Carski pobór - służba jak wyrok śmierci

W październiku 1862 r. naczelnik rządu cywilnego Królestwa Polskiego ogłosił pobór do rosyjskiego wojska, aby zapobiec wybuchowi powstania na ziemiach polskich. Jego decyzja tylko przyspieszyła zbrojny zryw.

Aktualizacja: 04.04.2019 16:07 Publikacja: 04.04.2019 15:45

„Branka Polaków do armii rosyjskiej w 1863 r.”, obraz Aleksandra Sochaczewskiego

„Branka Polaków do armii rosyjskiej w 1863 r.”, obraz Aleksandra Sochaczewskiego

Foto: Wikipedia

"Pozbycie się ludności przyczyniającej się przez postępowanie swoje do zakłócenia porządku publicznego" – takie zdanie znalazło się w tajnej instrukcji hrabiego Aleksandra Wielopolskiego, naczelnika rządu cywilnego Królestwa Polskiego, rozesłanej do gubernatorów 6 października 1862 r. W ten sposób Wielopolski uzasadniał rozpoczęcie branki, czyli przymusowego poboru Polaków do armii Cesarstwa Rosyjskiego. Liczył, że dzięki brance, którą zaplanował na połowę stycznia 1863 r., pozbędzie się młodzieży zaangażowanej w konspiracyjną działalność patriotyczną i będzie mógł spokojnie dokończyć reformowanie Królestwa Polskiego.

Informacja o brance nie mogła być dla nikogo zaskoczeniem. Pobór do carskiej armii miał już na ziemiach polskich kilkudziesięcioletnią tradycję. W 1792 r. Rzeczpospolita poniosła klęskę w wojnie o Konstytucję 3 maja (król Stanisław August Poniatowski przystąpił do targowicy). Rozbite jednostki wojska polskiego wcielono więc do rosyjskiej armii, nadając im nowe nazwy, nowe umundurowanie i rosyjskich dowódców. Dwa lata później te „polskie" jednostki zaczęły jedna po drugiej dezerterować i wstępować w szeregi powstańców dowodzonych przez Tadeusza Kościuszkę, by walczyć zbrojnie przeciwko Rosjanom. Gdy w październiku 1794 r. insurekcja upadła, ci sami żołnierze wyjechali z Polski, aby uniknąć rosyjskich prześladowań. Rok później Rosja, Prusy i Austria dokonały trzeciego rozbioru i Rzeczpospolita zniknęła z mapy Europy. Na terenach zaboru rosyjskiego carska administracja wprowadziła prawo, na mocy którego Polacy mogli wstępować do armii imperium. Służba, której wymogiem było złożenie przysięgi na wierność carowi, wiązała się z możliwością awansu społecznego.

Po rekrutów z ziem polskich carska władza sięgnęła dziesięć lat później, gdy Rosja walczyła z napoleońską Francją. Trwało to krótko. W 1807 r. cesarz Francuzów utworzył Księstwo Warszawskie, zalążek niepodległego państwa polskiego, które przetrwało dziesięć lat. Polacy nie zaprzestali jednak dążeń do niepodległości.

29 listopada 1830 r. wybuchło powstanie listopadowe, które po niemal roku zakończyło się klęską. I wówczas, aby systemowo likwidować w zarodku polskie aspiracje niepodległościowe, władze carskie wprowadziły brankę jako sposób na oderwanie młodych patriotów od tajnej działalności.

Służba jak wyrok śmierci

Powszechny pobór do carskiego wojska uważany był za wyrok śmierci. Służba odbywała się według wzorów stworzonych na początku XVIII w. przez cara Piotra Wielkiego. Miała trwać 25 lat i zwłaszcza w pierwszym okresie odbywała się w warunkach szczególnej dyscypliny połączonej z intensywnym szkoleniem bojowym. Rekrut z ziem polskich trafiał więc do rosyjskiej jednostki, często w odległych stronach, i przechodził tam prawdziwą gehennę. Carscy dowódcy potrafili być dla polskich poborowych wyjątkowo nieprzyjemni. Reszty dopełniała surowa dyscyplina. Przez całą służbę żołnierz nie mógł uzyskać zwolnienia czy urlopu, by wrócić w ojczyste strony. Z rodziną, która z biegiem czasu coraz słabiej go pamiętała, mógł utrzymywać jedynie kontakt listowny. Ciężkie rany odniesione na polu bitwy nie zawsze oznaczały koniec służby. Zdarzało się, że rannego żołnierza, który nie miał już żadnej wartości bojowej (np. pozbawionego ręki lub nogi), trzymano w armii tylko dlatego, by jako Polakowi nie pozwolić mu wrócić w rodzinne strony. Prowadziło to więc do śmierci okaleczonego. Jeśli nawet żołnierz przetrwał 25 lat służby i wracał nad Wisłę, najczęściej nie miał już siły angażować się w działalność polityczną.

Historia tych ponurych czasów zna jednak przypadki Polaków, którzy wyróżniali się umiejętnościami i ze zwykłych rekrutów awansowali na podoficerów i oficerów. Najlepszym przykładem jest Romuald Traugutt, który szkolenie oficerskie zakończył egzaminem w Petersburgu. W szeregach rosyjskiej armii służył podczas Wiosny Ludów i wojny krymskiej i dosłużył się stopnia podpułkownika.

Ilu Polaków zostało siłą wcielonych do rosyjskiej armii? Dmitrij Milutin, feldmarszałek Armii Kaukaskiej, który w 1861 r. został ministrem wojny, zarządził prowadzenie szczegółowych statystyk dotyczących wojska. Wynika z nich, że na początku lat 60. Polacy stanowili ponad 30 proc. korpusu oficerskiego, a podczas wojny z Turcją w latach 1877–1878 w szeregach rosyjskiej armii walczyło co najmniej 50 tys. rekrutów z Królestwa Polskiego. Inne dane, sporządzone w końcowym okresie urzędowania Milutina, mówią, że od czasu powstania listopadowego aż do wybuchu wojny z Turcją siłą wcielono do rosyjskiego wojska około 200 tys. Polaków.

Lista patriotów

Regułą było losowe wybieranie rekrutów. Ze spisu wszystkich mężczyzn, którzy w danym roku mieli osiągnąć odpowiedni wiek, wybierano tylu, ilu wskazywał „prikaz" Ministerstwa Wojny w Petersburgu. Taki system sprawiał, iż żaden młody mężczyzna nie mógł być pewien, czy nie trafi na 25 lat do carskiego wojska. Jednak 6 października 1862 r. „Dziennik Powszechny", organ podległy zaborcom, doniósł, że tym razem nie będzie losowania, a do armii trafi 12 tys. ludzi, których nazwiska znalazły się na liście sporządzonej przez hrabiego Aleksandra Wielopolskiego.

Lista obejmowała przede wszystkim działaczy tajnego państwa polskiego, którego struktury zaczęły powstawać w 1861 r. Bezpośrednim powodem ich tworzenia była decyzja namiestnika Królestwa Polskiego o wprowadzeniu na jego terytorium stanu wojennego (stało się to 14 października 1861 r.). Trzy dni później w domu Apolla Korzeniowskiego (ojca pisarza Josepha Conrada) odbyło się pierwsze zebranie Komitetu Miejskiego. Jego działacze postawili sobie za cel zbrojną walkę o odzyskanie niepodległości, co miało przebiegać dwutorowo: poprzez budowę struktur wojskowych i siatki konspiracyjnej skupiającej ludzi, którzy w wolnej już Polsce mieli objąć najważniejsze stanowiska państwowe. Twórcą siatki był Jan Frankowski, który tajne struktury budował na wzór wojskowy. Każdy, kto chciał zaangażować się w walkę o wolną ojczyznę, musiał złożyć przysięgę, zobowiązać się do posłuszeństwa przełożonym i zachowania w tajemnicy działań i danych ludzi, z którymi przyjdzie mu współpracować. Z każdych dziesięciu konspiratorów Frankowski wyłaniał dziesiętnika, który odpowiadał za swoją grupę. Spośród dziesięciu dziesiętników wybierano setnika, a spośród dziesięciu setników – tysięcznika. Ci ostatni (było ich w sumie 21) podlegali bezpośrednio Frankowskiemu, a po jego aresztowaniu (wiosną 1862 r.) Jarosławowi Dąbrowskiemu. Dąbrowski, któremu los nie pozwolił wziąć udziału w walkach powstańczych, został w komitecie naczelnikiem Warszawy i opracowywał plany przejęcia kontroli nad stolicą. Był zawodowym wojskowym (absolwentem elitarnej Mikołajewskiej Akademii Sztabu Generalnego w Petersburgu) i miał doświadczenie w walkach na Kaukazie, nie miał jednak zmysłu politycznego. Liczył, że ideę powstania zaszczepi wśród mas chłopskich, potem przejmie kontrolę nad garnizonem wojskowym w Warszawie i w końcu po wypędzeniu Rosjan z ziem polskich pomaszeruje na Petersburg.

Z czasem komitet zaczął rozszerzać działalność i tworzyć zręby państwowości również w innych polskich miastach: Krakowie, Grodnie, Lwowie i Wilnie. Z tego powodu w lipcu 1862 r. zmienił nazwę na Komitet Centralny Narodowy. W odezwie napisano: „Organizacja Narodowa ma na celu przygotowanie Kraju do powszechnego, a na dobry skutek obrachowanego powstania, które ma wywalczyć niepodległość Polski w granicach 1771 roku, a dla wszystkich jej mieszkańców bez różnicy religii zupełną wolność i równość w obliczu prawa z poszanowaniem praw narodowości z nią złączonych".

„Czerwoni" przeciwko „białym"

Walka o niepodległość była wówczas główną osią sporu dzielącego Polaków na obóz „czerwonych" (zwolenników walki zbrojnej) i „białych". Ci drudzy stali na stanowisku, że kolejne powstanie może wyłącznie zaszkodzić: polscy żołnierze nie wytrzymają zbrojnej konfrontacji z armią Cesarstwa Rosyjskiego, a konsekwencją tego będą represje polityczne, masowe prześladowania, wywózki na Sybir i utrata resztek autonomii Królestwa Polskiego. „Biali" stawiali na pracę u podstaw, edukację, rozwój gospodarczy i cierpliwe czekanie na to, aż odmieni się sytuacja geopolityczna i Rosja (np. w obliczu wielkiej wojny) będzie zmuszona zwrócić Polsce niepodległość. Ten pogląd zakładał, że elity i mienie na ziemiach polskich nie zginą w wyniku narodowego zrywu, dzięki czemu przyszła niepodległa Polska będzie miała dobre kadry administracyjne. Oba stronnictwa nie mogły dojść do porozumienia. „Czerwoni" oskarżali „białych" o kolaborację z carskim okupantem, „biali" zarzucali „czerwonym" brak politycznego realizmu.

Czołową postacią wśród „białych" był hrabia Aleksander Wielopolski. Urodzony w 1803 r. w rodzinie szlacheckiej, odebrał staranne wykształcenie na uniwersytecie w Getyndze, gdzie uzyskał tytuł doktora filozofii. W czasie powstania listopadowego jako przedstawiciel Rządu Narodowego odbył misję dyplomatyczną do Londynu, gdzie zabiegał o poparcie dla powstania. Wtedy doszedł do wniosku, że osamotnieni Polacy nie wygrają konfrontacji z zaborcami, a sojuszników dla swojej sprawy nie znajdą. Dlatego uznał, że trzeba próbować osiągnąć jak największe korzyści w ramach autonomii przyznanej Królestwu przez cara. W 1846 r., pod wpływem wydarzeń w Galicji (gdzie podczas rabacji chłopskiej brutalnie mordowano właścicieli majątków ziemskich), napisał głośny „List polskiego szlachcica do księcia Metternicha" (ministra spraw zagranicznych Austrii), w którym zawarł opinię, że Polska powinna się oprzeć na Rosji przeciwko Prusom i Austrii. To zwróciło na niego uwagę carskich władz. Wielopolski został dyrektorem głównym w Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, co w praktyce dało mu ogromną władzę w Królestwie Polskim.

Wielopolski od początku kategorycznie opowiadał się przeciwko zbrojnemu powstaniu. Sądził, że poniesie ono klęskę, czego konsekwencją będzie likwidacja autonomii Królestwa. Jego zdaniem głównym sposobem na zapewnienie spokoju i rozwoju było zduszenie wszelkich ruchów narodowowyzwoleńczych i organizacji spiskowych. W marcu 1861 r. wydał decyzję o rozwiązaniu Delegacji Miejskiej. Ten 14-osobowy komitet skupiający przedstawicieli wszystkich stanów został powołany po pacyfikacji polskiej ludności na Krakowskim Przedmieściu 27 lutego 1861 r. i miał się zająć przywróceniem spokoju w Warszawie. Wielopolski uznał jednak, że z czasem może się stać zarzewiem buntu przeciwko carowi. Z tych samych powodów podjął decyzję o rozwiązaniu Towarzystwa Rolniczego. Ta legalnie działająca instytucja (powołana ukazem cara Aleksandra II z 24 listopada 1857 r.) zajmowała się obroną interesów rolników i krzewieniem wśród nich edukacji, także patriotycznej i niepodległościowej. Wielopolski opracował również tzw. ustawę o zbiegowiskach, zgodnie z którą każda demonstracja wymagała pozwolenia, a wojsko miało prawo tłumić demonstracje organizowane bez zezwolenia. Na podstawie tej ustawy 8 kwietnia 1861 r. carski garnizon dokonał masakry ludności cywilnej podczas manifestacji na placu Zamkowym.

Równolegle Wielopolski podjął sporo śmiałych decyzji administracyjnych. Doprowadził do zwolnienia wielu rosyjskich urzędników i zastąpił ich Polakami. Wprowadził równouprawnienie Żydów (liczył, że dzięki temu nie będą popierać dążeń niepodległościowych), oczynszował chłopów, wprowadził prawo regulujące działalność gmin wiejskich, miast, powiatów i guberni, zaczął tworzyć polskie szkoły, a w końcu utworzył Szkołę Główną, która miała kształcić przyszłe polskie elity.

Wyścig z czasem

Wielopolski konsekwentnie sprzeciwiał się próbom walki zbrojnej, a w 1861 r. zażądał nawet, aby Polacy wyrzekli się wszelkich aspiracji niepodległościowych. To sprawiło, że stał się głównym wrogiem stronnictwa „czerwonych". Jednocześnie śmiałe reformy zniechęciły do niego rosyjską administrację. Hrabia uznał więc, że złoży dymisję (tak zrobił) i wyjedzie do Petersburga. Tam odbył wiele rozmów na dworze cara i przekonywał, że tylko trwałe ustępstwa na rzecz Polaków mogą zatrzymać wybuch powstania i niepotrzebny rozlew krwi. Namawiał do zwiększenia zakresu autonomii Królestwa Polskiego i w końcu odniósł sukces. Carski rząd zgodził się na tworzenie polskich szkół i samorządów, a język polski miał odtąd być językiem urzędowym w całym Królestwie.

W czerwcu 1862 r. Wielopolski wrócił do Warszawy, gdzie objął stanowisko naczelnika rządu cywilnego i stał się drugą najważniejszą osobą – po namiestniku Nikołaju Suchozaniecie.

Sukcesy negocjacyjne Wielopolskiego groziły „czerwonym" zepchnięciem w polityczny niebyt. Kto z Polaków poparłby krwawą walkę o niepodległość, skoro hrabiemu udało się bez przelewu krwi wynegocjować zwiększenie autonomii? 12 sierpnia 1862 r. Komitet Centralny Narodowy wydał dwie odezwy: do chłopów i Żydów. Pierwszym obiecał uwłaszczenie w zamian za poparcie powstania, drugim – równouprawnienie w wolnej Polsce. 1 września KCN ogłosił się rzeczywistą władzą narodu i zażądał od Polaków, by podporządkowali się jego decyzjom. Obwieścił to na łamach tajnego czasopisma „Ruch" i w manifestach rozrzucanych po całym kraju. Dwaj działacze „czerwonych" przeprowadzili nawet zamach na Wielopolskiego, hrabia jednak przeżył.

Noc branki

Wielopolski nie miał wątpliwości, że jeśli chce, by rząd carski dotrzymał gwarancji, za wszelką cenę musi przeciwdziałać wybuchowi kolejnego powstania. W październiku zarządził więc przeprowadzenie branki. Imienne listy ludzi, którzy mieli zostać wcieleni do armii, sporządził syn Wielopolskiego Zygmunt we współpracy z szefem policji Siergiejem Muchanowem.

12 stycznia 1863 r. Adam Padlewski, działacz KCN, zaproponował, aby wzniecić powstanie w momencie branki, jednak nie wiedział, kiedy ona nastąpi. Rozpoczęła się w nocy z 14 na 15 stycznia. Carscy żołnierze i policjanci przychodzili do domów wytypowanych osób i zabierali je do Cytadeli (mieściło się tam dowództwo warszawskiego garnizonu wojsk rosyjskich). Stamtąd rekruci mieli pojechać do Rosji.

Tyle że Wielopolski i Muchanow źle wytypowali działaczy niepodległościowych. Do Cytadeli trafiło około 1800 rekrutów, z czego tylko trzecią część stanowili działacze organizacji niepodległościowych. Nie było wśród nich nikogo z kierownictwa (Jarosław Dąbrowski został aresztowany kilka miesięcy wcześniej wskutek donosu). Branka miała więc być kontynuowana. Komitet Centralny Narodowy przetrwał noc grozy nienaruszony i natychmiast ogłosił powstanie narodowowyzwoleńcze. 22 stycznia 1863 r. przekształcił się w Tymczasowy Rząd Narodowy i proklamował wybuch powstania. Ziemie polskie na półtora roku pogrążyły się w odmętach wojny. Tak więc branka, która miała zapobiec wybuchowi zrywu zbrojnego, stała się jego początkiem.

Hrabia Wielopolski stracił zaufanie cara i został zmuszony do dymisji. W lipcu 1863 r. wyjechał z Polski i osiadł w Dreźnie, gdzie 14 lat później zmarł w niesławie, postrzegany jako zdrajca i carski sprzymierzeniec, który torpedował zamiary powstańców. Dziś, półtora wieku po tych wydarzeniach, historia przyznaje rację i Wielopolskiemu, i powstańcom. Tym ostatnim, bo walczyli za najświętszą sprawę, płacąc za to życiem lub zesłaniem, a Wielopolskiemu, bo trafnie przewidział wynik zbrojnej konfrontacji i jej skutki polityczne – represje i ograniczenie autonomii Królestwa Polskiego. ©?

"Pozbycie się ludności przyczyniającej się przez postępowanie swoje do zakłócenia porządku publicznego" – takie zdanie znalazło się w tajnej instrukcji hrabiego Aleksandra Wielopolskiego, naczelnika rządu cywilnego Królestwa Polskiego, rozesłanej do gubernatorów 6 października 1862 r. W ten sposób Wielopolski uzasadniał rozpoczęcie branki, czyli przymusowego poboru Polaków do armii Cesarstwa Rosyjskiego. Liczył, że dzięki brance, którą zaplanował na połowę stycznia 1863 r., pozbędzie się młodzieży zaangażowanej w konspiracyjną działalność patriotyczną i będzie mógł spokojnie dokończyć reformowanie Królestwa Polskiego.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Przemyt i handel, czyli jak Polacy radzili sobie z niedoborami w PRL
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO