Przynajmniej raz w życiu słyszeliśmy o masowej histerii, kiedy słuchacze wzięli radiową inscenizację powieści za reportaż z inwazji Marsjan. Panika medialna z lamusa śmieszy, tumani, przestrasza jeszcze 85 lat później, w czasach fake newsów i wojny wrażych agentur. Anegdotka jest edukacyjnie przydatna, by ostrzegać przed nadmiarem ufności, lecz zanim wypłynie morał przestrogi, warto wskazać prawdziwe oszustwo.
George Welles: Marsjanie z radia
Za sprawcę afery uchodzi George Orson Welles (1915–1985) – mag kina i mediów, istotnie wybitny reżyser i aktor. Syn bogatego alkoholika i niespełnionej pianistki od maleństwa był cudownym dzieckiem, z wielkim talentem malarskim i pianistycznym, póki w elitarnej szkole prywatnej nie wybrał aktorstwa.
Prestiżowe stypendium w Harvardzie otwarło przed nim drzwi Nowego Jorku – trudno znaleźć artystę, który w wieku 21 lat reżyserował „Makbeta” na zawodowej scenie, a Welles wystawiał prawie seryjnie. Pomogło państwowe finansowanie z Federal Theatre Project, lecz zanim sceniczny program upadł pod zarzutem infiltracji komunistycznej, Welles już w 1937 r. miał własny zespół aktorski. Wkrótce jego Mercury Theatre zmienił Broadway na radio, bo miało większą publiczność i duże pieniądze – lepiej zarabiali tylko aktorzy filmowi.
Czytaj więcej
George Lucas jest reżyserem, który zmienił oblicze światowego kina. Dowiódł, że nawet najbardziej wyśmiewany przez krytyków gatunek ma ogromną szansę na sukces komercyjny i artystyczny.
Dobrze zapowiadający się Welles miał 23 lata, gdy w 1938 r. podpisał umowę z nadawcą CBS Radio na serię cotygodniowych słuchowisk z adaptacjami klasycznej literatury, wystarczająco lekkiej na niedzielne wieczory. Nie szło o drogie produkcje – z braku sponsora i reklam audycja tanio wypełniała pustkę w ramówce. Przy tym Welles zastrzegł sobie wyłączność na reżyserię i główną rolę w każdym spektaklu (narcystyczny rys charakteru dominował nad całą jego karierą), choć w istocie mało się angażował, zajęty mnóstwem projektów naraz.