W starożytności nazwą „kôneion” określano zapewne różne rośliny. W II wieku p.n.e. grecki poeta, lekarz i gramatyk Nikander z Kolofonu napisał poemat „Alexipharmaca”, traktujący o truciznach i odtrutkach, w którym opisał gwałtowne objawy zatrucia „kôneion”. Były one jednak na tyle mało specyficzne, że można je przypisać wielu roślinom. Mógł to być silnie trujący tojad lub szalej jadowity, ale raczej nie szczwół. Niektórzy badacze sugerują, że rośliną, której skutki opisuje Nikander, był „krokeanon”, czyli spokrewnione z szalejem kropidło szafranowe („Oenanthe crocata”), również zaliczane do rodziny selerowatych. (…) Rośliny spokrewnione mają zwykle podobne metabolity wtórne. Po wspólnym przodku odziedziczyły bowiem te same szlaki metaboliczne, czyli serie przemian związków chemicznych, jednak przemiany te ulegały zazwyczaj modyfikacjom w trakcie ewolucji. Związki, które są końcowym produktem tych szlaków, mogą się zatem różnić. Taka sytuacja występuje w wypadku szaleju i kropidła. Kilka gatunków kropidła, w tym kropidło szafranowe, zawiera enantotoksynę, podobną pod względem budowy chemicznej i działania do cykutoksyny z szaleju. Kropidło szafranowe występuje m.in. na Sardynii. W II wieku n.e. grecki podróżnik i geograf Pauzaniasz opisał swoje wędrówki po Helladzie, w tym po koloniach greckich. Odwiedził również Sardynię, o której pisze, że jest pozbawiona roślin trujących prócz jednej, podobnej do selera, rosnącej w pobliżu źródeł. Ci, którzy ją zjedli, umierali z grymasem ust przypominającym uśmiech, od nazwy Sardynii nazwanym przez Homera śmiechem sardonicznym. Koloniści feniccy na Sardynii podawali podobno owo sardyńskie ziele („herba sardonica”) osobom starym i zniedołężniałym oraz skazańcom – po czym zrzucali ich ze skały. Niesławną rośliną było właśnie kropidło szafranowe. Enantotoksyna wywołuje skurcz mięśni mimicznych twarzy, powodując ów charakterystyczny grymas. Warto zauważyć, że ta roślina – w odróżnieniu od innych gatunków kropidła, a także od szczwołu – ma zdumiewająco przyjemny zapach i smak, łatwo zatem było niepostrzeżenie podać truciznę w winie lub potrawie.
Teofrast, uczeń Arystotelesa, a tym samym duchowy wnuk Platona i prawnuk Sokratesa, opisuje „kôneion”, ale opis ten nie wyjaśnia wątpliwości. Liście podobne do pietruszki sugerują raczej szczwół i kropidło niż szalej, natomiast pusta i mięsista łodyga jest silnie wyrażona u szaleju, choć cechuje też inne baldaszkowate. Botanik pisze, że sok z korzenia jest bardziej trujący niż z owoców, co pasuje do szaleju i kropidła, nie zaś do szczwołu. Opisuje także sposoby przygotowania „kôneion”, aby wywołać łatwą i bezbolesną śmierć. Powołuje się na Trasjasza z Mantinei, który zaleca zmieszać tę roślinę z makiem i podobnymi ziołami. Kombinacja szczwołu oraz opium pozyskiwanego z maku najbardziej pasowałaby do ateńskiej trucizny. Morfina zawarta w opium ma bowiem nie tylko bardzo silne właściwości przeciwbólowe, ale powoduje depresję ośrodka oddechowego, a tym samym wzmacnia działanie koniiny.
Aby zamknąć kwestię identyfikacji „kôneion”, zajrzyjmy do wiedeńskiej i neapolitańskiej kopii „De materia medica” Dioskurydesa. Wprawdzie sporządzono je kilka wieków po powstaniu oryginału, ale lepszych źródeł nie mamy. Niestety, ilustracje baldaszkowatych są tam dość schematyczne, a rośliny z tej rodziny różnią się drobnymi cechami, nie zawsze dobrze przedstawionymi na uproszczonych obrazkach. Najważniejszą cechą jest budowa systemu korzeniowego. Kropidło i szalej mają wspólną i charakterystyczną cechę, bardzo rzadko występującą u innych baldaszkowatych, a częstą u roślin wodnych. Nie wyrasta u nich korzeń główny, jak u marchwi lub pietruszki, ale wiązka korzeni przybyszowych, zawiązujących się u nasady łodygi. Korzenie roślin wodnych lub bagiennych nie potrzebują bowiem sięgać w głąb gleby, aby pobierać z niej wodę, natomiast muszą zakotwiczać roślinę w niestabilnym podłożu. U szaleju takie korzenie przybyszowe wyrastają z krótkiego, grubego kłącza, które może być przez mało wprawnego obserwatora wzięte za korzeń. Kiedy jednak taki „korzeń” przekroimy, widzimy, że jest to przekształcona łodyga typowa dla baldaszkowatych – z wyróżnionymi pustymi międzywęźlami oraz pełnymi węzłami (podobnie jak w pędach bambusów). Natomiast szczwół ma korzeń palowy, ale niezbyt gruby, ponieważ roślina ta jest jednoroczna, a zatem nie musi gromadzić zapasów. Inną ważną cechą rozróżniającą te trzy gatunki jest sposób podziału liści. U kropidła i szczwołu liście są drobno podzielone, tak jak u pietruszki, stąd te tragiczne w skutkach pomyłki. Natomiast liście szaleju są okazałe i nie tak silnie podzielone jak u dwóch pozostałych gatunków. Spójrzmy teraz na ilustracje. Roślina podpisana jako „kônion” u Dioskurydesa ma wyraźny korzeń palowy. Nie jest to przeoczenie, ponieważ wiązkowy system korzeniowy możemy zauważyć na innych obrazkach roślin, a zatem nieznany ilustrator Dioskurydesa rozróżniał te typy korzeni. Na tej podstawie możemy wykluczyć kropidło szafranowe. Korzeń ten jest silnie zgrubiały i bardziej przypomina kłącze szaleju niż nieduży korzeń szczwołu. Kształt liści także bardziej pasuje do szaleju niż szczwołu. Czy zatem spór pozostanie nierozstrzygnięty? Nie bądźmy tak pesymistyczni. Pokazaliśmy już wszak, że opis śmierci Sokratesa przekazany nam przez Platona jest wiarygodny, a objawy po wypiciu „pharmacon” odpowiadają działaniu szczwołu. To, że „kônion” u Dioskurydesa jest prawdopodobnie szalejem, nie oznacza, że to z niego wytwarzano ateńską truciznę. Sokratesowi najpewniej oszczędzono cierpienia.
Dobra śmierć to po grecku „euthanasia”. Śmierć bez cierpienia, oczekiwana w stanie pogodzenia się ze sobą, światem, nieuchronnym kresem, po uporządkowaniu wszystkich spraw doczesnych. O dobrą śmierć chrześcijanie modlili się już od starożytności, jej patronem był m.in. Święty Krzysztof, opiekun podróżnych. Wiadomo, podróż była dawniej niebezpieczna, chociażby z uwagi na grasujących po drogach rozbójników, nieuczciwych karczmarzy, choroby. Dobra śmierć starożytnych Greków nie była jednak eutanazją w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. Sam Sokrates, choć głosił, że najważniejszą rolą filozofii jest przygotowanie do dobrej śmierci, uważał samobójstwo za niezgodne z wolą bogów.
W komedii Arystofanesa „Żaby” Dionizos, poszukujący drogi do Hadesu, odrzuca radę Heraklesa, aby przenieść się tam „bardzo uczęszczaną drogą”, przez skruszenie w moździerzu łodyg cykuty. Tą drogą poszedł jednak Sokrates i choć jego śmierć była wynikiem wyroku sądu skorupkowego, to poddanie się temu wyrokowi było świadomym wyborem filozofa. Porcja trucizny nie była zresztą najgorszą karą w starożytnych Atenach. Czy Sokrates równie niewzruszenie odmówiłby ucieczki, gdyby alternatywą była egzekucja nie przez podanie szybkodziałającej trucizny, ale przez przykucie skazańca do deski za pomocą metalowych obręczy, w tym jednej zaciskającej szyję ofiary? Czy nie wzruszyłby go los pozostawionej żony i dzieci, gdyby wiedział, że jego rodzina zostanie pozbawiona własności, a dom zburzony? (Notabene, trzej synowie Sokratesa – Lamprokles, Meneksenus i Sofroniskus – nie odziedziczyli po ojcu bystrości umysłu. Arystoteles określa ich jako głupich i nudnych). Pytania te są retoryczne. Na zawsze pozostaniemy już z obrazem śmierci Sokratesa utrwalonym przez Platona jako godnej prawdziwego filozofa.
„Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie, że ci ze złota statuę lud niesie, otruwszy pierwej?”… Po egzekucji filozofa do Ateńczyków dotarło, co uczynili, i na znak żałoby zamknęli wszystkie palestry i gimnazja, wygnali także oskarżycieli Sokratesa. Jego pamięć uczcili posągiem z brązu wykonanym przez słynnego rzeźbiarza Lizypa. Ale nawet gdyby wizerunek był ze złota, jak chciał Norwid, hańby Aten nic nie zmaże. Nie można bowiem zapomnieć, że filozofa stracono nie mocą decyzji obłąkanego, okrutnego tyrana, ale wolą 361 obywateli Aten, podczas gdy za jego uniewinnieniem głosowało zaledwie 140 sędziów. Zabito go wolą ludu, czyli „demosu”, co pokazuje, że demokracja nie jest wartością samą w sobie, jeśli postrzegamy ją jedynie jako rządy większości. Ta większość może być bowiem głupia, zawistna, mściwa, podatna na manipulację. Demokracja jest wartością jedynie wtedy, kiedy wynika z poszanowania praw jednostki – kiedy ograniczeniem indywidualnej wolności jest równoważna wolność innych. Inaczej łatwo zmienia się w truciznę.
o autorze
prof. Krzysztof Spalik
Autor jest profesorem nauk biologicznych, dziekanem Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego i dyrektorem Instytutu Biologii Ewolucyjnej UW