Bitwa pod Maciejowicami powoli dobiegała końca. Po kilku godzinach walki Kościuszko wiedział już, że dowodzona przez niego armia poniosła klęskę. Wyczekiwana z utęsknieniem brygada Ponińskiego wciąż nie nadchodziła. Kiedy naczelnikowi nie udało się zatrzymać uciekającej z pola bitwy kawalerii i został przez nią zagarnięty w stronę Warszawy, zrezygnował z dalszego oporu. W okolicy folwarku Krępa polskiego dowódcę dopadają Kozacy. Gdy ten próbuje konno przesadzić bagnisty rów, wierzchowiec nie daje rady, upada, a wraz z nim jeździec. Ranny i zdesperowany Kościuszko wyciąga pistolet i wkłada lufę do ust. Pociąga za cyngiel. Rozlega się metaliczny trzask, lufa krócicy jest pusta. Chwilę potem dosięgają go kozackie piki, jedna trafia w biodro, druga przecina nerw kulszowy. Na koniec bezbronnego jeńca tnie pałaszem przez głowę rosyjski kawalerzysta. Kościuszko traci przytomność.