Spadkobiercy bohaterów niepodległej Polski

Dla Wisi, Janka i Aleksandra 11 listopada to nie tylko święto państwowe. Narodowi bohaterowie i mężowie stanu to dla tej trójki bliscy krewni. A rodzinna tradycja dodatkowo zobowiązuje w codziennym życiu

Aktualizacja: 10.11.2007 07:44 Publikacja: 10.11.2007 03:08

Spadkobiercy bohaterów niepodległej Polski

Foto: Rzeczpospolita

– Każde państwo niepodległe ma swoje święto. To okazja, aby przemyśleć, co to znaczy żyć w wolnym kraju. Takie dni powinny być naprawdę wypełnione myśleniem o teraźniejszości. O tym, jak być dobrym obywatelem dzisiejszej Polski. Nikt tego lepiej nie określił niż Norwid, który mówił o ojczyźnie jako o zbiorowym obowiązku – mówi Anna Radziwiłł, historyk, pedagog.

A jak myślą o ojczyźnie i żyją dziś ci, których pradziadowie tę niepodległość zdobyli, a potem piastowali w Polsce najważniejsze stanowiska?

W wieku sześciu lat Jan Kidawa-Błoński junior po kłótni z ojcem wymazał z encyklopedii jego nazwisko. – Już cię tam nie ma – powiedział potem. Ale godzinę późnej wpisał je z powrotem. Ołówkiem. Jan jr ma 20 lat. Studiuje prawo na Uniwersytecie Warszawskim i wie, co chce robić w przyszłości. – Zostanę albo producentem filmowym, albo politykiem. Ale jeszcze nie teraz, nie chcę robić konkurencji mamie. Dwoje Błońskich w polityce to za dużo. Poza tym najpierw muszę się sporo nauczyć – tłumaczy.

Gdy był chłopcem, bawił się w policjantów i kowbojów. Nie myślał, by zostać premierem czy prezydentem. Teraz już tego nie wyklucza. Jeden z jego prapradziadków ze strony mamy to Stanisław Wojciechowski, prezydent II Rzeczypospolitej w latach 1922 – 1926. Drugi z prapradziadków, również ze strony mamy, to Władysław Grabski, dwukrotny polski premier, a także minister skarbu. Autor reformy monetarnej – wprowadził polskiego złotego zamiast marki.

Z Janem jr spotykamy się w pełnym pamiątek po przodkach rodzinnym domu w Gołąbkach. W pokoju studenta stoi fotel po prezydencie Wojciechowskim i biurko premiera Grabskiego. – W tym domu obaj często przebywali, a Wojciechowski – mieszkał tu od powstania warszawskiego aż do śmierci – opowiada spadkobierca prezydenta i premiera. W pobliżu jest uliczka imienia pradziadka, pisarza Władysława Jana Grabskiego, a w Ursusie – prapradziadka Wojciechowskiego.

Obaj politycy zmarli na długo przed narodzinami Jana jr, ale obaj ważą na jego życiu. – Byli niezwykłymi ludźmi. Chciałbym kiedyś posiąść ich wiedzę, być tak wytrwałym i upartym jak oni – mówi.

Dodaje, że jest dumny ze swoich korzeni. Dzięki rodzinie miał możliwość poznania wielu wybitnych osób. – W naszym domu bywali politycy, profesorowie, biskupi. Gdy byłem mały, odwiedził nas ostatni prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Dopiero teraz odkrywam, jak wielką jest postacią – mówi Jan jr.

Interesuje się historią. Uważa, że to z powodu przodków. – W domu kładziono duży nacisk na kulturę, na wartości. Miałem się na kim wzorować – mówi. Dla niego patriotyzm to właściwa postawa na co dzień, ciężka praca i godne reprezentowanie kraju. Jan jr studiować chciałby za granicą. – Ale życie spędzę tutaj – zapewnia.

– Politycy II RP byli inni od tych, których widzimy dziś. Bardzo romantyczni, mieli w sobie coś literackiego. I dziś niektórzy politycy taki rys ujawniają, ale w brutalnej walce romantyzm ginie – uważa prof. Andrzej Friszke, historyk. Zdaniem Anny Radziwiłł II RP była okresem przepojonym radością z powstania niepodległej Polski, a jednocześnie czasem, w którym marzenia siłą rzeczy wyidealizowane trzeba było urzeczywistnić, nie poddając się rozczarowaniu. – Nikt tego lepiej nie przedstawił, niż Stefan Żeromski w „Przedwiośniu“. Marzenia o szklanych domach nie stawały się rzeczywistością, ale ważniejsze, by pragnienia mobilizowały do budowy Polski obywatelskiej i niepodległej – tłumaczy Anna Radziwiłł. Analogii II i dzisiejszej RP jest wiele. Choćby spór o datę święta odzyskania niepodległości. – W okresie 20-lecia międzywojennego jedni chcieli, aby była to data powstania w Lublinie Rządu Tymczasowego, inni dzień powrotu Piłsudskiego z Magdeburga czy termin wysłania telegramu przez marszałka do państw Europy Zachodniej z informacją o wyzwoleniu Polski. W końcu wybrano ją dopiero w 1937 roku. Współcześnie mamy ten sam dylemat z datą obchodów naszej drugiej niepodległości z 1989 roku – mówi Anna Radziwiłł.

Jacek Rybak z Biura Bezpieczeństwa Narodowego, które podejmuje działania wspomagające pamięć historyczną, mówi: – Święto Niepodległości to piękny dzień, bo potrafi zjednoczyć wszystkich Polaków: wierzących i niewierzących, o różnych poglądach politycznych. A Polacy bez względu na podziały chcą podkreślać swoją polskość, dumę z barw narodowych, z orła w koronie – tłumaczy Jacek Rybak.

– To prawnuczka Józefa Piłsudskiego. Tak ludzie mnie często przedstawiają i zapominają nawet dodać: to Wisia – zaczyna rozmowę z nami Witosława Onyszkiewicz. Ma 24 lata, studiuje etnografię i antropologię kultury na Uniwersytecie Warszawskim. Chce zostać specjalistą do spraw wizerunku. Przez półtora roku była w RPA, gdzie studiowała sztuki plastyczne. – Wtedy, 12 tysięcy kilometrów stąd, zrozumiałam, gdzie jest mój prawdziwy dom: w Polsce – opowiada Wisia.

Rodzinnego podobieństwa z pradziadkiem nie widać. Ona jest delikatną blondynką o łagodnym, ciepłym charakterze. Marszałka Piłsudskiego, znamy z historii jako tajemniczego, oschłego samotnika. Zdaniem historyka prof. Andrzeja Friszke powszechny wizerunek marszałka nie do końca jest prawdziwy. – W młodości był towarzyski, filuterny, dowcipny i bardzo przyjacielski – opowiada historyk. Prof. Andrzej Friszke dodaje, że trudne cechy charakteru narosły w wyniku doświadczeń politycznych. Ale przecież do końca dla milionów Polaków pozostał Dziadkiem.

Być prawnuczką Józefa Piłsudskiego nie jest łatwo. – Pamiętam, jak w szkole nieraz usłyszałam, że piątka ze sprawdzianu to za nazwisko. Dla niektórych nie stanowię niczego sama w sobie, interesuje ich tylko to, że jestem prawnuczką – mówi ze smutkiem. Ale zaraz dodaje: – Jestem bardzo dumna, że mam taką rodzinę. Nie tylko z pradziadka, ale i z rodziców, z ich działalności w „Solidarności“ – opowiada Wisia.

– Ludzie myślą, że w naszym domu wisi mnóstwo portretów pradziadka. Niektórzy chcieliby usłyszeć, że propagujemy jego kult. A to nieprawda. Dla mnie to pradziadek, a nie marszałek Józef Piłsudski – zauważa Wisia. – Najbardziej lubię opowieści babci, kiedy mówi, jakim był cudownym ojcem, przyjacielem. Wtedy staje mi się bliższy.

Kiedy w tym roku z rodziną 1 listopada odwiedziła Powązki, podeszła do nich dziewczyna, która zbierała fundusze na remont Rosy Wileńskiej. – Powiedziała o pochowanym tam sercu Piłsudskiego. Wtedy poczułam, że dotyczy mnie to bardziej niż kogokolwiek – wyznaje Wisia. Podkreśla, że jej rodzina jest bardzo tradycyjna. – W domu pielęgnujemy wartości, które były ważne dla pradziadka. To dom, rodzina i ojczyzna – dodaje Wisia.

Z badań przeprowadzonych przez Centrum Badania Opinii Społecznej w marcu wynika, że ponad połowa Polaków deklaruje, że interesuje się dziejami swojej rodziny i jej przeszłością.

– Chętnie rozmawiamy o swoich korzeniach. Interesujemy się tym, czy nasi przodkowie brali udział w bohaterskich wydarzeniach. Poszukujemy ciekawych, heroicznych historii w naszej genealogii – mówi Michał Feliksiak, analityk CBOS, który opracował badanie „Historia rodzinna, pamięć, tradycja”. – Takie pojęcia, jak: rodzina, tradycja, historia, ojczyzna, Polacy traktują bardzo emocjonalnie – tłumaczy.

– Jesteśmy bardziej przywiązani do ojczyzny niż obywatele Europy Zachodniej – twierdzi socjolog Rafał Boguszewski, analizując wyniki innego badania CBOS z tego roku „Zmiany w wizerunku Polaka i Europejczyka po trzech latach członkostwa Polski w UE”. – Nie oznacza to, że patriotyzm to dla nas wartość najwyższa, bo poprzedzają go inne, jak rodzina, praca czy zdrowie. Ojczyznę traktujemy raczej odświętnie, dlatego m.in. tak przeżywamy sukcesy polskich sportowców. Wtedy często czujemy się patriotami – podsumowuje Boguszewski.

Twórca i przywódca endecji Roman Dmowski umarł bezpotomnie. Jego rodzina od XVIII w. była związana z Warszawą. Informatyk Aleksander Dmowski, 30-latek, jest synem Jędrzeja, byłego radnego sejmiku mazowieckiego, dalekiego krewnego Romana.

– Odkąd pamiętam, mój ojciec jest działaczem związanym z ruchem narodowym, stąd o Romanie Dmowskim i jego zasługach dla Polski dowiedziałem się bardzo wcześnie – opowiada Aleksander. Nigdy nie spotkał się z negatywnymi reakcjami na swoje nazwisko. – Wiem, że Roman Dmowski jest dzisiaj postacią kontrowersyjną, jednak z wielu rozmów ze znajomymi wynika, że uprzedzenia wynikają ze stereotypów. A wystarczyłoby przeczytać choćby „Myśli nowoczesnego Polaka”, aby zobaczyć, jaki naprawdę był Roman Dmowski i jakie były jego poglądy – tłumaczy.

W rodzinie Aleksandra Dmowskiego przywódca endecji uważany jest za jedną z największych postaci w historii Polski, za osobę, dzięki której Polska powróciła na mapę Europy po I wojnie światowej.

– Często też wspominamy, że był nie tylko wielkim mężem stanu, ale też sympatycznym i ciepłym człowiekiem. Ale tak bardzo oddał się sprawom Polski, że nie znalazł czasu na założenie rodziny – mówi Aleksander Dmowski. Na razie nie poszedł w ślady Romana, ani własnego ojca.

– Brałem udział w jego kilku kampaniach wyborczych, wiele się nauczyłem. Miałem propozycje podjęcia działalności publicznej, ale myślę, że wszystko w swoim czasie, dziś najważniejsza jest dla mnie rodzina – tłumaczy.

O spadkobiercach wielkich nazwisk Anna Radziwiłł, była minister edukacji, mówi krótko: z pochodzenia nie można określać swojej roli.

– Ale na pewno jest ono dodatkowym zobowiązaniem, by być przyzwoitym człowiekiem – dodaje.

Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem