31marca 1892 r. rosyjski korespondent na pierwszej stronie „New York Timesa” donosił: „Kilka nocy temu mieszkańcy Warszawy zostali zaskoczeni przez intensywnie jasne światło, które spływało z nieba na miasto. Wszystkie oczy zwrócone były ku górze, ale nic nie było widać prócz snopu światła, który wychodził z niewielkiego źródła. Wielu ludzi w swoim podnieceniu myślało, że to kometa w bliskiej odległości od ziemi, i byli bardzo przestraszeni. Nagle promień światła pomknął w innym kierunku, a kiedy ich oczy przyzwyczaiły się do ciemności, która nastała, zobaczyli daleko w górze na niebie balon”. Następnie balon skierował się w kierunku Pruszkowa. Podobne obserwacje zostały dokonane w okolicach Kielc, Kowna i Sosnowca.
Według relacji balony przylatują nocą z pruskiego Śląska i rzucają światło potężnych reflektorów we wszystkie strony. Pozostają niekiedy w bezruchu przez 40 minut, aby odlecieć z wielką szybkością w dowolnym kierunku. Informacja obiegła cały świat. O zdarzeniu pisze „Evening Bulletin” z Honolulu na Hawajach, „The National Tribune” z Waszyngtonu, „The Columbus Telegram” z Nebraski, a nawet religijnie nacechowane „The Bible Echo” z Melbourne. 23 kwietnia doniesienia powtarza „Scientific American”, gdzie dziennikarz zastanawia się nad technologią pozwalającą na sterowanie tak nienaturalnie poruszającymi się obiektami: „Nie ma wątpliwości, że aparatura sterująca, czymkolwiek jest, jest wspaniale przystosowana do swoich celów, gdyż balony najwyraźniej reagują na nią tak łatwo, jak statek na swój ster”. Problem polega na tym, że pod koniec XIX wieku taka technologia nie była znana.
Tajemnicze balony potrafiły przelecieć 225 kilometrów w ciągu jednej nocy, pod wiatr, i wykonywać skomplikowane manewry. Obserwatorzy twierdzili, że balon musiał być wyposażony w „najnowocześniejszy sprzęt aeronautyczny, obsługiwany przez doświadczoną załogę”, a tymczasem „eksperymentalne sterowce ledwo mogły manewrować w spokojnym powietrzu”. Niemcy, wbrew stawianym im zarzutom, donosili także o balonach wojskowych, w których, jak przypuszczano, znajdowali się rosyjscy szpiedzy. W marcu rosyjski minister wojny Piotr Siemionowicz Wannowski powołał Sekcję Aeronautyczną Rosyjskiego Towarzystwa Technologicznego w celu zbadania tych doniesień. 14 kwietnia dwóch cenionych ekspertów, Michaił M. Pomortsev i A.M. Kovanko, przedstawiło swoje ustalenia w raporcie „O lotach balonów na naszej zachodniej granicy według istniejących danych”. Pomortsev stwierdził, że większość doniesień „wynikała z fantazji i błędów”, natomiast Kovanko doszedł do wniosku, że „informacje nadsyłane przez korespondentów należy przypisać błędom w obserwacji”. Rosyjski psychiatra Władimir Michajłowicz Biechtieriew przypisuje epizody lękom wojennym. Uważał fantomowe loty balonów za „zbiorowe halucynacje”, które były „tendencją niektórych umysłów do przypisywania Niemcom aktów wrogości wobec Rosji”.
Jedno jest pewne: owe „balony” pojawiające się nad polskimi miastami to prawdopodobnie pierwsza na świecie próba wyjaśnienia niezrozumiałych dla ludzi zjawisk za pomocą technologii. Wcześniej mówiono by o zjawisku przyrodniczym lub boskiej interwencji. Relacje z przebiegu zjawiska pasują natomiast do późniejszych obserwacji UFO. Wszak pojawiające się obiekty świecą jasnymi światłami, poruszają się szybko w różnych kierunkach i potrafią zawisnąć w bezruchu. Brakuje tylko wzmianek o porywanych przez promień światła krowach i ludziach...
UFO pojawia się wraz z odwilżą
W 1947 r. miał miejsce najsłynniejszy incydent związany z UFO, czyli domniemana katastrofa statku kosmicznego w Roswell w Nowym Meksyku. I w tym samym roku na niebie w miejscowości Czaplinek leżącej na Pojezierzu Drawskim pojawił się latający spodek. Niewiele wiadomo o przebiegu zdarzenia. Jednak nieznanemu dziś z imienia i nazwiska fotografowi udało się uwiecznić je na zdjęciu. Jest to prawdopodobnie pierwsza fotografia niezidentyfikowanego obiektu latającego na świecie.