Śmierć w starych garażach

13-letni Romek Strzałkowski to jeden z symboli poznańskiego Czerwca. Zginął 52 lata temu. Jak? Nie wiadomo do dziś

Publikacja: 28.06.2008 07:41

Danuta Łukasiewicz, koleżanka Romka ze szkoły opowiada: - Mama Romka nigdy nie pogodziła się z jego

Danuta Łukasiewicz, koleżanka Romka ze szkoły opowiada: - Mama Romka nigdy nie pogodziła się z jego śmiercią. Dla niej tamtego lata czas się zatrzymał

Foto: Rzeczpospolita

28 czerwca 1956 roku. W Poznaniu trwają zamieszki. 18-letnia Aleksandra Kozłowska stara się ratować rannych. Od niedawna pracuje jako pomoc laboratoryjna w Szpitalu im. Raszei.

– Kiedy około godz. 14 przechodziłam z koleżanką obok budynku UB, zawołali mnie zgromadzeni tam żołnierze. Mówili, że w garażach na tyłach jest ranne dziecko – wspomina. Weszła do środka. – Ten widok prześladuje mnie do dziś. Na krześle siedział drobny chłopiec. Wyglądał, jakby spał. Przecież dzieci zasypiają tak szybko, tak łatwo. Na koszuli miał mały ślad po kuli, ale nigdzie nie było krwi. Dotknęłam go. Był jeszcze ciepły, ale przelewał się przez ręce – opowiada pani Aleksandra.

Razem z koleżanką kładzie chłopca na nosze i idą do szpitala. Po drodze zatrzymuje ich ksiądz. Chce się pomodlić przy chłopcu. Chwilę później lekarz stwierdza, że chłopiec nie żyje. W kieszeni znajduje legitymację. Czyta – Roman Strzałkowski, urodzony w 1943 r.

Romek mieszkał z rodzicami w centrum Poznania, przy ul. Kościuszki. Ojciec był urzędnikiem w Mostostalu, mama zajmowała się domem. 28 czerwca rano dała mu parę złotych i wysłała po szynkę. Sklep był kilka domów dalej. Chłopiec schował pieniądze do kieszeni i szybko zbiegł po schodach. Wtedy matka widziała go po raz ostatni.

Wiadomo, że Romek przyłączył się do demonstrantów zgromadzonych na dziedzińcu Zamku. Ot, tak – z chłopięcej ciekawości... Wyruszył z nimi pod siedzibę Urzędu Bezpieczeństwa na Kochanowskiego. Dalszy ciąg historii ginie w gąszczu sprzecznych relacji i domysłów. Czy Romek niósł biało-czerwoną flagę? A może transparent z żądaniem lekcji religii w szkołach? Czy zginął w tłumie zastrzelony przez ubeków? Padł od przypadkowej kuli? A może tajniacy wciągnęli go na podwórko komendy i z zimną krwią wykonali egzekucję?

Anna Majerowska, kuzynka chłopca, nie ma wątpliwości: – Romek był wychowany w porządnym domu. Ojciec powtarzał mu: „Romeczku, polska flaga nie może leżeć w kurzu i błocie”. Więc gdy upadła, podniósł ją, a ubecy mu tego nie darowali. Zastrzeliła go ta ubówka. Romek stał w garażu na schodach i podniósł do góry ręce, a ona po prostu strzeliła.

Owa „ubówka” to nieżyjąca już Teresa S. – Jej rola w całej sprawie rzeczywiście była dość niejasna. Na pewno jednak nie była agentką bezpieki – zapewnia Mirosław Sławeta, prokurator poznańskiego oddziału IPN, który prowadzi śledztwo w sprawie Czerwca ,56.

Teresę S. zatrzymano w pobliżu garaży. Miała broń. W trakcie tzw. procesu dziewięciu bezpieka chciała, aby obciążyła uczestników zamieszek. Teresa S. wcześniej zeznała, że była świadkiem zastrzelenia Romka, i że chłopiec umierał na jej rękach. Miała potwierdzić tezę, że strzał padł z okien budynku ZUS, gdzie byli robotnicy, ale plątała się w wyjaśnieniach. Tak było też później, gdy zeznawała przed prokuratorami IPN.

– Nie można wykluczyć, że to Teresa S. zastrzeliła Romka. Równie dobrze mogła być bez winy. Rozstrzygnąć to będzie dziś trudno. Kobieta już nie żyje. Pewne jest jedno. Do Romka nie mogli strzelać demonstranci. Rana wlotowa znajduje się niżej niż wylotowa. Osoba, która zastrzeliła chłopca, znajdowała się niżej od niego – mówi Sławeta.

Danuta Łukasiewicz chodziła z Romkiem do szkoły. Później przyjaźniła się z jego rodziną. Pokazuje listy, które słała do niej matka chłopca, zdjęcia, dokumenty. Wśród nich pożółkły ze starości blankiet – „niniejszym zaświadcza się, że obywatel Roman Strzałkowski zakupił na cmentarzu miejsce rodzinne”. Jest jeszcze numer kwatery i data – 30.06.1956.

– Mama Romka nigdy nie pogodziła się z jego śmiercią. Powtarzała, że dla niej tamtego lata czas się zatrzymał. Do końca próbowała zrozumieć, dlaczego – wspomina pani Danuta.

Strzałkowski to symbol poznańskiego Czerwca. Czy kiedykolwiek dowiemy się, jak zginął? – Nie wykorzystam już nowych źródeł dowodowych. Pozostaje analiza tego, co zebraliśmy – mówi prokurator Sławeta.W piątek po mszy w kaplicy Szpitala im. Raszei kombatanci złożyli kwiaty pod tablicami upamiętniającymi ofiary Czerwca ’56 m.in. Romka Strzałkowskiego.

28 czerwca 1956 roku. W Poznaniu trwają zamieszki. 18-letnia Aleksandra Kozłowska stara się ratować rannych. Od niedawna pracuje jako pomoc laboratoryjna w Szpitalu im. Raszei.

– Kiedy około godz. 14 przechodziłam z koleżanką obok budynku UB, zawołali mnie zgromadzeni tam żołnierze. Mówili, że w garażach na tyłach jest ranne dziecko – wspomina. Weszła do środka. – Ten widok prześladuje mnie do dziś. Na krześle siedział drobny chłopiec. Wyglądał, jakby spał. Przecież dzieci zasypiają tak szybko, tak łatwo. Na koszuli miał mały ślad po kuli, ale nigdzie nie było krwi. Dotknęłam go. Był jeszcze ciepły, ale przelewał się przez ręce – opowiada pani Aleksandra.

Pozostało 84% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem