Oficjalna wersja była taka: Piotr Bartoszcze pod wpływem alkoholu spowodował kolizję, potem szedł przez pola do domu i wpadł do studzienki, w której zmarł. Do zdarzenia doszło w nocy z 7 na 8 lutego 1984 roku w pobliżu wsi Sławęcin koło Inowrocławia.
Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone w PRL, a potem w wolnej Polsce w 1995 r. Piotr Bartoszcze działał w związku razem z bratem Romanem. Jak napisał prof. Patryk Pleskot z IPN w książce „Zabić. Mordy polityczne w PRL", obaj byli inwigilowani przez SB.
Już w 1984 roku działacze Solidarności zakładali, że padł on ofiarą politycznego mordu.
Wiele rzeczy się nie zgadzało. 7 lutego 1984 roku wieczorem Piotr wyjechał syrenką bosto do brata, potem zaś do znajomego, zostawić u niego bibułę. Na noc nie wrócił do domu, choć miał do pokonania niewielką odległość. Następnego dnia znaleziono jego samochód na niewielkim mostku przy kanale Smyrnia.
Milicja założyła, że spowodował kolizję, a potem się ukrywał. 9 lutego bliscy zaczęli go szukać. Brat poszedł po śladach zostawionych na polu i znalazł ciało wciśnięte w studzienkę melioracyjną. Świadkowie wspominali, że znajdujące się tam ślady wskazywały, jakby uciekał, a goniły go dwie osoby w solidnych butach. Bartoszcze przewracał się, zgubił but, biegł boso. Ale but znaleziono w studzience. Samochód miał tylko odrapania, szybę zaś wciśniętą do środka.