Dwudziestolecie międzywojenne to nie tylko czas odrodzenia Rzeczypospolitej, szybki rozwój przemysłowo-urbanistyczny kraju, ale także – zwłaszcza w największych miastach – niegasnąca potrzeba dobrej zabawy. A taką zapewniały kabarety. Szczególnie mieszkańcy Warszawy upodobali sobie ten rodzaj rozrywki. Tuż po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w stolicy były, oprócz kilku mniej ważnych, trzy liczące się sceny: Miraż (założony w 1915 r.; Nowy Świat 63), Sfinks (powstały w 1916 r.; Marszałkowska 116) i Czarny Kot (otwarty w 1917 r.; Marszałkowska 125). Ten ostatni zapisał się w historii kabaretów niechlubną kartą. Otóż jego dwaj właściciele, Stępień i Cichocki, okazali się zwykłymi kryminalistami, dla których scena Czarnego Kota była jedynie przykrywką dla ich właściwej działalności. To Cichocki stał się pierwowzorem tytułowej postaci filmu Janusza Rzeszewskiego i Mieczysława Jahody „Hallo, Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy" (1978). Ale w II RP popyt na kabarety nie malał. W miejsce tych, które plajtowały, powstawały kolejne – zmieniały tylko nazwy i adresy, a na scenie pojawiał się ten sam, zgrany i popularny zespół artystów.