Ulysses Simpson Grant nigdy nie miał skrystalizowanych poglądów politycznych. W przeciwieństwie do swoich braci trzymał się od polityki z daleka. Nie miał też wysokiego mniemania o waszyngtońskich elitach. Przyszły 18. prezydent Stanów Zjednoczonych był człowiekiem do bólu zwyczajnym. O rozwój swojej kariery nie dbał tak samo jak o schludność swojego wyglądu. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że był człowiekiem „na luzie", pragnącym spokojnego, ustatkowanego życia. Te cechy wbrew pozorom okazały się niezwykle przydatne w czasie wojny secesyjnej, ale kłopotliwe w czasie prezydentury. Jego błyskawiczny awans do stopnia generała brygady nie był wsparty ani koneksjami rodzinnymi, ani znajomościami wśród waszyngtońskiej socjety. On po prostu był niezwykle utalentowanym żołnierzem, który do dowodzenia armią podchodził w sposób bardzo pragmatyczny.
Koledzy Granta z Akademii Wojskowej w West Point, którzy mieli znacznie lepsze oceny na studiach, karnie przestrzegali wojskowej dyscypliny i systematycznie pięli się w hierarchii. Mimo to później w warunkach bojowych okazywali się o wiele mniej skuteczni niż Grant. On zaś, mimo legendarnej wręcz skłonności do bałaganiarstwa, częstego zaglądania do kieliszka i całkowitego odrzucenia konwenansów epoki, stał się w ciągu zaledwie kilku miesięcy bohaterem narodowym Północy na miarę Jerzego Waszyngtona. Grant doskonale rozumiał, że na polu bitwy nie obowiązują żadne zasady. Póki trwa wojna, przewagę ma ten, kto jest przede wszystkim szybszy. „Sztuka wojenna jest naprawdę bardzo prosta – powiadał. – Należy znaleźć wroga, po czym dorwać go jak najszybciej. Następnie uderzyć na niego jak najmocniej i nacierać do oporu, nigdy nie odpuszczając". W ten sposób zdefiniował i wprowadził w życie pierwsze zasady wojny błyskawicznej. Co prawda uznaje się, że twórcą tego terminu był feldmarszałek Alfred von Schlieffen, szef sztabu armii pruskiej w latach 1891–1905, ale samą koncepcję wojny błyskawicznej można przypisać właśnie generałowi Ulyssesowi Grantowi. Jego pierwszym spektakularnym zwycięstwem w wojnie secesyjnej było wyparcie wojsk konfederackich z Fortu Donelson nad rzeką Cumberland w celu oczyszczenia stanu Tennessee z wojsk Południa.
Wojenny pragmatyk
W maju 1861 r. konfederacki generał Daniel Donelson z Armii Tennessee rozpoczął budowę 15-akrowej twierdzy z co najmniej 10 redanami. Twierdza była chroniona przez fortyfikacje polowe wypełnione rowami i jamami strzeleckimi. Zdobycie takich umocnień było niezwykle trudnym zadaniem. Ogółem fortu broniło 16 tys. żołnierzy i 67 nowoczesnych dział. Dodatkowo położenie fortu zaledwie 30 metrów od rzeki Cumberland dawało możliwość swobodnego ostrzału zbliżających się okrętów unionistów.
Twierdza wydawała się nie do zdobycia. Na dodatek Grant nie posiadał żadnych map ani informacji o tym forcie. Być może gdyby znał skalę wyzwania, na jakie się porywał, nigdy nie poradziłby sobie ze zdobyciem Fortu Donelson. Ale Grant o tym nie wiedział i jak zwykle działał spontanicznie. Ta żywiołowość okazała się skuteczna. 12 lutego 1862 r. kanonierka pancerna „Carondelet" dotarła do fortu, oddając kilka strzałów rozpoznawczych. W ten sposób chciano sprowokować obrońców do odpowiedzi i ustalić liczbę dział chroniących fort od strony rzeki. Dowódca twierdzy, przewidując cel prowokacji, zakazał odpowiadania na ogień. Następnego dnia „Carondelet" rozpoczął zmasowany ostrzał fortu. Obrońcy, widząc skalę natarcia, tym razem odpowiedzieli ogniem i skupili się na obronie od strony rzeki. 14 lutego do fortu podpłynęły cztery kolejne kanonierki Unii, przyłączając się do ostrzału. Obrońcy zasypali je deszczem pocisków. Wszystkie okręty zostały uszkodzone; zginęło 9 marynarzy, a 45 zostało rannych. Tymczasem od południa twierdzę zaatakowały trzy skrzydła wojsk unionistów pod dowództwem generałów Smitha, Wallace'a i McClernarda. Ale konfederaci byli znakomicie przygotowani do odparcia przeciwnika. Szybkie i zmienne kontrataki na prawe i lewe skrzydło zaczęły poważnie zagrażać oblegającym twierdzę wojskom Unii. Szczególnie prawe skrzydło trzymało się na włosku. 15 lutego sytuację odmieniło przybycie oddziałów generała Granta, który nakazał odzyskać prawe skrzydło i jednocześnie zaatakować fort od jego lewej flanki. Ta taktyka okazała się niezwykle skuteczna. Tego samego dnia po południu przybyły kolejne posiłki wojsk Północy. Grant wiedział, że zwycięstwo jest kwestią godzin. Wtedy napisał do dowódcy fortu generała Johna B. Floyda krótką notatkę, która przeszła do historii wojskowości: „Żadnych warunków, tylko bezwarunkowa i natychmiastowa kapitulacja". Zszokowany nietypowym jak na ówczesne reguły wojenne żądaniem generał Floyd po rozmowie z generałem Bucknerem podjął decyzję o bezwarunkowym poddaniu fortu.
Bitwa i taktyka Granta zostały opisane we wszystkich gazetach Unii. Opinia publiczna Północy oszalała na punkcie nowej gwiazdy wojny secesyjnej. Nawet chłopcy bawiący się w wojnę na podwórkach krzyczeli do siebie słynne słowa Granta: „No terms except unconditional and immediate surrender can be accepted". Tak błyskawiczne i spektakularne zdobycie Fortu Donelson, który miał być jedną z najpotężniejszych twierdz Konfederacji, zapewniło mało znanemu generałowi brygadierowi wejście do ścisłego dowództwa armii i awans na generała majora. Ledwo rok wcześniej Grant zabiegał, żeby zostać szeregowym żołnierzem w kompanii ochotników. Teraz był jednym z najważniejszych dowódców, a opinia publiczna nadała mu zaszczytny przydomek Unconditional Surrender.