Łódzcy dziennikarze, lekarze, pracownicy naukowi wyższych uczelni pochodzenia żydowskiego padli ofiarami czystek po wydarzeniach w marcu 1968 r. Mechanizm pozbywania się ich w każdym ze środowisk był inny, ale pasował do ogólnie przyjętych tez Władysława Gomułki o przenikaniu syjonizmu do struktur państwa i partii.
Łódzki IPN w czerwcu ubiegłego roku wszczął śledztwo z zawiadomienia Jarosława Nowaka, doradcy prezydenta Łodzi do spraw wielokulturowego dziedzictwa miasta. – Był to jedyny czas w naszej historii, w którym antysemityzm był usankcjonowany politycznie przez władze państwowe. W interesie Polaków, a nie Żydów, jest poznać problem i się z nim zmierzyć. Byliśmy państwem wielokulturowym, które po pozbyciu się ostatniej aktywnej mniejszości stało się homogeniczne. Dla mojego pokolenia (Nowak urodził się w 1969 r. – przyp. red.) mieszkańcem Polski był wyłącznie Polak. Po wydarzeniach 1968 r. z kraju wyjechało wielu wybitnych przedstawicieli kultury. Straciliśmy ich.
– Śledztwo wszczęte zostało w sprawie „publicznego nawoływania przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego do nienawiści na tle różnic narodowościowych w celu skierowania represji wobec obywateli polskich narodowości żydowskiej w latach 1968 – 1969” – mówi prokurator Robert Kopydłowski. – Wyjaśniamy, czy władze inspirowały lub kierowały, a jeśli tak, to w jaki sposób. Nie mamy pełnej listy osób, których spotkały represje. Ustalamy także, czy funkcjonariusze państwa komunistycznego dopuścili się przestępstw.
Punktem wyjścia do nagonki antyżydowskiej na terenie miasta były dwie broszury antysyjonistyczne wydane w kwietniu 1968 r. przez Łódzki Ośrodek Propagandy Partyjnej: „Syjonizm, jego geneza, charakter polityczny i antypolskie oblicze” i „Polityka partii i rządu i jej przeciwnicy”. Oficjalnie przeznaczone do użytku wewnętrznego, ale kolportowane także w jednostkach wojskowych i na wyższych uczelniach.
Problem zlaicyzowanych polskich Żydów, którzy robili kariery w wojsku, aparacie bezpieczeństwa i w kręgach naukowych pojawił się, gdy Izrael podpisał porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi i RFN, natomiast Związek Radziecki wiązał nadzieję na sojusz z państwami arabskimi, które zrzucały zwierzchność kolonialną i rozwijały tendencje socjalistyczne: Egipt, Algieria, Syria. W tych warunkach Jerzy Flajszman i Izydor Gliksman, kierujący „Głosem Robotniczym” (organem PZPR) wiwatujący na cześć generała Mosze Dajana, który w wojnie sześciodniowej 1967 r. rozbił koalicję państw arabskich, byli trudni do przyjęcia dla władz partyjnych. Marii Lorber, zastępcy redaktora naczelnego satyrycznego pisma „Karuzela”, zarzucono niedopuszczanie na łamy tekstów antyizraelskich, a Bolesławowi Lesmanowi z „Expressu Ilustrowanego” – „próbę rozbijania zwartości ideowej zespołu”.