Oczywiście śmierć króla pociągnęła za sobą perturbacje polityczne w Krakowie i w Budzie, lecz jeśli idzie o relacje na pograniczu z Turcją była to jedna z wielu, choć dramatyczna i stoczona przez wielkie armie, bitwa z turecką ekspansją. Jej skutkiem nie było przesunięcie granic czy zmiana sytuacji strategicznej.

Batalia weszła na trwałe do pamięci historycznej nie tylko Polaków i Węgrów, ale także Bułgarów, lecz nie zajęła w niej specjalnie eksponowanego miejsca. W Polsce wynikało to przede wszystkim ze świadomości, że wyprawa 1444 roku była wynikiem złamania królewskiego słowa. A dla Jagiellonów przysięga i wierność danemu słowu miały znaczenie szczególne. Natomiast w społeczeństwie szlacheckim awanturę warneńską traktowano jako bezsensowne ryzyko, podjęte w sytuacji, gdy miało się korzystny traktat pokojowy w ręku.

Być może swoją rolę odegrały opinie, że śmierć króla była karą nie tylko za złamanie przysięgi, lecz także za nieobyczajne zachowania Władysława przed bitwą. Według Jana Długosza król „skłonny do rozkoszy męskich (...) nie porzucał swych przeciwnych czystości, wstrętnych rozkoszy”. To wszystko sprawiło, że król, który oddał życie w walce z niewiernymi (a nie zdarzało się to często), nie został ogłoszony świętym. Jedynie w niektórych polskich miastach (np. w Piotrkowie Trybunalskim) trwa piękna, ponadpięćsetletnia, tradycja, wedle której codziennie wieczorem kilka uderzeń dzwonu przypomina współczesnym o poległych w bitwie na odległej warneńskiej równinie.