Obraz Aleksandra Kobzdeja „Podaj cegłę" stał się (wykpiwanym przez wielu) symbolem polskiego socrealizmu – mur jest równiutki; jeden robotnik wyciąga rękę, a drugi ostukuje cegłę. Po co, skoro jest nowa? Poznałem kiedyś redaktora S., który podczas okupacji remontował domy. Ten wielki prześmiewca twierdził, że robotnik nie sprawdza, czy cegła jest aby niepęknięta, ale pozbywa się przedwojennej, kapitalistycznej zaprawy.
Zbudowali i zepsuli
W XVIII i XIX w. rozbierano w Warszawie przeważnie budynki, które się waliły, bo cegłę miały zmurszałą lub skruszałą, a tym samym nie do wykorzystania. Ale nadszedł początek kolejnego stulecia i pojawiły się setki ton dobrego budulca, głównie dzięki carowi Mikołajowi II. Otóż w roku 1909 zadekretował on likwidację fortów warszawskich, wybudowanych ledwie przed ćwierćwieczem. Powód nieistotny, ale jaka korzyść – setki bezrobotnych mieszkańców dostało pracę, a miasto – materiał budowlany.
„Burzone są gmachy prochowni fortecznych położonych na gruntach Grochowa (...) druga prochownia znajduje się obok cmentarza Brudzieńskiego" – relacjonowała „Gazeta Warszawska", dodając, że gruzy są rozbijane i wywożone na naprawę szos. To był rok 1913. W powietrze wyleciała większość umocnień, a to, co zostało, zagospodarowywano.
Cztery lata później, już za niemieckiej okupacji, „Godzina Polski" donosiła o likwidacji Fortu Wola: „cegła z rozbieranych budynków będzie użyta do budowy parkanu cmentarza katolickiego na Woli, drobne kawałki są tłuczone na szaber, który wagonikami jest odwożony kolejką ręczną na Wolę i tam użyty do reperacji ulic".
Na swoim
Rosjanie niszczyli swoje forty niemal do wybuchu wojny, ale porozrywane betonowe elementy pozostały nawet do dziś. Natomiast niemal całkowicie rozebrano szereg umocnień na prawym brzegu Wisły. Mało kto wie, że tam, gdzie jest dziś w Marysinie park Matki Mojej, był kiedyś wielki Fort Wawer. Wyleciał w powietrze, potem za wolnej już Polski zabrano, co się dało, i z czasem zniwelowano teren. Podobny los spotkał umocnienie numer XI, zwane Fortem Grochów (mieści się tam RAWAR), który ostatecznie zlikwidowano w latach 30. Gruz posłużył do stawiania fundamentów kościoła na pl. Szembeka, a i cegłę zużytkowano.