Inwigilacja poetów

Łódzka SB o działaczach Ruchu: „Nie zmienili swoich zapatrywań i postawy politycznej, (...) próbując im dawać wyraz na zewnątrz”

Aktualizacja: 14.01.2008 19:02 Publikacja: 14.01.2008 00:02

Inwigilacja poetów

Foto: Rzeczpospolita

Red

Wrzesień 1974 roku. Po czteroletnim pobycie w więzieniu wychodzą na wolność ostatni skazani w procesie antykomunistycznej organizacji Ruch: bracia Andrzej i Benedykt Czumowie oraz Stefan Niesiołowski. Zgodnie z wyrokiem sądu do zakończenia odbywania kary pozostało im jeszcze dwa-trzy lata.

Władze dotychczas konsekwentnie odmawiały obniżenia wyroków. Rada Państwa odrzuciła podpisaną przez Lubow Czumę i popartą przez prymasa Stefana Wyszyńskiego i kardynała Karola Wojtyłę prośbę o ułaskawienie synów. Z podobnym odzewem spotkał się list przedstawicieli środowisk intelektualnych, sygnowany między innymi przez Władysława Bartoszewskiego, Zbigniewa Herberta, Edwarda Lipińskiego i Jana Józefa Lipskiego, postulujący ułaskawienie przywódców Ruchu. Na mocy ogłoszonej w 1974 roku amnestii wymiar kary uległ co prawda zmniejszeniu do lat pięciu, ale nadal do końca wyroku pozostał rok pobytu w więzieniu. Na przedterminowe zwolnienie braci Czumów i Stefana Niesiołowskiego wpłynął dopiero planowany na październik 1974 roku wyjazd I sekretarza KC PZPR do Stanów Zjednoczonych i związane z nim naciski amerykańskiej Polonii. Uwolnienie skazanych ułatwiało ekipie Edwarda Gierka odparcie zarzutów o nieprzestrzeganie praw człowieka oraz pozwalało na zminimalizowanie ryzyka demonstracji w obronie więźniów politycznych.

W momencie pierwszych aresztowań w czerwcu 1970 roku Ruch liczył już kilkudziesięciu aktywnych uczestników, działających m.in. w Warszawie, Łodzi, Lublinie i Bydgoszczy. Wydawany przez organizację „Biuletyn” był pierwszym od lat niezależnym pismem w Polsce. Wszystkie te czynniki motywowały władze do twardej rozprawy z Ruchem i przykładnego ukarania jego członków (przed sądem stanęło 32 osoby), a zwłaszcza nieformalne kierownictwo, do którego, oprócz braci Czumów i Stefana Niesiołowskiego, należeli również Marian Gołębiewski i Emil Morgiewicz, który został skazany na 4 lata więzienia.

Wraz z opuszczeniem więziennych murów stawali się oni obiektem dyskretnej obserwacji SB. W mieszkaniach wielu z nich zainstalowano podsłuchy telefoniczne, w pojedynczych przypadkach również podsłuchy pokojowe. Za pośrednictwem konfidentów zbierano informacje o ich codziennym życiu, pracy, utrzymywanych kontaktach. Nie chciano przeoczyć momentu, w którym byli uczestnicy Ruchu powrócą na drogę działalności opozycyjnej. A tego, że powrócą, SB wydawała się pewna.

Objęcie inwigilacją wszystkich byłych uczestników Ruchu spowodowało, że najwięcej sił i środków do wykonania zadania musiała zaangażować łódzka SB. Szeregi Ruchu w tym mieście uległy znacznemu powiększeniu zwłaszcza na przełomie 1968 i 1969 r., gdy przyłączyło się doń kilkunastu uczestników Marca’68. Byli wśród nich Jacek Bierezin, Joanna Szczęsna, Stefan Türschmid, Ewa i Witold Sułkowscy. Większość nowych członków studiowała na Uniwersytecie Łódzkim i Politechnice Łódzkiej. Od kolegów działających wcześniej w Ruchu dzieliła ich nie tylko różnica wieku, ale przede wszystkim bliższy lewicowemu światopogląd. Dość szybko okazało się, że program przyjęty w deklaracji Ruchu Mijają lata… jest dla tej grupy zbyt radykalny i jej związek z organizacją zaczął ulegać rozluźnieniu. Proces ten zbiegł się z rozbiciem organizacji przez SB. Nowi członkowie, m.in. z racji na krótkie uczestnictwo w Ruchu, otrzymali z reguły stosunkowo niskie wyroki, często w zawieszeniu, wobec niektórych postępowanie umorzono.

Wielomiesięczna obserwacja pozwoliła SB na konstatację, że byli członkowie Ruchu pozostający na wolności nie przejawiają szerszej aktywności politycznej. Wyjątek stanowili Jacek Bierezin i Witold Sułkowski, którzy „nie zmienili swoich zapatrywań i postawy politycznej, kultywując je w swoim najbliższym otoczeniu, a nawet próbując im dawać wyraz na zewnątrz”.

Łódzka policja polityczna miała po wielokroć ułatwione zadanie. Bierezina i Sułkowskiego, przynajmniej z punktu widzenia SB, bardzo wiele łączyło, a zdecydowanie mniej dzieliło. Siostra Sułkowskiego już od czasów Ruchu była żoną Bierezina. Wspólnie zamieszkiwali w domu rodzinnym Sułkowskich. Zbliżały ich doświadczenia pokoleniowe i w pewnym stopniu droga zawodowa. Bierezin debiutował jako poeta w 1967 roku, Sułkowski trzy lata później. Obaj byli członkami Koła Młodych przy Oddziale Związku Literatów Polskich w Łodzi i współpracowali ze studenckim teatrem Studio Prób UŁ. Bierezina relegowano ze studiów na UŁ, a jego żonę usunięto z grona słuchaczy studium doktoranckiego na Wydziale Elektrycznym PŁ. Wydawnictwo Czytelnik, w porozumieniu z Głównym Urzędem Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, odmówiło druku tomiku wierszy Bierezina. Problemy z publikacją swoich utworów miał również Sułkowski.

Utrudnianie realizowania ambicji literackich obu poetom znalazło swój niezwykle istotny wyraz w skutecznych próbach odsunięcia ich od współpracy z teatrem Studio Prób, prowadzonym przez Pawła Nowickiego. Preludium stanowiły działania SB podjęte po prezentacji przez teatr podczas studenckich juwenaliów w 1973 roku spektakli: „Uspokojenie” Bierezina oraz „Zebraliśmy się” Sułkowskiego. „Oba teksty – zwłaszcza Bierezina – relacjonował szef łódzkiej SB – zawierały szereg napastliwych aluzji politycznych. W zainspirowanej przez nas recenzji, która ukazała się na łamach tygodnika społeczno-kulturalnego »Odgłosy«, spektakl Bierezina został całkowicie zdyskwalifikowany i ośmieszony”.

Wspomniana recenzja rzeczywiście nie zostawiała przysłowiowej suchej nitki na Bierezinie (niewymienionym z nazwiska). Recenzent ubolewał, że Studio Prób sięgnęło po „publicystyczno-poetycki koszmarek […], w którym za podwójną gardą poezji kryły się również treści polityczne, wyłożone w sposób kolokwialny, ordynarny i naiwny”. Autor spektaklu „domaga się wolności słowa, walcząc także – wprost o tym mówi – z bełkotem w sztuce. Walcząc zaś z bełkotem za pomocą własnego bełkotu, poronił »dramat«, którego mimo najszczerszych chęci nie byłaby w stanie wystawić nawet Wolna Europa.

Deprecjonowanie twórczości Bierezina i Sułkowskiego miało w założeniu kierownictwa SB prowadzić do zmniejszenia siły ich oddziaływania na łódzkie środowisko literackie. Nie sprzyjały temu bacznie śledzone liczne kontakty poetów z literatami warszawskimi, m.in. Zbigniewem Herbertem i Wiktorem Woroszylskim. Z niepokojem obserwowano też związki Bierezina i Sułkowskiego ze środowiskiem „komandosów” i członkami studenckiego kabaretu Salon Niezależnych.

Wiosną 1974 roku nasiliły się działania policji politycznej zmierzające do całkowitego odsunięcia Bierezina i Sułkowskiego od Studia Prób. Pretekstem stała się sztuka „Karnawał”, napisana przez Sułkowskiego oficjalnie w oparciu o teksty Dostojewskiego, a w rzeczywistości zawierająca również elementy utworów innych pisarzy rosyjskich, w tym Aleksandra Sołżenicyna. Na przełomie maja i czerwca odbyło się kilka „prób generalnych” (taka formuła pozwalała uniknąć ingerencji cenzury), po których Zarząd Łódzki Socjalistycznego Związku Studentów Polskich nie wyraził zgody na wystawienie sztuki. Zespół teatru odwołał się do rektora UŁ Janusza Górskiego i zaprosił go na kolejną próbę generalną. Rektor, mimo informacji otrzymanych wcześniej od konfidenta SB, nie dopatrzył się w sztuce fragmentów z Sołżenicyna. Niemniej, po przedstawieniu mu bezpośredniego zestawienia scenariusza z książką, a zwłaszcza po wizycie oficera SB, zdecydował o zaprzestaniu prób.

Efektem interwencji SB było również pozbawienie Sułkowskiego pełnionej przez niego funkcji kierownika literackiego teatru i wymuszona rezygnacja zespołu ze współpracy z nim oraz Bierezinem. Jesienią, po ukończeniu przez wielu aktorów Studia Prób studiów oraz powołaniu kilku z nich, na czele z Pawłem Nowickim, do wojska, teatr de facto przestał istnieć.Nie wszystkie działania SB kończyły się podobnym powodzeniem.

Wstrzymywany przez cenzurę tom poezji Wam Bierezin wydał w 1974 roku pod własnym nazwiskiem w Instytucie Literackim w Paryżu. Amnestia uchroniła go od nowego procesu i wyroku, został jednak objęty całkowitym zakazem druku. Wkrótce jego tropem miał podążyć Sułkowski, któremu nadal skutecznie uniemożliwiano publikację jego utworów.

Kilkuletnia ścisła inwigilacja realizowana z wykorzystaniem podsłuchu telefonicznego i pokojowego zainstalowanego w domu Sułkowskich, kontrola korespondencji, donosy konfidentów i bezpośrednia obserwacja prowadzona przez funkcjonariuszy SB dostarczały łódzkiej policji politycznej bezcennej wiedzy, której ta nie potrafiła spożytkować zgodnie z oczekiwaniami MSW. W grudniu 1975 roku odpowiedzialni za prowadzenie spraw operacyjnych przeciwko Bierezinowi i Sułkowskiemu funkcjonariusze zostali wezwani do Warszawy. Otrzymane wytyczne wskazywały, iż kierownictwo SB żywiło jeszcze pewne nadzieje, że dotychczasowe szykany i represje z jednej strony, a pokusa niewątpliwych korzyści zawodowych oferowanych twórcom niesprawiającym władzom większych problemów z drugiej, pozwolą okiełznać opozycyjne ciągoty Bierezina i Sułkowskiego. O wiele bardziej prawdopodobny, zwłaszcza w stosunku do pierwszego z nich, wydawał się jednakże wariant odwrotny. Jak zakładano, „nie [jest] wykluczone, że koła dywersji ideologiczno-politycznej na Zachodzie – szukając »polskiego Sołżenicyna« – postawiły na Jacka Bierezina”. Dlatego, oprócz nasilenia represji, zalecano szereg działań (w tym prowokacji z wykorzystaniem prostytutek) zmierzających do kompromitowania obu twórców w kręgach opozycyjnych. Równie ważnym narzędziem miało być podsycanie wszelkiego rodzaju nieporozumień, sporów, rozdźwięków, zarówno na gruncie prywatnym, jak i literackim.

Łódzka SB gorliwie przystąpiła do wypełniania wytycznych. Nie przyniosło to jednak oczekiwanych rezultatów. Fiaskiem zakończyły się również prowadzone równolegle działania wymierzone w przywódców Ruchu, którzy we wrześniu 1974 roku opuścili więzienia.

Zarówno Jacek Bierezin i Witold Sułkowski, jak i Benedykt Czuma i Stefan Niesiołowski kontynuowali – jedni w ramach Komitetu Obrony Robotników, drudzy w Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela – zapoczątkowaną w Ruchu walkę z systemem komunistycznym w Polsce.

Leszek Próchniak, IPN Oddział w Łodzi

Wrzesień 1974 roku. Po czteroletnim pobycie w więzieniu wychodzą na wolność ostatni skazani w procesie antykomunistycznej organizacji Ruch: bracia Andrzej i Benedykt Czumowie oraz Stefan Niesiołowski. Zgodnie z wyrokiem sądu do zakończenia odbywania kary pozostało im jeszcze dwa-trzy lata.

Władze dotychczas konsekwentnie odmawiały obniżenia wyroków. Rada Państwa odrzuciła podpisaną przez Lubow Czumę i popartą przez prymasa Stefana Wyszyńskiego i kardynała Karola Wojtyłę prośbę o ułaskawienie synów. Z podobnym odzewem spotkał się list przedstawicieli środowisk intelektualnych, sygnowany między innymi przez Władysława Bartoszewskiego, Zbigniewa Herberta, Edwarda Lipińskiego i Jana Józefa Lipskiego, postulujący ułaskawienie przywódców Ruchu. Na mocy ogłoszonej w 1974 roku amnestii wymiar kary uległ co prawda zmniejszeniu do lat pięciu, ale nadal do końca wyroku pozostał rok pobytu w więzieniu. Na przedterminowe zwolnienie braci Czumów i Stefana Niesiołowskiego wpłynął dopiero planowany na październik 1974 roku wyjazd I sekretarza KC PZPR do Stanów Zjednoczonych i związane z nim naciski amerykańskiej Polonii. Uwolnienie skazanych ułatwiało ekipie Edwarda Gierka odparcie zarzutów o nieprzestrzeganie praw człowieka oraz pozwalało na zminimalizowanie ryzyka demonstracji w obronie więźniów politycznych.

Pozostało 87% artykułu
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy