Koncepcja utworzenia suwerennej wspólnoty państwowej 13 brytyjskich prowincji w Ameryce Północnej zrodziła się z przyczyn czysto pragmatycznych. W latach 1775–1783 tylko Armia Kontynentalna składająca się z ochotników ze wszystkich 13 prowincji, wspierana finansowo i logistycznie przez Hiszpanię i Francję, mogła zaryzykować konfrontację zbrojną z wojskami brytyjskimi wspieranymi przez Ligę Irokezów oraz doborowe wojska najemne z kilku niemieckich księstw. Wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych wymusiła jedność wśród kolonistów, mimo podziałów w obszarze światopoglądowym i gospodarczym. Po zwycięstwie nad Brytyjczykami wcześniej czy później musiało dojść do rozłamu młodej republiki. Ten nadszedł pod koniec lat 50. XIX w., kiedy politykę i kraj podzielił spór o przyszłość niewolnictwa. W tym czasie świat coraz szybciej wkraczał w epokę wielkiej rewolucji industrialnej. Wszystko się zmieniało. Tylko nie niewolnictwo stanowiące fundament gospodarki rolnej stanów południowych.
Pierwsze firmy telekomunikacyjne na północy
Stany północne, w których dominującą gałęzią gospodarki stawał się przemysł, postawiły przede wszystkim na rozwój techniczny. Jak wielka różnica dzieliła Północ i Południe USA, świadczyć może postęp komunikacyjny. Pod koniec lat 50. XIX w. na północy powstawały pierwsze firmy telekomunikacyjne. W sierpniu 1858 r. zakończono nawet kładzenie na dnie Oceanu Atlantyckiego kabla telegraficznego. 1 września tegoż roku w Nowym Jorku zorganizowano paradę, w której udział wzięło 15 tys. osób.
Czytaj więcej
W XIX wieku plantatorzy z Południa szybko się bogacili, bo do ciężkiej pracy na polach bawełny wykorzystywali niewolników. Na Północy zaś królowały fabryki przędzy i tkanin.
Na jednym z transparentów ktoś napisał: „Rozdzieleni 4 lipca 1776 r. – połączeni 12 sierpnia 1858 r.”. Chodziło o Amerykanów i Brytyjczyków. Dla tych ludzi był to pierwszy krok w procesie, który później nazwano globalizacją. Nagle świat się skurczył. Brytyjczyk nie był już postrzegany jako wróg czy opresor. Anglosasi po dwóch stronach Oceanu Atlantyckiego stali się poważnymi partnerami handlowymi. Od tej pory Wall Street nie musiała już oczekiwać kilka dni lub tygodni na notowania z Giełdy Londyńskiej. Tego samego dnia czytelnicy amerykańskich gazet mogli się dowiedzieć, co się dzieje w parlamencie brytyjskim, a handlowcy przyjąć zamówienie na określoną ilość towarów przeznaczonych na eksport do Europy.