[srodtytul]NA ROBOTNIKÓW Z TANKAMI?![/srodtytul]
[b]Stanisław Wądołowski
młody technolog spawalnictwa w Stoczni im. Warskiego[/b]
W czwartek po pracy poszedłem pod KW. Tłum już zdobył gmach i krążył po kolejnych piętrach. Z okien komitetu wyrzucano rzeczy znajdowane w środku. Fotele, portrety Lenina i segregatory z dokumentami. Pokazywano luksusowe alkohole i wynoszono na zewnątrz kontenery z wędlinami z partyjnego sklepu. Ludzie stali jak zahipnotyzowani. Tak skończył się prestiż partii. KW płonęło i czarny, gesty dym widać było w całym mieście.
Następnego dnia, gdy przyjechałem do stoczni, stały już tam czołgi z lufami skierowanymi na zakład. Stoczniowców doprowadziło to do furii. Jak to? Na robotników z tankami? No i się zaczęło. Obrzucali czołgi benzyną, wkładali między gąsienice metalowe drągi. Około 10 rano czołgi wycofano, ale stocznię dla odmiany otoczono wojskiem i milicją. Odpalono świece dymne i zacząłem słyszeć strzały. Czołgi znów przysuwają się pod stocznię. Zobaczyłem padającego stoczniowca. Krzyki, płacz, zgiełk. Postrzelonych niesiono na deskach i drzwiach do stoczniowej przychodni.