Podaj cegłę

Jedną ze sztandarowych postaci lat 50. był murarz wznoszący piękne ściany. Czasami wspominano, że korzystał on nie tylko z nowych materiałów, lecz i rozbiórkowych.

Publikacja: 04.12.2011 14:45

Rok 1946. Rozbiórkowa cegła ładowana jest na wóz konny – w owym czasie podstawowy środek transportu

Rok 1946. Rozbiórkowa cegła ładowana jest na wóz konny – w owym czasie podstawowy środek transportu warszaw- skiego

Foto: PAP

Obraz Aleksandra Kobzdeja „Podaj cegłę" stał się (wykpiwanym przez wielu) symbolem   polskiego socrealizmu – mur jest równiutki; jeden robotnik  wyciąga rękę, a drugi ostukuje cegłę. Po co, skoro jest nowa? Poznałem kiedyś redaktora S., który podczas okupacji remontował domy. Ten wielki prześmiewca twierdził, że robotnik nie sprawdza, czy cegła jest aby niepęknięta, ale pozbywa się przedwojennej, kapitalistycznej zaprawy.

Zbudowali i zepsuli

W XVIII i XIX w. rozbierano w Warszawie przeważnie budynki, które się waliły, bo cegłę miały zmurszałą lub skruszałą, a tym samym nie do wykorzystania. Ale nadszedł początek kolejnego stulecia i pojawiły się setki ton dobrego budulca, głównie dzięki carowi Mikołajowi II. Otóż w roku 1909 zadekretował on likwidację fortów warszawskich, wybudowanych ledwie przed ćwierćwieczem. Powód nieistotny, ale jaka korzyść – setki bezrobotnych mieszkańców dostało pracę, a miasto – materiał budowlany.

„Burzone są gmachy prochowni fortecznych położonych na gruntach Grochowa (...) druga prochownia znajduje się obok cmentarza Brudzieńskiego" – relacjonowała „Gazeta Warszawska", dodając, że gruzy są rozbijane i wywożone na naprawę szos. To był rok 1913. W powietrze wyleciała większość umocnień, a to, co zostało, zagospodarowywano.

Cztery lata później, już za niemieckiej okupacji, „Godzina Polski" donosiła o likwidacji Fortu Wola: „cegła z rozbieranych budynków będzie użyta do budowy parkanu cmentarza katolickiego na Woli, drobne kawałki są tłuczone na szaber, który wagonikami jest odwożony kolejką ręczną na Wolę i tam użyty do reperacji ulic".

Na swoim

Rosjanie niszczyli swoje forty niemal do wybuchu wojny, ale porozrywane betonowe elementy pozostały nawet do dziś. Natomiast niemal całkowicie rozebrano szereg umocnień na prawym brzegu Wisły. Mało kto wie, że tam, gdzie jest dziś w Marysinie park Matki Mojej, był kiedyś wielki Fort Wawer. Wyleciał w powietrze, potem za wolnej już Polski zabrano, co się dało, i z czasem zniwelowano teren. Podobny los spotkał umocnienie numer XI, zwane Fortem Grochów (mieści się tam RAWAR), który ostatecznie zlikwidowano w latach 30. Gruz posłużył do stawiania fundamentów kościoła na pl. Szembeka, a i cegłę zużytkowano.

Minister Pruchnik dokonał objazdu rozbieranych fortów (...) okazało się, że robotnicy pracują raźno, a kierownictwo robót stoi na wysokości zadania - „Gazeta Polska", 1919 r.

W roku 1926 mieszkańcy dowiedzieli się, że „rząd przekazał miastu rozbiórkę 16 fortów" i  da to „pracę łączną wraz z już pracującymi dla 3700 bezrobotnych". „Kurier Warszawski" donosił, iż „otrzymany z tej rozbiórki materiał użyty będzie przy budowie domów, gruz zaś na wybrukowanie ulic na przedmieściach". Natrafiłem też na informację, że resztki Fortu Zbarż na Okęciu zużyto na nasyp pobliskiej kolei do Radomia.

Najbardziej znaną rozbiórką był na przełomie lat 20.  i 30. demontaż dwóch umocnień wokół Cytadeli. Jedno stało na dzisiejszym pl. Inwalidów, drugie zaś w rejonie Zespołu Szkół Elektronicznych przy ul. gen. Zajączka. Pod oba podciągnięto kolejkę i cegły wożono w rejon ul. Czarnieckiego. Niemal wszystkie wille tzw. Żoliborza Oficerskiego powstały z carskiego budulca. Nie był to rewelacyjny materiał. Około roku 1980 wraz ze znajomym architektem oglądaliśmy dwa domy przy Haukego i Śmiałej. Scyzorykiem kruszyliśmy cegły, i to nie tylko w piwnicach. Zaprawa była mocniejsza od nich.

Co ciekawe, na ślady cegieł rozbiórkowych natrafiłem w piwnicach willi przy Malczewskiego i Dąbrowskiego na Mokotowie, ale tam materiał budowlany okazał się znacznie lepszego gatunku.

W połowie lat 30. wokół Cytadeli pozostały jeszcze trzy forty do rozebrania, a kilkanaście wokół miasta. Liczono też na cegłę z samej Cytadeli, a przede wszystkim z otaczającego ją tzw. muru Carnota. Okazało się jednak, że zapędy rozbiórkowe stoją w sprzeczności z interesami wojska. Otóż forty zaczęły służyć za składy lub pomieszczenia biurowo-archiwalne, a mur wokół Cytadeli, gdzie stacjonowały dwa pułki piechoty, okazał się pierwszorzędnym ogrodzeniem. Na parę lat przed wojną cegły już niemal nie odzyskiwano.

Kopalnia

Po  wojnie lewobrzeżna część stolicy stała się prawdziwą kopalnią gruzu. Do lat 50. większość podwarszawskich domów powstała z przywiezionej cegły. Nie darmo już w 1945 r. „Życie Warszawy" grzmiało: „Trzeba położyć kres dzikiej rozbiórce budynków".

Rok później informowaliśmy: „Dzięki wielomiesięcznym badaniom zaczynamy przeróbkę gruzu na materiał budowlany". Rok 1947, „Robotnik" donosi: „Miliony sztuk cegły wydobędziemy do zimy". Odzyskiwanie szło dwoma drogami – ze starej cegły stawiano przeważnie jedno- lub dwupiętrowe budynki, a z gruzu, po przemieleniu, zaczęto robić tzw. gruzobeton.

Ruiny likwidowano jeszcze przez kilkanaście lat, ale prasa nie donosiła już o wykorzystaniu starych cegieł. Bo nie było to nośne propagandowo. Dawno temu jeden z emerytowanych działaczy Komitetu Warszawskiego PZPR mówił mi, że od początku lat 50. wszystko musiało być nowe i przez jakiś czas istniał nawet zapis cenzury na „stare cegły". Rzecz sama w sobie nie jest taka śmieszna, gdyż  w ramach akcji „Cały naród buduje swoją stolicę" dostarczano do Warszawy rozbiórkowy materiał, m.in. z dolnośląskich, zabytkowych miast. Tak to przyjechały do nas gruzy Nysy oraz barokowa cegła z rozbijanych kilofami uroczych domków Srebrnej Góry. I o tym można było pisać? Ciekawe, że stacja rozładunkowa znajdowała się na rzadko odwiedzanym Polu Mokotowskim, dokąd dochodziła bocznica z Warszawy-Rakowiec.

I tak to kult cegły przeszedł do historii. Na koniec więc śmieszna anegdotka, jaką niegdyś usłyszałem. Otóż w mazurskiej wsi Krzyże (gdzie spędzałem wakacje w latach 60.) mieszkał jeden z mniej znanych malarzy, prowadzący rodzaj pensjonatu. Pewnego wieczora, podczas silnej mgły, jakiś żeglarz nawoływał o kierunek. Malarz na to: – A kto tam? Z mgły rozległ się głos:

–Moje nazwisko nic panu nie powie. W odpowiedzi z lądu padło: – Podaj cegłę! Żeglarz bez słowa odpłynął. Bo był to Aleksander Kobzdej.

Obraz Aleksandra Kobzdeja „Podaj cegłę" stał się (wykpiwanym przez wielu) symbolem   polskiego socrealizmu – mur jest równiutki; jeden robotnik  wyciąga rękę, a drugi ostukuje cegłę. Po co, skoro jest nowa? Poznałem kiedyś redaktora S., który podczas okupacji remontował domy. Ten wielki prześmiewca twierdził, że robotnik nie sprawdza, czy cegła jest aby niepęknięta, ale pozbywa się przedwojennej, kapitalistycznej zaprawy.

Zbudowali i zepsuli

Pozostało 93% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem