Liza Minnelli w słynnym filmie „Kabaret" śpiewa: „Money makes the world go 'round". Z kolei Michał Bajor przekonuje: „Bo marka, dolar, jen czy lir... nasz stary świat porywa w wir". Maryla Rodowicz ujmuje to tak: „Bo to, co nas podnieca, to się nazywa kasa. A kiedy w kasie forsa, to sukces pierwsza klasa". I tak dalej... łatwiej wyliczyć tych, którzy o pieniądzach nie śpiewają.
Powszechne przekonanie o wiodącej, sprawczej i rozstrzygającej roli pieniędzy panowało już w starożytności. Angielskie powiedzenie „czas to pieniądz" jest adaptacją powiedzenia Teofrasta (ok. 370–287 p.n.e.), ucznia i przyjaciela Arystotelesa: „Czas to kosztowny wydatek". Gdy Tytus, syn rzymskiego cesarza Wespazjana (9–79 n.e.), czynił ojcu wyrzuty z powodu opodatkowania publicznych latryn, usłyszał od niego: „Pecunia non olet", czyli „pieniądze nie śmierdzą". Gdy zaś Ludwik XII, książę Orleanu, zapytał marszałka Giana-Jacopa Trivulzio, jaką broń należy zastosować, aby zdobyć księstwo Mediolanu, usłyszał w odpowiedzi: „Trzy rzeczy trzeba przygotować do prowadzenia wojny: pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze".
Powiedzenia, przysłowia i anegdoty o pieniądzach wypełniłyby opasły tom, niektóre zresztą przepiękne: „Dopóki demon smutku śpi, niech żyją młode żądze. Dopóki życie w nas się tli, dopóki są pieniądze" (Marek Grechuta).
Teoretycznie pieniądze to wynalazek z czasów Fenicjan. W rzeczywistości ich historia zaczęła się kilka tysięcy lat wcześniej, w epoce młodego rolnictwa, gdy wyłonił się podział pracy, wyodrębniły rzemiosła, pojawiły nadwyżki i niedobory żywności, którym na dużą skalę mógł zapobiegać handel. Oczywiście pieniądze nie od razu pojawiły się w formie monetarnej. Mechanizm ten na naszym podwórku pokazał Zygmunt Gloger w „Encyklopedii staropolskiej": „Na początku nie było jeszcze tyle monety w kraju, aby wystarczała na potrzeby ogólnego obiegu. Był więc zastosowany na szeroką skalę, lubo niewygodny dla kupców a szkodliwy dla kupujących, handel zamienny, przy którym niezbędne ułatwienie stanowiły skórki futrzane wiewiórek, kun, popielic, powiązane w grzywny po sztuk podobno 40–60 (...). Obok takich grzywien dopomagano sobie także kruszami soli i płatami płótna (stąd płacić)". Tak się działo u nas do XI–XII wieku. Tymczasem archeolodzy natrafili na ślad analogicznego mechanizmu, ale nie sprzed tysiąca, lecz trzech i pół tysiąca lat!
W czasopiśmie naukowym „Plos One" niderlandzcy archeolodzy Maikel Kuijpers i Catalin N. Popa z Uniwersytetu w Lejdzie porównali 5028 przedmiotów z wczesnej epoki brązu, z lat 2150–1700 p.n.e. Są to „niefunkcjonalne" siekiery i wygięte łukowato sztabki. Przedmioty te pochodzą ze 113 stanowisk archeologicznych z terenów Niemiec, Austrii, Czech, Słowacji i Polski. Większość z nich została intencjonalnie zakopana, tworząc skupiska, których nie sposób nazwać inaczej jak skarbami z epoki brązu.