Wspólny przodek ludzkości

Czy naprawdę, jak głosi Biblia, wszyscy ludzie są jedną rodziną? Ten religijny dogmat potwierdza współczesna nauka. Amerykańscy genetycy wykazali, że wszyscy ludzie na świecie mają jednego afrykańskiego przodka, który żył 60 tys. lat temu.

Publikacja: 09.06.2022 21:00

Afryka Środkowa – obszar od współczesnej Angoli, przez Zambię, do Tanzanii. Kraina, skąd na podbój ś

Afryka Środkowa – obszar od współczesnej Angoli, przez Zambię, do Tanzanii. Kraina, skąd na podbój świata wyruszyli nasi przodkowie

Foto: Grzegorz Hajdarowicz

Żydzi od ponad 4 tysięcy lat, chrześcijanie od 2 tysięcy lat, a od blisko półtora tysiąca lat muzułmanie – wszyscy wierzą w ujednoliconą wersję stworzenia człowieka przez Boga, opisaną w biblijnej Księdze Rodzaju. Historia kreacji istoty ludzkiej jest wpleciona w opowieść o stworzeniu całego wszechświata, czyli wszystkich rzeczy widzialnych, a więc materialnych. Co ciekawe, opis początków naszej planety jest zdumiewająco zgodny z naszą obecną wiedzą naukową. Ziemia jest tu opisana jako martwa skała dryfująca w bezmiarze kosmosu, pozbawiona roślin i jakiegokolwiek życia.

Bóg tworzy człowieka – zarówno mężczyznę, jak i niewiastę – na swój obraz i podobieństwo. To bardzo ważny aspekt całej tej historii. Owo podobieństwo w interpretacji żydowskich mistyków było absolutne. Adam był z wyglądu kopią Boga. Dzisiaj użylibyśmy zapewne modnego w czasach bioinżynierii genetycznej słowa „klon”.

Bóg stworzył Adamowi, ku jego radości, liczne zwierzęta – ptaki, ryby, ssaki i gady. Zwierzęta nie ukoiły jednak samotności pierwszego człowieka. Stroskany tym Pan zesłał więc na mężczyznę głęboki sen i niczym dobry chirurg wyciął mu żebro, aby stworzyć z niego kobietę.

Powrót do Biblii?

Przez wieki wierzono w pochodzenie gatunku ludzkiego od tej pierwszej pary. Dopiero rodzące się na przełomie XVII i XVIII wieku prądy myślowe, w tym przede wszystkim naturalizm i racjonalizm, odrzuciły nadprzyrodzone przyczyny powstania życia. Choć nie znano jeszcze pojęcia puli genowej, to z czysto statystycznych obserwacji wynikało, że im węższa jest grupa rozrodcza, tym więcej występuje w niej chorób wynikających z chowu wsobnego. Dzisiaj wiemy, że w zamkniętej, inbredowanej grupie rozrodczej często ujawniają się recesywne geny letalne prowadzące do śmierci lub ciężkich chorób potomstwa. Dawniej to zjawisko było doskonale znane, choćby wśród arystokracji czy zamkniętych, nieasymilujących się społeczności religijnych. Stąd też wraz z rozwojem epoki oświecenia odrzucono wiarę w biblijny przekaz o pochodzeniu ludzkości od jednej pary. Oznaczałoby to bowiem, że nasz gatunek jest efektem chowu wsobnego, nazywanego kazirodztwem.

Skoro ludzi jest tak dużo i mają tak wiele odmiennych cech, to znaczy, że muszą być potomkami bardzo szerokiej grupy przodków – tak tłumaczono sobie ludzką różnorodność. Czy zatem biblijna Księga Rodzaju bardzo się myliła?

Projekt Genograficzny

National Geographic Society i firma IBM rozpoczęły w 2005 r. niezwykły projekt naukowy mający na celu wyjaśnienie migracji homo sapiens. Badania miały wyjaśnić, czy wszyscy pochodzimy od jednego przodka i z jednego miejsca. Ich wyniki zmieniały całkowicie nasze spojrzenie na tę sprawę. Do niedawna antropolodzy byli przekonani, że w ciągu dwóch ostatnich milionów lat istniało kilka fal migracji niezależnych gałęzi homo sapiens opuszczających Afrykę. Wydawało się, że ludzie żyjący w ogromnej separacji geograficznej będą mieli żyjących dziś potomków różniących się pod względem genetycznym. Naukowcy wierzyli, że najstarszą grupą, która opuściła obszar dzisiejszej Afryki Południowo-Wschodniej, uważanej za kolebkę gatunku homo sapiens, byli przodkowie australijskich Aborygenów. Jeszcze teraz na różnych stronach internetowych możemy przeczytać, że Aborygeni przybyli do Australii, wędrując przez Azję Południowo-Wschodnią około 65–80 tys. lat temu. W świetle badań genetycznych ta informacja zawiera w sobie znaczące przekłamanie.

Ci współcześni Angolczycy są najbardziej zbliżeni wyglądem do wspólnego męskiego przodka ludzkości,

Ci współcześni Angolczycy są najbardziej zbliżeni wyglądem do wspólnego męskiego przodka ludzkości, którego naukowcy nazwali Y-chromosomalnym Adamem

Foto: Grzegorz Hajdarowicz

To prawda, że przodkowie Aborygenów przedostali się do Australii przez tzw. pomost wyspowy Indonezji i wyspy Nowej Gwinei w okresie, kiedy poziom morza mógł być znacznie niższy i przeprawa drogą morską znacznie łatwiejsza niż dzisiaj. Jednak badania genetyczne wybranych grup Aborygenów przeprowadzone przez zespół naukowców kierowany przez genetyka i antropologa Spencera Wellsa z Projektu Genograficznego wykazały, że Aborygeni mają taką samą mutację chromosomu Y jak cała reszta ludzkości, przekazaną nam przez jednego afrykańskiego przodka męskiego żyjącego 60 tys. lat temu w Afryce. Nie mogli zatem dotrzeć do Australii w sugerowanym okresie ok. 65 tysięcy lat temu. Nasza wiedza o migracjach ludzkich opierała się dotąd na poszlakach. Antropologia była pełna domysłów. Jednak geny nie kłamią. Są ostatecznym dowodem obalającym twierdzenie, że przodkowie Aborygenów mogli opuścić Afrykę wcześniej niż 600 wieków temu.

Projekt Genograficzny zmienia historię migracji ludzkości w sposób radykalny. Prawdopodobnie gwałtowne ochłodzenie klimatu spowodowało, że potomstwo grup, które opuściły Czarny Ląd przed 200 tys. lat, nie pozostawiło markera genetycznego w naszym DNA. Jeśli nie dzielimy z kimś takiego znacznika, to oznacza, że nie mamy wspólnych przodków. Z kolei jeżeli zmiany zostaną przekazane następnym pokoleniom, to stają się markerami pochodzenia. Dzięki ich identyfikacji możemy określić najstarszego wspólnego przodka każdego z nas. Przez ostatnie lata zespół Spencera Wellesa odwiedził niemal wszystkie zakątki świata, aby zebrać materiał genetyczny od 100 tys. ludzi rozrzuconych po naszej planecie. „Pierwsze powierzchowne wnioski, jakie można wyciągnąć z tej podróży, są takie, że bez wątpienia nie jesteśmy tacy sami, na co wskazuje choćby nasz wygląd. Na pewno bardzo się różnimy – podkreśla Welles – 6000 różnych języków, w których rozmawia 6,5 mld ludzi o różnych kolorach skóry, sylwetkach, rozmiarach ciała czy kształtach twarzy. Zdumiewa różnorodność gatunku ludzkiego”.

Jak skolonizować planetę w krótkim czasie?

Żeby jednak zrozumieć, dlaczego powstała taka różnorodność etniczna, naukowcy musieli znaleźć odpowiedź na trzy podstawowe pytania. Pierwsze brzmiało: czy wszyscy pochodzimy od jednego przodka i jak możemy go zidentyfikować? Drugie: kiedy ten człowiek żył? I trzecie, być może najtrudniejsze pytanie: od jak dawna zaczynamy się od siebie różnić i dlaczego tak się dzieje, skoro mamy wspólnego antenata? Jeżeli wypłynęliśmy z jednego afrykańskiego źródła, to jak udało nam się opanować całą planetę w stosunkowo krótkim okresie zaledwie 600 wieków?

Pytania drugie i pierwsze są ze sobą powiązane. Rozpoznając genom różnych grup etnicznych zamieszkujących najdalej odsunięte od siebie zakątki świata, badacze z Projektu Genograficznego poszukiwali wspólnych elementów mitochondrialnego DNA u kobiet i 12 krótkich powtórzeń tandemowych na obszarze niekodującym chromosomu Y. U ssaków chromosom płciowy X determinuje płeć żeńską, a zawierający 58 milionów par zasad i 78 genów chromosom Y determinuje płeć męską.

Nie wgłębiając się w złożone definicje naukowe, można to o wiele prościej wyrazić w następujący sposób: u człowieka występują 22 pary chromosomów autosomalnych i jedna para chromosomów płci przypominających kształtem literki XY lub XX. Decydują one, czy rodzimy się chłopcem czy dziewczynką. Przekazywany z ojca na syna chromosom Y praktycznie nie ulega zmianom. W ciągu istnienia naszego gatunku tylko niewielkie fragmenty ulegały kilku drobnym mutacjom. A to właśnie te mutacje pozwalają nam prześledzić wędrówkę ludzkości od wspólnego męskiego przodka.

Zaledwie chwila w historii ludzkości

Na pierwsze pytanie zadawane przez zespół Projektu Genograficznego odpowiedź znalazł już sam Karol Darwin, który w dziele „O pochodzeniu człowieka” napisał, że „w każdym regionie świata żyjące ssaki są powiązane z wymarłymi gatunkami zamieszkującymi te regiony. Dlatego Afryka była prawdopodobnie poprzednio zamieszkana przez wymarłe małpy, pokrewne szympansom i gorylom. A ponieważ te dwa gatunki są najbliższymi żyjącymi krewniakami człowieka, jest bardzo prawdopodobne, że nasi wcześni przodkowie żyli w Afryce, a nie gdziekolwiek indziej”. Wydawałoby się więc, że Darwin odpowiedział na pytanie dotyczące pochodzenia geograficznego naszego gatunku już półtora wieku temu.

Jednak wielki angielski uczony mówił o bardzo odległym rodowodzie. Pierwsi przedstawiciele naczelnych pojawili się na kontynencie afrykańskim 23 mln lat temu. Wyobraźmy sobie, że czas, jaki minął od tego wydarzenia, to długa na 23 kilometry linijka, na której każdy rok to jeden milimetr. Historia Polski ma na niej niewiele ponad metr. Nasz wspólny bezpośredni ludzki przodek pojawia się w odległości zaledwie 60 metrów od nas. To tylko 2000 ludzkich pokoleń! W skali dziejów naszego gatunku to ledwie moment.

Czy tak mogła wyglądać żyjąca 200 tys. lat temu kobieta, którą naukowcy nazwali „mitochondrialną Ewą

Czy tak mogła wyglądać żyjąca 200 tys. lat temu kobieta, którą naukowcy nazwali „mitochondrialną Ewą”? Wszystkie kobiety świata dzielą z nią mitochondrialne DNA. Żyła tam, gdzie ta Angolka

Foto: Grzegorz Hajdarowicz

Nie posiadamy kości ani śladów życia naszego wspólnego przodka. Oczywiście nie ma także żadnych zapisów o jego istnieniu czy przekazów ustnych. Ale mamy jeden niezbity dowód – nasze własne DNA. Dlaczego zatem mimo tak ogromnie długiego czasu ewolucji naczelnych tylko ten jeden człowiek dał genetyczny i biologiczny początek wszystkim przedstawicielom gatunku homo sapiens? Tego nie wiemy i prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. O jego istnieniu świadczy jednak mutacja na chromosomie Y, którą każdy mężczyzna od 60 tys. lat przekazuje swojemu synowi. Nie jest to oczywiście jedyna mutacja tego chromosomu, ale jest pierwszą, która zapoczątkowała naszą różnorodność etniczną. Są jeszcze inne, ale ta jest wspólna wszystkim żyjącym mężczyznom.

Z kolei każda kobieta na świecie dzieli swoje mitochondrialne DNA z kobietą, która żyła 200 tys. lat temu w Afryce. Naukowcy nazwali ją ,,mitochondrialną Ewą”. Jednak to Y-chromosomalny Adam jest najbliższym wspólnym przodkiem wszystkich ludzi – zarówno kobiet, jak i mężczyzn, choć jego marker przekazują sobie tylko mężczyźni. Pomyślmy o nim jako o naszym kolektywnym, uniwersalnym, czarnoskórym dziadku o wyraźnie negroidalnych rysach twarzy. Może wtedy wreszcie zrozumiemy cały bezmiar głupoty wszystkich wojen, sporów i ideologii, jakie tworzyliśmy w naszej historii. Nie ma ludzi lepiej lub gorzej urodzonych. Feudalizm, nacjonalizm czy rasizm nie mają żadnych podstaw racjonalnych.

Y-chromosomalny ojciec

Po kilkunastu latach pracy na całym świecie i zebraniu 25 tys. próbek materiału genetycznego różnych grup etnicznych, plemion i narodów naukowcy pracujący w ramach Projektu Genograficznego nie mają żadnej wątpliwości, że jesteśmy nieporównywalnie bardziej spokrewnieni, niż dotychczas myśleliśmy. Z tego punktu widzenia możemy np. powiedzieć, że wszyscy jesteśmy krewnymi królowej Elżbiety II lub dalekimi kuzynami cesarza Naruhito.

W tym świetle wszelkie koncepcje ideologiczne tworzące podziały, klasy lub kasty społeczne nie mają żadnego racjonalnego uzasadnienia. Zarówno ja, jak i każdy czytający ten artykuł jest spokrewniony z każdym monarchą, papieżem, wybitnym uczonym czy słynnym artystą, jaki kiedykolwiek żył na świecie. Możemy powiedzieć, że mamy wspólnego przodka zarówno z Juliuszem Cezarem, jak i pierwszym chińskim cesarzem Shi Huangem. Niewątpliwie jednym z naszych krewnych był Jezus z Nazaretu, a także Budda, Konfucjusz czy Zaratusztra. Niestety, w tej naszej rodzinie pojawiały się także mroczne typy, jak Adolf Hitler czy Józef Stalin. Wszyscy mamy z nimi wspólnego praprapra... (i dwa tysiące razy „pra”)... dziadka. Mogę zatem powiedzieć, że jestem spokrewniony z każdym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałem lub spotkam w swoim życiu. Nasz najbliższy w historii wspólny przodek nie jest jakimś przypominającym szympansa hominidem sprzed 23 milionów lat, który w drodze powolnej ewolucji wykształcił cechy ludzkie, ale żyjącym stosunkowo niedawno mężczyzną niczym nieróżniącym się od współczesnych mieszkańców Afryki Równikowej. Dlatego naukowcy nazwali go Y-chromosomalnym Adamem.

Nie wszyscy zgadzają się z wnioskami Spencera Wellesa. W 2014 r. opublikowano badania, według których Y-chromosomalny Adam żył ok. 338 tys. lat temu. Jeszcze inni, w tym izraelski genetyk Eran Elhaik, wskazują na okres ok. 208 tys. lat temu. Nie posiadają oni jednak tak bogatego materiału, jaki zebrał zespół Projektu Genograficznego.

Niezależnie od tego, jaką wersję przyjmiemy, to prawda o nas samych, którą przedstawia nam współczesna genetyka, dowodzi, że powinniśmy porzucić wszystkie nasze uprzedzenia i przesądy rasowe. Zdumiewa, że Biblia, choć zawsze była stawiania w opozycji do nauki, nie mija się bardzo z prawdą. Wszystko wskazuje, że nasz wspólny praojciec Adam istniał naprawdę i żył w rajsko pięknej Afryce.

Historia
Krzysztof Kowalski: Heroizm zdegradowany
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska