Reklama

„Templariusze”, czyli totalny bełkot

Jakiś czas temu zmusiłem się, by obejrzeć na Netfliksie dwa sezony serialu „Knightfall”.

Publikacja: 03.03.2022 21:09

Kadr z serialu „Templariusze”

Kadr z serialu „Templariusze”

Foto: materiały prasowe

Jakby ktoś nie znał angielskiego albo miał wątpliwości, kto w początkach XIV w. nosił białe stroje z czerwonym krzyżem, z pomocą pospieszył tłumacz, przekładając zawiły oryginalny tytuł na dużo prostszy polski: „Templariusze”. Od początku raził mnie tu lekki fałsz, bo przecież „Knightfall” odnosi się do upadku rycerzy Świątyni, a polskie tłumaczenie sugeruje coś innego: opowieść o historii zakonu. Ale pal sześć, pomyślałem zwiedziony oszałamiającymi scenami oblężenia i upadku Akki, kapitalną rekonstrukcją średniowiecznego Paryża, scenami batalistycznymi i w ogóle troską scenografów o świat przedstawiony z końca epoki Kapetyngów. Prywatnie jestem fanem tamtych czasów. Podobnie jak kina Quentina Tarantino.

Problem zaczyna się jednak wtedy, a może nawet i jakiś zasadniczy bunt epistemologiczny, kiedy na potrzeby współczesnego widza łączy się jedno z drugim, produkując telewizyjną papkę, przy której nawet sławne „Bękarty wojny” stają się wzorcem wierności realiom historii. Przypomnijmy: w filmie Tarantino Adolf Hitler z najbliższym otoczeniem ginie w Paryżu, w zamachu przygotowywanym przez żydowskich komandosów pod dowództwem amerykańskiego oficera, w którego wciela się Brad Pitt. Bzdura na resorach; zgrabna przy tym i inteligentnie podana. No i sygnowana nazwiskiem twórcy, któremu niemal wszystko wolno, bo zrobił tyle dla zniszczenia kina i w takim stylu, że nikt mu się nie ośmieli postawić o cokolwiek zarzutu.

Mam potrzebę buntu wobec totalnej nonszalancji twórców takiej pseudohistorycznej papki wobec współczesnego telewidza.

Z „Templariuszami” jest już zupełnie inaczej. Nie znam i zaklinam się, nawet nie chcę znać (a tym bardziej pamiętać) nazwisk reżysera czy scenarzystów serialu, w którym tylko jak na papierku od cukierka – kolory i pozłota, a w środku groch z kapustą, bełkot, kretyńskie historie i skandaliczne uproszczenia. Nie chcę się tu wyżywać nad tym dziełkiem, ale warto – dla przestrogi – coś o nim powiedzieć. Oto więc w pierwszej serii „Knightfall” wszystko się kręci wokół św. Graala utraconego rzekomo przez templariuszy podczas ewakuacji z Akki i pojawiającego się, ni z gruszki, ni z pietruszki, we Francji w 1306 r. Legendarny kielich dziwnym trafem więc się odnajduje i to nieopodal Paryża. Ukrywa go mistrz komandorii paryskiej, który należy do jakiejś muzułmańskiej sekty, lecz zanim czegoś pewniejszego się o nim dowiemy, ginie w niejasnych okolicznościach. Potem giną kolejni poszukujący Graala, a jako że każdy chce go mieć – król, królowa, papież, templariusze, orientalna sekta „Rycerzy światła”, a nawet chińska zabójczyni przebrana za ninja – trup ściele się gęsto, krew leje wiadrami, okrucieństwo wyrywa się nawet kategoriom tarantinowskim, a epoka jest pokazana jako powszechna i wszechogarniająca obsesja związana z chęcią posiadania kielicha. Jeśli jeszcze do tego dodamy głównego bohatera, templariusza o imieniu Landry, który ma romans z królową Francji, bełkot sięgać musi zenitu.

I nagle ciach! W ostatnim odcinku pierwszej części wściekły Landry tłucze kielich i obsesyjny temat z pierwszej serii na zawsze znika. Temat Graala w drugiej serii w ogóle się nie pojawia. Całe osiem odcinków drugiego sezonu „Knightfall” to seria scen gonitwy, wyłapywania, torturowania i palenia na stosie prześladowanych przez zbrodniczego króla rycerzy Świątyni. Nic tu się nie trzyma ani logiki, ani chronologii. Król Filip Piękny morduje templariuszy z zemsty za romans żony z rycerzem Landrym. Sam zresztą wcześniej żonę, czyli Joannę z Nawarry, zabija na oczach swej armii (scenarzyście nie przeszkadza fakt, że prawdziwa Joanna zmarła w 1305 r.). Wilhelm de Nogaret, prawa ręka Filipa, zabija papieża (faktycznie Bonifacy VIII zmarł śmiercią naturalną w 1303 r.), a stosy z Jakubem de Molay i towarzyszami płoną w spowitym lekkim śniegiem (sic!) Paryżu kilka dni po aresztowaniu rycerzy 13 października 1307 r. (faktycznie de Molaya spalono siedem lat później). Szczytem perwersji jest odbicie drużyny rycerza Landry’ego już ze stosów przez (!!!) Luka Skywalkera w wersji dziadowskiej (uzbrojony w wielką kuszę staruch) i ucieczka templariuszy pałacowym statkiem po niestrzeżonej Sekwanie. Gdyby ktoś myślał, że to koniec, to się srodze zawiedzie. Szlachetny i nieszczęsny kochanek królowej, templariusz Landry, wraca do pałacu króla na wyspie Cite (faktycznie Filip mieszkał w tym czasie w opactwie Maubuisson dobre pół setki kilometrów od Paryża), by dokonać egzekucji króla. Opuszczony więc przez syna i de Nogareta król Francji zostaje pokonany przez Landry’ego w walce na miecze i ginie przebity ostrzem templariusza. Kosmos? Mało powiedziane. Tym bardziej że po bzdurach i nieścisłościach serialu ledwie się śliznąłem.

Reklama
Reklama

Po co to wszystko opowiadam? Ponieważ mam potrzebę buntu wobec totalnej nonszalancji twórców takiej pseudohistorycznej papki wobec współczesnego telewidza. Scenarzyści lekceważą historię. Dokonują jej dewastacji w imię doraźnych potrzeb „linii scenariuszowej” serialu. By było ciekawiej, groźniej i bardziej niesamowicie. W efekcie ludzie otrzymują opowieść zakłamaną, odartą z głębszej refleksji, w niczym nieodnoszącą się do faktów. Co gorsza, właśnie ta opowieść zostaje w pamięci, zastępując powoli zdarzenia prawdziwe. Czyżby nie dało się pisać scenariuszy, pilnując chronologii? Szanując zapisy kronik? Ustalenia historyków? Wiem, że to trudniejsze. Ale czyż sztuka narracyjna musi być prosta? Prymitywna i prostacka? Najwięksi twórcy przekonywali, że nie. I to po ich stronie stoję.

Historia
Artefakty z Auschwitz znów na aukcji w Niemczech. Polski rząd tym razem nie reaguje
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Historia
Julia Boyd: Po wojnie nikt nie zapytał Niemców: „Co wyście sobie myśleli?”
Historia
W Kijowie upamiętniono Jerzego Giedroycia
Historia
Pamiątki Pierwszego Narodu wracają do Kanady. Papież Leon XIV zakończył podróż Franciszka
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama