Jak doszło do tego, że choć zginęło co najmniej 45 osób, a 1165 zostało rannych, sprawcy zbrodni nie zostali osądzeni?
Do spacyfikowania protestów na Wybrzeżu władze użyły łącznie ok. 27 tysięcy żołnierzy oraz 550 czołgów, 750 transporterów opancerzonych i 2100 samochodów. Zaangażowano również 108 samolotów i śmigłowców, a także 40 jednostek pływających Marynarki Wojennej.
„Razem z siłami, które zostały przesunięte w wyznaczone rejony, ale nie użyte do akcji, jak również łącznie z grupami skierowanymi do dyspozycji miejscowych władz dla wewnętrznej ochrony obiektów na znacznym obszarze kraju – zaangażowano około 61 tys. żołnierzy, 1700 czołgów, 1750 transporterów opancerzonych i 8700 samochodów" – opisuje w serwisie Grudzien70.ipn.gov.pl prof. Jerzy Eisler, historyk Instytutu Pamięci Narodowej.
Jak obliczył prof. Eisler, w trakcie tłumienia demonstracji zużyto łącznie ok. 150 tys. sztuk środków chemicznych, „a tylko żołnierze, bo danymi służb podległych MSW nie dysponuję, wystrzelili na Wybrzeżu blisko 46 tys. pocisków różnego kalibru i różnych typów".
W tłumienie protestów robotniczych byli zaangażowani nie tylko milicjanci i wojskowi, ale przede wszystkim członkowie kierownictwa partii komunistycznej. Do Gdańska przylecieli przedstawiciele władz partyjnych: Alojzy Karkoszka, wicepremier Stanisław Kociołek, wiceminister spraw wewnętrznych gen. Franciszek Szlachcic i wiceminister obrony narodowej gen. Grzegorz Korczyński. Przybyli również Zenon Kliszko i Ignacy Loga-Sowiński – członkowie Biura Politycznego komunistycznej partii.