Z sondażu wynika, iż większość Polaków uważa stan wojenny za „próbę ratowania gospodarki przed anarchią i strajkami”, a jednocześnie twierdzi, że był on „posunięciem mającym na celu zniszczenie rodzącej się demokracji”. Gdy zderzają się dwie większości, potrzebni są arbiter i superarbiter.
Arbitrem zostaje prezydent Aleksander Kwaśniewski, którego wystąpienie na sesji IPN „Wyborcza” publikuje w całości ze stosownym komentarzem. „Stan wojenny był złem, bo wymierzony był w odradzającą się wolność, bo jego skutkiem było stłumienie rozbudzonej nadziei na godne życie, na prawa obywatelskie, na demokrację” – mówił prezydent. Dodał, że rozumie dramatyzm okoliczności, w jakich gen. Jaruzelski podejmował decyzję. „Wierzę, że podjął ją, kierując się dobrem kraju, poczuciem patriotyzmu”.Odniósł się także do słów Adama Michnika, który napisał: „Ocena Jaruzelskiego nie powinna się odbywać na sali sądowej. Apeluję do prezydenta i parlamentu, by znaleźli formułę prawną, która to zagwarantuje”. Kwaśniewski zwrócił się z pytaniem: „Co powinien zrobić prezydent, z jaką inicjatywą wystąpić, by pokój zapanował w naszych sercach. Byśmy sobie umieli wybaczyć”. Co i komu chce wybaczyć Kwaśniewski, gazeta nie podaje.
Nie zastanawia się nad tym także Piotr Stasiński. Jego myśli krążą gdzie indziej. „W pierwszych tygodniach stanu wojennego siedziałem na Rakowieckiej, aresztowany za »bibułę«. Godzinami przesłuchiwali mnie esbecy (...) Jakże ja ICH wtedy nienawidziłem. Ostatnią rzeczą, jaką mogłem sobie wtedy wyobrazić, było to, że po 20 latach będę żył w demokratycznej Polsce, że jej prezydentem będzie człowiek, który wywodzi się z komunistycznego aktywu, a z jego ust usłyszę takie przemówienie, jakie wczoraj wygłosił Aleksander Kwaśniewski. I że ja, dziś redaktor »Gazety« – wywodzącej się z opozycji demokratycznej i krytycznej wobec postkomunistów – napiszę, że są to słowa uczciwe i mądre”.
Wzruszające wyznanie redaktora zostaje wydrukowane dwa razy większą czcionką niż – na innej stronie – oświadczenie kilkudziesięciu znanych postaci ze świata polityki. Czytamy w nim: „Stan wojenny jest wciąż raną. Jest oskarżeniem jego pomysłodawców, wykonawców i chwalców. Nie poznaliśmy wszystkich okoliczności jego wprowadzenia. Nie osądziliśmy tej decyzji ani zbrodni w jej wyniku popełnionych. W dwudziestą rocznicę tej tragicznej dla Polaków daty przypominamy ją, by nie zapadła w niepamięć”. Dokument podpisali wspólnie m.in. Władysław Bartoszewski, Bronisław Geremek, Jarosław Kaczyński, Lech Kaczyński, Tadeusz Mazowiecki, Stefan Niesiołowski, Zbigniew Religa, Donald Tusk i Andrzej Urbański. Tuż obok redaktor Paweł Wroński stawia sakramentalne pytanie Zbigniewowi Gluzie, szefowi Ośrodka KARTA: „Czy w ogóle warto zajmować się historią tych czasów?”. Głupie pytanie. Wiadomo, że nie warto. No, chyba że wybiórczo.