Czy to właśnie duch odwiecznej słowiańsko-germańskiej rywalizacji skłonił buńczucznych turystów obu narodowości do kuriozalnej, niemającej precedensu w historii turystyki walki o wdzięki Babiej Góry – „Królowej Beskidów”? Najwyższy w tym paśmie, wznoszący się na wysokość 1725 m n.p.m. szczyt od wieków pobudzał wyobraźnię ludzi, czego dowodem są liczne związane z nim legendy. Niektóre z nich głoszą, że góra jest w rzeczywistości kochanką zbójnika, która na wieść o śmierci ukochanego skamieniała z żalu. Inne podania wieszczą o ukrytych pod nią, zakopanych przez zbójników bajecznych skarbach. Nie bez powodu górę znano także pod nazwami „Diablak” oraz – z racji występującej tam tendencji do szybkich i gwałtownych zmian pogodowych – „Kapryśnica”. Bez względu jednak na to, czy nasi przodkowie rzeczywiście dawali wiarę tym fantastycznym opowieściom, z pewnością potężny, zazwyczaj przesłonięty welonem chmur szczyt wzbudzał w nich respekt i pokorę. Niewielu śmiałków zapuszczało się na jego wierzchołek. W niższych jego partiach natomiast chętnie wypasano owce i woły.