5 września br. w „Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł Joanny Bujakiewicz pt. „Całun Turyński to oszustwo. Sensacyjne świadectwo średniowiecznego uczonego”. Był on kalką powtarzanych ostatnio opinii, że odnaleziono traktat Mikołaja z Oresme z 1355 r., w którym późniejszy biskup Lisieux podważał autentyczność Całunu Turyńskiego. Tekst z „Gazety Wyborczej” różni się jednak zasadniczo od pozostałych artykułów w innych czasopismach. Już bowiem w tytule definitywnie narzuca niepopartą żadnymi dowodami naukowymi tezę, że słowa księdza Mikołaja mają decydujące znaczenie w ostatecznym uznaniu Całunu Turyńskiego jako średniowiecznego fałszerstwa.
Czytaj więcej
Od lat fascynuje badaczy. Nikomu nie udało się dowieść, w jaki sposób powstał. Czy jest zaszyfrow...
Tytuł ten dowodzi także kompletnej nieznajomości tematyki, z którą pragnęła się zmierzyć jego autorka. Wspomniany traktat Mikołaja z Oresme, a w rzeczywistości niewielka uwaga zapisana na marginesie innych rozważań, nie zmienia niczego w obszarze syndologii, czyli złożonej nauki poświęconej badaniom Całunu Turyńskiego, obejmującej liczne dyscypliny naukowe – od historii biblijnej począwszy, na fizyce cząstek elementarnych kończąc.
XIV-wieczny manuskrypt, wokół którego niektóre media zbudowały lichą sensację, wpisuje się ideologicznie w krótki późnośredniowieczny fragment ikonoklazmu europejskiego, który w połowie XVI w. przerodził się w zwykły wandalizm, kiedy holenderscy, niemieccy i szwajcarscy protestanci niszczyli ikony, ołtarze, witraże i zdobienia kościołów z podobiznami świętych.