Rówieśnicy

Oto dwie postaci, które łączy jedynie fakt, że urodziły się przed wojną, a podczas niej i po jej zakończeniu zapisały się w historii Polski. Poza tym wszystko dzieli. Jest to niemal manichejskie zestawienie zła z dobrem. Bo porównujemy działacza komunistycznego z krwią rodaków na rękach – z patriotą, intelektualistą, wzorem cnót obywatelskich. Wiele to mówi o losach Polski i Polaków...

Aktualizacja: 24.12.2007 08:33 Publikacja: 23.12.2007 23:43

Rówieśnicy

Foto: EAST NEWS

Do historii przeszło jego wystąpienie na plenum KC PPR w 1948 r. Powiedział wtedy: „Nasze granice dziś przebiegają za Berlinem, ale jutro będą na Gibraltarze”

Mikołaj Demko, bo tak brzmi jego właściwe imię i nazwisko, urodził się w Łodzi (1913), w rodzinie robotnika wyznania prawosławnego, Ukraińca lub Białorusina, oraz Polki. Wykształcenie zdobył niepełne średnie. Od 1937 r. należał do KPP, od 1942 r. do PPR. W czasie wojny na Lubelszczyźnie i Kielecczyźnie dowodził Armią Ludową.

W latach 40. kierował Wojewódzkim Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi i ponosił odpowiedzialność za zbrodnie dokonywane wówczas na żołnierzach podziemia. Postrzegano go jako współpracownika Władysława Gomułki. Kiedy I sekretarz PPR stracił zaufanie Stalina i został odsunięty, Moczar złożył samokrytykę. Na plenum KC PPR powiedział: „Dla nas, partyjniaków, Związek Radziecki jest ojczyzną. Nasze granice dziś przebiegają za Berlinem, ale jutro będą na Gibraltarze”. Historyk Paweł Machcewicz uważa, że takie rozumowanie było charakterystyczne dla wielu komunistów z pierwszego pokolenia budowniczych Polski Ludowej.Moczar na kilka lat poszedł w odstawkę – pełnił m.in. funkcję prezydenta Olsztyna. Jego wielki powrót nastąpił po październiku 1956 r. Mianowany został wiceministrem spraw wewnętrznych. W 1964 r. otrzymał tekę ministra. Aparatczycy młodszego i średniego pokolenia zaczęli postrzegać go jako alternatywę dla starzejącego się I sekretarza.

By stworzyć polityczne zaplecze, z cynizmem odwoływał się do tradycji narodowych. Jako szef ZBOWiD przyjmował do organizacji akowców. Zabiegał o poparcie intelektualistów. Inspirował pisarzy, by występowali w obronie tradycji powstańczych.

Zdaniem Pawła Machcewicza hasła, po które sięgał Moczar, były analogiczne do wykorzystywanych przez Nicolae Ceausescu. Przywódca rumuńskich komunistów otwarcie odwoływał się do wątków nacjonalistycznych i nastrojów antysowieckich. Moczar, korzystający z tych wzorców, zamierzał objąć władzę w PRL. Dostrzegł to Jan Nowak-Jeziorański, który uważał Moczara za największe zagrożenie dla Polski. Utrzymywał, że jego rządy byłyby bardziej represyjne niż Gomułki.

8 marca 1968 r. Moczar wydał polecenie brutalnej pacyfikacji wiecu studenckiego na Uniwersytecie Warszawskim. W prasie rozpętano antysemicką nagonkę. Stanowiska w partii, ministerstwach i wydawnictwach tracili ludzie pochodzenia żydowskiego. Miało to prowadzić do poszerzenia wpływów podległej Moczarowi frakcji „partyzantów”. Wprawdzie wielu z nich objęło ważne posady, ale Gomułka zorientował się co do intencji ministra. W lipcu 1968 r. otrzymał on tzw. kopa w górę – awansował w hierarchii partyjnej, zostając sekretarzem KC PZPR, ale utracił stanowisko w resorcie, źródło swej siły.

W grudniu 1970, po rewolcie robotniczej na Wybrzeżu, rozegrała się walka o schedę po Gomułce. Moczar był jednym z oczywistych pretendentów, ale Rosjanie opowiedzieli się za Edwardem Gierkiem. Machcewicz uważa, że nie chcieli, by Polska poszła drogą Rumunii.

Ostateczny upadek Moczara nastąpił w roku 1971. Historycy spekulują, że w maju chciał dokonać puczu przeciw Gierkowi, kiedy ten przebywał na zjeździe Komunistycznej Partii Czechosłowacji. Gierek wrócił do Polski szybciej, niż się spodziewano, i odwołał Moczara z funkcji sekretarza KC. Potem został on odsunięty na boczny tor, m.in. zarządzał Najwyższą Izbą Kontroli. Zmarł w 1986 roku.

„Całe życie nie miałam z policją do czynienia, a ten Władeczek mój ciągle w więzieniach siedzi” – powiedziała o nim matka.

Nie lubię o nic prosić. Nigdy nie prosiłem – wyznał w znakomitym wywiadzie udzielonym Michałowi Komarowi. – Uważam się za dziecko przeznaczenia. Szczególne warunki, w których przyszło mi spędzić całą młodość, pozbawiły mnie możliwości wahań. Jedyny wybór, przed którym stałem, był taki: albo zaakceptuję coś, co uważam za zło, albo odmówię akceptacji. Nic więcej”.

Rodowity warszawiak (ur. 1922). Ojciec pracował w banku, matka była urzędniczką miejską. Dla chłopca bohaterem stał się wuj, kapitan Jan Dariusz Cygankiewicz, były żołnierz I Brygady. Oficer żył kultem Marszałka. Mały Władysław bawił się jego orderami: Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych. „Pamiętam, że pewnego wieczoru pochylił się nade mną, żeby mnie pogłaskać, a mama wtedy powiedziała, że jestem hałaśliwy, na co on: – Dobrze! Niech sobie płuca wyrabia!”.

Absolwent Gimnazjum im. św. Stanisława Kostki w Warszawie. We wrześniu 1939 r., w czasie oblężenia Warszawy, włączył się do pracy służb sanitarnych. W 1940 r. został aresztowany i przewieziony do hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz.

– Otrzymałem numer 4427 – powiedział mi Bartoszewski. – W chwili ujęcia działałem w Polskim Czerwonym Krzyżu. Ta uznana w świecie instytucja starała się o uwolnienie kilku pojmanych pracowników. Dla wielu z nich ratunek przyszedł za późno. Mnie się udało – wiosną 1941 r. zostałem zwolniony. Wstąpiłem do ruchu oporu: wojskowego – Armii Krajowej i cywilnego – Rady Pomocy Żydom Żegota. Zajmowałem się terrorem hitlerowskim, gromadziłem informacje, które potem przekazywano do Londynu. Starałem się też pomagać prześladowanym Żydom. Czyniłem to jako wierzący katolik, moim spowiednikiem był wtedy ksiądz Jan Zieja, ufałem jego wskazówkom i radom. Zwracał mi uwagę, że człowiek, który ocalał w takiej próbie, jest zobowiązany do świadczenia prawdy i ratowania ludzi.Brał udział w powstaniu warszawskim, działał w placówce informacyjno-radiowej Anna. Michałowi Komarowi powiedział: „Moje mieszkanie spłonęło w czasie powstania. Co miałem? Dwadzieścia trzy lata i doświadczenie stulatka... Niby spore. Ale przyszłość pokazała, że można więcej...”. Od maja do sierpnia 1945 służył w Oddziale VI sztabu Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj (ds. informacji i propagandy), a jego przełożonym był legendarny Kazimierz Moczarski.

W listopadzie 1946 r. pod fałszywym zarzutem szpiegostwa został zatrzymany i zamknięty najpierw w areszcie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, potem w więzieniu przy ul. Rakowieckiej. Zwolniony, a wkrótce potem ponownie aresztowany, w więzieniach Rawicza i Raciborza przebywał do 1954 r.

Podjął studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim, ale z przyczyn politycznych został skreślony z listy studentów. W PRL konsekwentnie prowadził działalność opozycyjną. Współpracował z „Tygodnikiem Powszechnym”. Nawiązał kontakt z Radiem Wolna Europa, przyjaźnił się z wybitnymi postaciami polskiej emigracji: Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, Janem Nowakiem-Jeziorańskim i Czesławem Miłoszem. Sprzeciwiał się zmianom Konstytucji PRL. Po wprowadzeniu stanu wojennego internowany. W latach 80. wykładał na Uniwersytecie w Monachium i Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Rząd Bawarii przyznał mu tytuł naukowy profesora.

Po 1989 r. był ambasadorem w Austrii, dwukrotnie pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych.

Do historii przeszło jego wystąpienie na plenum KC PPR w 1948 r. Powiedział wtedy: „Nasze granice dziś przebiegają za Berlinem, ale jutro będą na Gibraltarze”

Mikołaj Demko, bo tak brzmi jego właściwe imię i nazwisko, urodził się w Łodzi (1913), w rodzinie robotnika wyznania prawosławnego, Ukraińca lub Białorusina, oraz Polki. Wykształcenie zdobył niepełne średnie. Od 1937 r. należał do KPP, od 1942 r. do PPR. W czasie wojny na Lubelszczyźnie i Kielecczyźnie dowodził Armią Ludową.

Pozostało 92% artykułu
Historia
Krzysztof Kowalski: Heroizm zdegradowany
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska