN/WIKIMEDIA

W umysłach Słowian te trzy światy były ze sobą ściśle związane, jednak nie było w tym nic złego lub zbędnego. Z biegiem czasu, czyli po przyjęciu chrześcijaństwa, wielu bogów niższego świata straciło część mocy. Zaczęli być postrzegani jako demony, do których dołączyły bóstwa średniego królestwa. To o nich powstawały ludowe bajki zwane bylinkami (bajaniami), które pisarze i poeci spisali jako znane nam byliny i „skazki” – bajki. Bylinki stały się obowiązkową częścią folkloru, w którym pogańskie bóstwa zmieszały się z chrześcijańskimi demonami, a więc złymi duchami. Były odpowiedzialne nie tylko za życiowe nieszczęścia na czele ze śmiercią, ale także za wszelkie problemy domowe. Bóstwa światła i te opiekuńcze przekształciły się w ludowych bajaniach w żywoty prawosławnych świętych. Dzięki takiej przemianie nawet po przyjęciu chrześcijaństwa przetrwały dawne słowiańskie wierzenia religijne i związane z nimi zwyczaje. Dlatego ruska demonologia dzieli istoty nadprzyrodzone na duchy domu, natury i podziemi.

Do demonów egzystujących w najbliższym otoczeniu człowieka zaliczał się duch dworowy (podwórzowy). Nadzorował żywy inwentarz oraz zabudowania gospodarcze, na czele ze spichrzem. Był pomocnikiem ducha domowego, który należał raczej do świata podziemi. Jego folklorystyczny wizerunek był ściśle związany z duszą zmarłego domownika, najczęściej pierwszego mieszkańca konkretnego domostwa, którego pochowano. Mimo takich konotacji był duchem opiekuńczym, mając jednak moc przenikania do podziemi. Według niektórych wierzeń za dnia wyglądał jak wąż, a nocą zamieniał się w sobowtóra gospodarza. Aby sprawował opiekę, pozostawiano mu na noc spodek z mlekiem. Zatem ten zwyczaj miał tyle wspólnego z kotami, że duch opiekuńczy zazwyczaj przyjaźnił się z futrzakami. Wiele z zapisanych bylinek odradzało kłótnie z domowymi duchami. Nie znosiły zaniedbanych domów, wpadając wówczas w taką wściekłość, że same robiły gigantyczny bałagan, ukrywając lub przenosząc przedmioty. Oba demony potrafiły też mordować. Opierając się na piersi śpiącego, dusiły domownika. I odwrotnie: jeśli były zadowolone z porządków, pilnowały obejścia, a nawet bawiły się z dziećmi, przybierając postać ludzką lub zwierzęcą.

Demonem występującym tylko we wschodniosłowiańskiej tradycji jest Bannik, czyli demon bani – łaźni. Przedstawiano go jako małego staruszka z brodą, ale z „żelaznymi” rękami, którymi w razie potrzeby mógł zedrzeć z człowieka skórę. Potrafił także udusić korzystającego z bani, jeśli ten raczył się tzw. trzecią, czyli najgorętszą parą zastrzeżoną wyłącznie dla demona. Bannik był też obdarzony mocami transformacji. Zamieniał się w wilkołaka lub kota. Postać tego demona jest w ludowych podaniach wyjątkowa ze względu na ogromną złośliwość i brak cech pozytywnych. Zasłynęła także uprowadzeniami nieochrzczonych dzieci. Tym niemniej bannik nie został wypędzony z chłopskich zagród, tylko przekupiony. Próbując obłaskawić demona, pod łaźnią zakopywano czarną kurę. Podatność łaźni na działanie magii wynikała z tego, że w gospodarstwie był to jedyny niepoświęcony budynek, w którym nie umieszczano ikon świętych. Co więcej, właśnie z tego powodu łaźnia była miejscem odprawiania zakazanych przez cerkiew obrzędów, wróżb i rytuałów.

Czytaj więcej

Świat przed antykiem

Słowiańskie demony natury

To postaci o rodowodzie animistycznym, czyli duchy wody, lasów, pól i traktów. W zależności od zachowania konkretnego człowieka mogły pomóc lub zaszkodzić. Wśród tej kategorii wyróżniał się leszy, czyli demon leśny. Uważał się za jedynego właściciela puszcz i kniei. Jego potęga i władza sprawiły, że był różnie opisywany. A to przybierał postać drobnego staruszka noszącego odwrotnie założony kaftan i czerwoną spiczastą czapę, a to olbrzyma sięgającego najwyższych drzew, mogącego jednym krokiem przemierzyć milę. Bywał także żywym drzewem, co uniemożliwiało jego dostrzeżenie. Obraz leszego w bylinkach jest bardzo zmienny, a w dodatku przypisywano mu zwierzęce cechy, np. niedźwiedzia. Zwracanie się do leszego było nierozważne. Należało czekać, aż demon sam zagai rozmowę. Na szczęście demona można spotkać tylko latem, choć nie tylko w lesie, ale również na okolicznych polach. Żeby ustrzec się nieprzyjemności, wchodząc do lasu, należało się grzecznie przywitać. W innym przypadku demon sprowadzał gościa na manowce. Równie groźne było przypadkowe wejście na ścieżkę, którą chadzał. Nie można było z niej wyjść samodzielnie, co groziło długotrwałym błądzeniem lub śmiercią z wycieńczenia. Jeśli ktoś niszczył las, wycinał drzewa lub zabijał zwierzęta bez potrzeby, mógł być pewny śmiertelnej zemsty demona. Wreszcie obrażony leszy porywał pasące się bydło. Zwracał inwentarz, jeśli został przebłagany. W niektórych regionach przynoszono demonowi ofiary z pieczonej wołowiny, jajek i chleba.

Inne duchy natury zamieszkiwały zbiorniki wodne: jeziora, rzeki i stawy. Wodnika nazywano także wodnym diabłem lub strażnikiem. Tak jak w przypadku leszego w folklorze nie ma jednego opisu tej postaci. Najczęściej był przedstawiany jako starzec o twarzy topielca. Znany jest także opis potwora z gęsimi łapami i rybim ogonem. Wschodniosłowiańskie demony wodne słynęły z wciągania pod wodę ludzi i zwierząt. Wywracały łodzie, a na większych akwenach sprowadzały statki na mieliznę. Nie dość, że wrogo nastawione do ludzi – były również jadowite. Jeśli topiony człowiek uwolnił się z zasadzki, a z demona spadły na niego krople wody, w tych miejscach pojawiały się wrzody, a ofiara niebawem umierała.

Słowiańskie demony podziemia

Nie ma wątpliwości, że wśród nich dominowały duchy zmarłych lub ludzie powstali z grobów. Ci ostatni grasowali jako upyry nazywane również wurdułakami. Zacząć jednak wypada od swojskiej Baby Jagi. Znana z bajek dla dzieci była prawdopodobnie spokrewniona z bogami niższego świata Słowian. Według demonologów mogła być nawet pogańską boginią śmierci – Moreną. W ruskich latopisach córkę Baby Jagi nazwano Marią Morewną. Tematem wielu bylin są odwiedziny Baby Jagi w leśnej głuszy. Ludzie przychodzili do niej po radę, wskazówki i magię.

Z pewnością ze słowiańskiego folkloru pochodzi wampir. Co na jego temat mówią badacze? Z legend wiemy, że wschodni Słowianie przedstawiali te upiory jako martwych mężczyzn, którzy atakowali ludzi i zwierzęta gospodarskie. Tyle że w przeciwieństwie do zachodnioeuropejskich odpowiedników wschodni upyr nie ograniczał się do wypicia ludzkiej krwi, tylko zjadał swoje ofiary. Słowianie wierzyli, że po śmierci dusza albo odnajduje spokój, albo zamienia się w chodzącego trupa. Tak działo się, jeśli dana osoba nie zmarła śmiercią naturalną, wiodła nieuczciwe lub zbrodnicze życie, lub została pochowana bez wszystkich rytuałów pogrzebowych. Słowianie wierzyli, że taki zmarły może zamienić się w upiora w ciągu 40 dni po pogrzebaniu zwłok. Po tym czasie mógł opuszczać grób, a ludzka krew była niezbędna do utrzymania cielesnej powłoki. Stąd innym tłumaczeniem słowa „upyr” jest „sakwa wypełniona krwią”. Z demonologii słowiańskiej wywodzi się również zachodnia nazwa „wampir”. Pochodzi od słów „wupyr” lub „wpyr” i została zapożyczona przez Niemców, Francuzów i Brytyjczyków. O wschodnim pochodzeniu świadczy również wersja, która mówi, że w XI stuleciu na Rusi Kijowskiej żył mnich Opyr Lihij. Był kopistą dzieła „Interpretacja ksiąg proroczych”. Oczywiście, nie był wampirem tylko klasztornym skrybą o dziwnym pseudonimie. Natomiast w zabytku ruskiego piśmiennictwa „Słowo św. Grzegorza” – datowanym na XV w. – opisano pogański zwyczaj składania przed wizerunkiem boga Peruna ofiar demonowi Upyrowi z żądaniem w zamian ochrony.

Wodnika nazywano także wodnym diabłem lub strażnikiem. Wodniki były jadowite i słynęły z wciągania p

Wodnika nazywano także wodnym diabłem lub strażnikiem. Wodniki były jadowite i słynęły z wciągania pod wodę ludzi i zwierząt

IVAN BILIBIN/WIKIMEDIA

Nietypową, bo opiekuńczą rolę wampirów potwierdzają także legendy z okolic Pskowa. Według nich w szeregu wsi żyli ludzie zwani upyrami. Byli znani z uzdrowicielskiej mocy, zwracała się do nich miejscowa ludność, prosząc o poradę i obronę. Z kolei część badaczy uważa, że wampiry dotarły na Słowiańszczyznę z Azji Środkowej. W językach turańskich „upyr” to czarownik lub zły duch, a „ubyr” to wilkołak. Słowianie mogli przejąć takie słowa ze względu na podobieństwo do słowa „pić”. Upyr był więc demonem, który po śmierci biesiadował, pijąc krew, aby zachować siły witalne. Inna z interpretacji mówi, że mieszkańcy Rusi nazywali „spragnionymi” tych, którzy umierali nienaturalną śmiercią. Do dziś w prawosławiu zachowała się tradycja pozostawiania na grobie zmarłego wody lub innego napoju, aby mógł ugasić pragnienie.

Serbowie mieli zwyczaj wlewania zmarłemu do ust odrobiny wina, aby nie zamienił się w wampira. Zwilżali także jego ciało czerwonym winem – na podobieństwo krwi. Stąd również słowiańska tradycja obserwacji zmarłego, aby zapobiec przemianie w wampira. Wierzono, że upiorami mogą zostać „martwi z otwartymi oczami”, „leżący w trumnie z rumieńcem” lub „długimi paznokciami”, a także „ulegający szybkiemu rozkładowi”. Obawiano się także zmarłych, którzy za życia cierpieli na choroby psychiczne lub mieli wrodzone anomalie fizyczne. Jeśli istniało choćby najmniejsze podejrzenie, że zmarły zamieni się w wampira, przecinano mu żyły pod kolanami, przekłuwano skórę, aby ciało nie puchło, albo wbijano ostre przedmioty w pięty. A jeśli doszło do najgorszego, uważano, że pierwszymi ofiarami upiora będą członkowie jego rodziny. Jeśli krewni niedawno zmarłej osoby zaczynali chorować i umierali, oznaczało to, że również staną się wampirami.

Czosnek i osinowy kołek wbity w zwłoki nie były głównymi narzędziami ochrony. Mieszkańcy Rusi ratowali się krzyżami uplecionymi z głogu, a wokół domu pletli ogrodzenia z tarniny. Domostwa okadzali tymiankiem. W Ukrainie wierzono, że upyr powoduje klęski żywiołowe i choroby. W czasie epidemii cholery w latach 1850–1856 z powodu takich przesądów na ukraińskich wsiach palono „podejrzanych” w ogniskach z tarniny.

Natomiast epoka rosyjskiego romantyzmu przyniosła zmianę wizerunku upiora. Wampir zaczął się kojarzyć z młodym przystojnym arystokratą o twarzy bladej z powodu burzy uczuć. Jednak diametralną odmianę przyniósł początek XX w. Gdy na Zachodzie czytano namiętnie powieści grozy, w Rosji nastąpił czas intelektualnego ożywienia nazwanego srebrnym wiekiem kultury. Awangardowi poeci i artyści uznali demony za ucieleśnienie dobra i męczenników ludzkiego postępu. Szatan przekształcił się w symbol walki ze społeczną niesprawiedliwością. Lucyfer alias Belzebub został idolem awangardy artystycznej i popularnym bohaterem dzieł literackich i malarskich. Szatan był przecież nie byle jakim demonem, tylko ulubionym aniołem Boga. Jego bunt był motywowany chęcią dobra i wolności. Uznany malarz Michaił Vrubel (1856–1910) dedykował Lucyferowi tzw. cykl demoniczny.

Co najciekawsze, twórcy srebrnego wieku kultury wywodzili prometejską naturę szatana z tradycji demonicznej wschodniosłowiańskiego folkloru. Doszukiwali się w nim poetyki zła, któremu towarzyszy dobro, wspólnie oddające dwoistą naturę człowieka. Destruktywne cechy leszych i upyrów uznano za niezbędny impuls uwalniający w człowieku kreatywne zdolności. Dzięki demonom symbolizującym wolność i dobro człowiek miał przekształcić się w Boga. Lucyfera, jako kontynuatora wschodniosłowiańskiej tradycji demonicznej, ogłosili bojownikiem o ludzkie szczęście i epickim bohaterem.

Dzięki popkulturze znamy głównie wampiry i wilkołaki. To bohaterowie horrorów, powieści fantasy, a nawet dziecięcych kreskówek. Tymczasem demony, takie jak domowyj, wodnyj, a szczególnie oborotień, wurdułak lub upyr są postaciami wschodniosłowiańskiej demonologii. Ukraińskie, rosyjskie i białoruskie legendy pełne są nadprzyrodzonych zjawisk oraz istot nie z tego świata. Wśród tych ostatnich możemy znaleźć te dobre, czyli opiekuńcze. Jednak większość jest niebezpieczna, mściwa i podstępna. Wschodni Słowianie musieli z nimi współistnieć przez setki lat. Aby żyć w spokoju, nawiązywali relacje ze światem demonów, często oddając hołd niezwykłym istotom. Przecież mogły pomóc ludziom, ale także zabić, a co gorsza – zamienić w zwierzę lub roślinę.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Materiał Promocyjny
Telewizor w inteligentnym, bezpiecznym domu
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Historia
Generalne Gubernatorstwo – kolonialne zaplecze Niemiec
Historia
Tysiąc lat polskiej uczty
Historia
Baza polskich zabytków za granicą jest w języku ukraińskim